Kuba Wesołowski: Na boisko wnoszę element szaleństwa

Czy wiecie, że Kuba Wesołowski, to nie tylko aktor, ale i wielki miłośnik futbolu? Przed wielkim meczem TVN kontra TVP, który odbędzie się w niedzielę, 30 sierpnia o godzinie 17:00 na stadionie Legii rozmawiamy z Kubą, golkiperem ekipy TVN o jego piłkarskiej przygodzie, idolach młodości, futbolowych inspiracjach oraz pytamy, dlaczego zawsze gra z numerem "0" na koszulce.

Co przychodzi ci na myśl, jeśli przywołujesz piłkarskie wspomnienia z młodości?

- Bardzo dobrze pamiętam finał Ligi Mistrzów Ajax - Juventus z 1996 roku. To wtedy wytworzyły się pierwsze antagonizmy między mną, a moim bratem. Ja pokochałem ofensywny, holenderski styl, a brat włoskie catennacio. Zresztą on Juventusowi kibicuje do dzisiaj. Łączyła nas za to - i nadal łączy - miłość do Legii.

Brat też grywał w piłkę?

- Jasne. Ja byłem bramkarzem, a on środkowym napastnikiem. Więc ja broniłem, a on strzelał. Byłem z tych większych dzieciaków, ze sporą nadwagą i nigdy nie byłem fanem biegania. To ja, jako starszy z rodzeństwa rozdawałem karty.

Mówią, że największy świr na boisku to właśnie bramkarz. Myślisz, że coś w tym jest?

- Ta pozycja wymaga indywidualizmu, pewnego ekscentrycznego stylu bycia. Wykształca pewną odpowiedzialność, bo zawsze jesteś w centrum zainteresowania. Ale ja to lubię, bo stres działa na mnie uspokajająco. Co ważne - w bramce najtrudniejsze nie są karne, czy sytuacje sam na sam. Bo wtedy możesz obronić i jesteś bohaterem, a jak nie, to nic się nie stanie. Najtrudniejsze do złapania są najłatwiejsze piłki.

Grałeś nie tylko na podwórku, ale także w klubie Drukarz Warszawa. Myślisz, że mogłeś zostać piłkarzem?


- No tak, w szkole graliśmy cały czas. Futbol bł priorytetem. Mieliśmy w klasie dobrych zawodników, wygrywaliśmy zawody. Byłem na etapie powiedzmy, że półprofesjonalnym. Ale w pewnym momencie trzeba było sobie zdefiniować pewne rzeczy. Mogłem iść do szkoły o profilu sportowym, ale ojciec powiedział, że piłkarza ze mnie nie będzie. Miał rację, bo już w liceum dużo rzeczy jest ważniejszych od piłki. Pojawiła się pierwsza dziewczyna, sam rozumiesz...

Nie powiesiłeś jednak na kołku butów i rękawic...

- Cały czas gram. Nie tylko w meczach charytatywnych. Występuję w lidze szóstek, w różnych ligach biznesowych.

Reklama


Jak wyglądają twoje przygotowania do Wielkiego Meczu?

- Trenujemy dwa razy w tygodniu na bocznym boisku Legii. Przebieramy się w szatniach pierwszej drużyny, czuć profesjonalną piłkę. Prowadzi nas Jacek Magiera, świetny trener. Miałem też zajęcia typowo bramkarskie z Krzysztofem Dowhaniem. Dla chłopaka takiego jak ja, to spełnienie marzeń.

Zauważyłem, że przeważnie grywasz w bluzie z numerem "0", albo "00". Czy to przejaw niskiej samooceny?

- To było tak, że jedynka, którą zawsze chcą mieć bramkarze zarezerwowana była dla prezesa Waltera. Poprosiłem więc o zero, żeby być na pierwszym miejscu w protokole sędziowskim. Bo przecież bramkarzowi wszystko wolno - nawet jak poprosi o numer 69 (śmiech). Ale niewykluczone, że tym razem zmienię numer i na bluzie będę mieć 85 - w nawiązaniu do roku urodzenia.

Jakich masz idoli bramkarskich? W latach 90. było ich przecież bez liku: Edwin van der Sar, Peter Schmeichel czy Oliver Kahn...

- O tak, van der Sar to mistrz nad mistrzami! Ma umiejętności i coś, czego mi Bozia nie dała - wzrost. Teraz podoba mi się bardzo Manuel Neuer i to, jak świetnie gra nogami. W Polsce podziwiałem Jerzego Dudka, zwłaszcza od jego występu w finale Ligi Mistrzów. Z obecnie grających polskich bramkarzy to bardzo trzymam kciuki za Wojtka Szczęsnego. On ma talent od Boga. No i lubię ten jego rodzaj nonszalancji. Znamy się, to fajny, wyluzowany człowiek. Fajnie, że znów zmierzy się z wielką Barceloną.


A skoro o Barcy już mowa, to kibicujesz Blaugranie czy Realowi Madryt?

- Z tej dwójki to tylko Barcelona. Choć ostatnio przy dominacji Barcy, spróbowałem kibicować trochę Realowi. A to dlatego, że czasem mam tak, że kibicuję słabszym. Szkoda mi trochę Cristiano Ronaldo, bo gra w czasach Messiego i nie może być największy. A od Portugalczyka możemy się uczyć determinacji, profesjonalizmu, podejścia do pracy. Wielkie chapeau bas!

Który z piłkarzy w waszej ekipie jest najlepszy?

- Oj, jest wielu chłopaków dobrze grających w piłkę. Ciężko wymienić tylko jednego. Mam nadzieję, że na boisku cała 24-osobowa kadra zaprezentuje się z dobrej strony.

No to skoro nie chcesz chwalić innych, powiedz o swoich mocnych i słabych stronach.

- Na pewno mam najgorszy strzał w całej drużynie (śmiech). Dlatego zagrywam do najbliższego, a czasem przy wznowieniach od bramki o wykopanie piłki proszę stopera. A co do mocnych stron, to jestem takim połączeniem Courtois, Dudka z elementami Bartheza. Definiuję zupełnie nowy styl. Patrzę też na stare mecze Olivera Kahna i wnoszę na boisko element szaleństwa.


Co masz w sobie z Fabiena Bartheza? Bo na pewno nie łysinę...

- To akurat nie, ale czasem zdarza się, że tnę rękawki w bluzie bramkarskiej, tak jak on. No i nawiązuję trochę wzrostem, bo mam marne metr osiemdziesiąt. Ale za to zakładam zawsze duże rękawice (śmiech).

Którego z polskich profesjonalnych piłkarzy wziąłbyś najchętniej do drużyny?

- Muszę wymienić trzech. Lewandowski, Żyro i Bereszyński. Z Michała Żyry będą jeszcze ludzie - zobaczycie. To mądry chłopak.

A jakim najlepszym zawodnikiem miałeś okazję się spotkać na boisku?

- Bez dwóch zdań Tomek Kuszczak. To było jeszcze w czasach, gdy grał w West Bromwich Albion. Graliśmy na plaży, co tylko podkreślało różnicę między nami. On wybijał się w powietrze na wysokość mojej głowy! Zagrać przeciwko niemu to była wielka frajda.

Na koniec zadam typowo kibicowskie pytanie: kto wygra mecz?!

- Niezależnie od wszystkiego wygra fundacja, bo o to w tym wszystkim przecież chodzi, żeby wesprzeć Klinikę Rehabilitacji Instytutu Matki Polki w Łodzi. Oby jak najwięcej takich meczów, gorących serc i ludzi na trybunach.

Rozmawiał Rafał Walerowski

W niedzielę, 30 sierpnia o godz. 17:00 po raz drugi na murawę stadionu Legii wybiegną reprezentacje TVP i TVN. Bilet na to wyjątkowe wydarzenie można kupić za pośrednictwem strony ebilet.pl. Całkowity dochód ze sprzedaży biletów zostanie przeznaczony na rzecz Kliniki Rehabilitacji Instytutu Matki Polki w Łodzi.

Więcej informacji o meczu znajdziesz TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy