Doxa - mistrz w nurkowaniu

Przetestowaliśmy dla was jeden z najciekawszych zegarków nurkowych na rynku – Doxa Into The Ocean. I sprawdziliśmy go w prawdziwie trudnych warunkach.

Po otwarciu dwuczęściowego czarnego pudełka, ukazuje nam się wnętrze wyłożone czarną skórą, na której leży srebrny zegarek z czarną tarczą, która z nakładanymi indeksami godzin jest bardzo czytelna. Indeksy są chyba największą zaletą tego zegarka, tak w czasie codziennego użytkowania, jak też w czasie uprawiania sportów, a zwłaszcza w czasie nurkowania.

Pomalowane na biało indeksy z paskami świecącej na zielono lumy są bardzo wyraźne. Kiedy sprawdzamy czas wystarczy jedno spojrzenie, aby sprawdzić jak długo nurkujemy, czy która jest godzina.

Podobnie sprawa ma się ze wskazówkami, które również wypełnione są dużą ilością lumy, dzięki temu w nocy, czy pod wodą bardzo wyraźnie się odznaczają na tle czarnej ceramicznej tarczy.

Reklama

Jedynym problemem z jakim się spotkaliśmy jest lupka datownika, która jest nieco za mała i pod niektórymi kątami nie widać w żaden sposób co pokazuje. Jednak sam datownik jest bardzo miłym dla oka dodatkiem, dzięki któremu zegarem nabiera stylu.

Koperta

Koperta ma 44 mm średnicy, co jest optymalne dla tego typu zegarka. Bardzo dobrze dopasowuje się do nadgarstka i leży bardzo wygodnie, choć razem z bransoletą, trzeba przyznać, że nie tylko wygląda na masywny, ale i też taki jest. Zwyczajnie, jak na męski zegarek przystało, jest on ciężki.

Dla nurków, o czym też później, świetnym dodatkiem jest bezel, który wieńczy kopertę. Na czarnym tle są nałożone dość dużej wielkości białe cyfry, które są widoczne w każdym oświetleniu. Do tego pierwsze 15 minut jest oznaczone na tyle wyraźnie, że nie trzeba się specjalnie przyglądać.

Idealnym dopełnieniem masywnej koperty jest bransoleta, zbudowana z masywnych, pełnych ogniw. I mimo ich gabarytów zegarek nawet na szczupłej ręce układa się bardzo wygodnie.

Użytkowanie

W czasie codziennego użytkowanie zegarek nie sprawia problemów. Jest to automat napędzany mechanizmem  ETA 2824-2, który dba o to by nie spóźniał się ani o sekundę, co w czasie tygodniowego  noszenia nie zdarzyło mu się. Jednak kiedy się go odłoży na 36-48  godzin staje. Wówczas wystarczy odkręcić koronkę i ustawić właściwą godzinę, założyć na rękę i działa idealnie.

Testowaliśmy go w czasie nurkowania w dwóch akwenach. I musimy stwierdzić, że spisuje się wręcz idealnie. Po ustawieniu bezela i zejściu pod wodę i wskazówki, i cyfry są bardzo dobrze widoczne. Pozwala to na swobodne sprawdzanie czasu nurkowania.

Bardzo dobrze spisuje się również koronka, którą można odkręcić i nastawić zegarek również na dużej głębokości nurkowania. My testowaliśmy przestawianie go na głębokości ponad 20 metrów.

Jak się w czasie nurkowania okazało jest on również bardzo odporny na uszkodzenia mechaniczne - po zahaczeniu o fragment wraku nawet nie pozostała rysa na szkiełku. Podobnie stało się, kiedy zegarek po ściągnięciu z ręki przypadkowo spadł na maltańskie skały. Mimo, że narobił całkiem sporo hałasu, to po upadku nie było widać nawet śladu uszkodzenia.

W czasie nurkowania głębinowego, spisywał się równie dobrze, co w czasie zejścia na niewielkie głębokości. Mimo niedoboru światła, jakie zwykle jest na większych głębokościach luma, którą są pomalowane wskazówki, indeksy i kulka na bezelu, daje odpowiednie światło.

Podsumowanie

Zegarek wart jest pieniędzy, jakie trzeba za niego dać (ok. 3,5 tys. zł). Jest trwały, wygodny i ergonomiczny. Można go nosić zarówno do garnituru, jak i do pianki nurkowej. Świetnie spisuje się w czasie codziennego użytkowania. Nie przeszkadza, nie ciąży, a wygląda bardzo dostojnie i masywnie. Jest to prawdziwie męski zegarek, który może śmiało konkurować z zegarkami z najwyższej półki cenowej.

Dowiedz się więcej o poszukiwaczach skarbów

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gadżety | Malta | nurkowanie | wrak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy