Najpierw ptaki, potem bydło, teraz my. "Śmiertelność niezwykle wysoka"
Światowa Organizacja Zdrowia wyraziła zaniepokojenie rozprzestrzenianiem się ptasiej grypy H5N1 na nowe gatunki, w tym ludzi. Jest to szczególnie istotne w kontekście "niezwykle wysokiej" śmiertelności choroby.
Obecna epidemia ptasiej grypy rozpoczęła się w 2020 r. i doprowadziła do śmierci dziesiątek milionów drobiu, a zarażone są także dzikie ptactwo oraz ssaki lądowe i morskie. Bo warto pamiętać, że w zeszłym miesiącu do listy chorujących gatunków dołączyły krowy i kozy, co było dla lekarzy i naukowców ogromnym zaskoczeniem, bo dotąd sądziliśmy, że nie są one podatne na H5N1.
Jak twierdzi brytyjski ekspert ds. chorób zakaźnych Jeremy Farrar, jest to ogromny problem, bo "szczep A (H5N1) stał się globalną zwierzęcą pandemią zoonotyczną". Co prawda, jak dotąd nie ma dowodów na to, że wirus rozprzestrzenia się między ludźmi, ale stale ewoluuje i rozwija swoją zdolność infekowania, więc w końcu może zyskać zdolność do przenoszenia się z człowieka na człowieka.
A w kontekście niezwykle wysokiego wskaźnika śmiertelności, jaki obserwujemy w setkach przypadków, w których ludzie zostali zarażeni przez kontakt ze zwierzętami, będą to fatalne wieści. Od 2003 r. do 1 kwietnia tego roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała, że odnotowała 463 zgony z 889 przypadków u ludzi w 23 krajach, co oznacza, że wskaźnik śmiertelności wyniósł 52 proc.