Test Faceta: Kross Trans Hybrid 5.0

Kross Trans Hybrid 5.0 na rowerowym szlaku /LG G5 /INTERIA.PL
Reklama

Nazywa się Kross Trans Hybrid 5.0 i jest jednym z najciekawszych produkowanych obecnie polskich rowerów. Spędziliśmy tydzień sprawdzając, jak ten elektrycznie wspomagany trekking spisuje się w codziennej eksploatacji.

Rynek rowerów elektrycznych, nazywanych również "hybrydowymi" prężnie się rozwija. Do producentów takich pojazdów dołączył ostatnio polski Kross, przedstawiając swoje dwa modele: Trans Hybrid 3.0 i 5.0. Do naszej redakcji na testy trafił ten drugi - mocniejszy model.

Nie jest to sprzęt, obok którego przejdziesz obojętnie. Czarna, matowa rama, akumulator na bagażniku i silnik umieszczony przy korbie zwracają uwagę nie tylko rowerowych maniaków. Testowany egzemplarz nie miał u nas łatwego życia. Był dosiadany przez wielu testerów i ciekawskich, którzy chcieli przekonać się, jakie to wrażenie, gdy w pedałowaniu pomaga moment obrotowy o wartości 50 Nm.

Pierwsze spotkanie z Trans Hybridem u wielu nasuwa podstawowe pytanie: "Jak na tym się jeździ". Odpowiadamy - bezproblemowo! Można po prostu pedałować, jak na zwyczajnym rowerze albo odpalić panel sterowania w postaci dużego wyświetlacza na kierownicy i dać się zelektryfikować. To naprawdę nie może być prostsze.

Wspomniany panel to połączenie komputera pokładowego z licznikiem rowerowym. Wyświetla on informacje o zasięgu, jaki możemy przebyć na baterii, pokazuje dystans, prędkość chwilową, średnią, a także wysokość nad poziomem morza. Aby nie zachodziła konieczność odrywania rąk od kierownicy, tryby jazdy zmieniamy za pomocą kciuka, operując manetką umieszczoną przy lewej dłoni.

Reklama


Do dyspozycji mamy kilka trybów jazdy. OFF oznacza, że nie korzystamy w ogóle z silnika elektrycznego. ECO - to dyskretne wspomaganie, NORMAL - średnie, a HIGH, to pełna moc idąca na pedały, pozwalająca rozpędzić się naprawdę błyskawicznie do maksymalnej prędkości przewidzianej przez producenta na 25 km/h. Dlaczego tak mało? To niestety wymóg przepisów polskiego prawa, który odbiera sporo frajdy miłośnikom rowerowego lenistwa. Gdybyśmy mieli taki rower do jazdy codziennej, z pewnością poszukalibyśmy hackera, który zdejmie blokadę i pozwoli Trans Hybridowi w pełni rozwinąć skrzydła.

Ograniczenie prędkości ma także dobre strony. Jako, że silnik pomaga w rozpędzaniu tylko do pewnego momentu, podczas testów nie udało nam się w całości rozładować akumulatora. Dodajmy, że system odzyskiwania energii doładowuje baterię podczas szybkiej jazdy na wprost, czy też zjazdów z wzniesień. Dostarczona przez producenta ładowarka nie musi zatem być podstawowym wyposażeniem naszego plecaka podczas rowerowych wypraw.

O plecaku wspomnieliśmy nie bez przyczyny. Przyda się on podczas jazdy matowym Krossem, gdyż bagażnik wykorzystamy jedynie wówczas, gdy dysponujemy odpowiednimi sakwami. Sam w dużej mierze zajęty jest przez baterię, umiejscowionej w "klatce". Kilka osób zauważyło, że tutaj dobrze sprawdziłby się patent znany z popularnych niegdyś składaków - klapka na sprężynce pozwalająca na szybkie przymocowanie przewożonych przedmiotów. Ewentualnie można pomyśleć o gumach mocujących, ale to niezbyt estetyczne rozwiązanie w rowerze tej klasy.


Bardzo miłym zaskoczeniem było dla nas oświetlenie, uruchamiane oddzielnym przyciskiem przy wyświetlaczu. Ledowe lampki zapewniają komfortową i bezpieczną jazdę po zmroku, nawet gdy podróżujemy po parku, czy lesie.

Wykonanie pozostawia niewiele do życzenia. Całość prezentuje się stylowo i spójnie. Osprzęt jest wysokiej klasy (Shimano Deore XT oraz Deore), amortyzator "Paragon" Rock Shox'a z blokadą skoku dobrze wybiera nierówności, a siodełko żelowe (Selle Royal Lookin) jest wygodne nawet dla kogoś, kto sporadycznie korzysta z tej formy transportu - mówiąc wprost - na drugi dzień nie odczujemy dyskomfortu w tylnej części ciała.

Teraz kilka słów o minusach Trans Hybrida 5.0, które naszym zdaniem wymagają dopracowania. Zastosowane w rowerze pedały Alloy VP-613 są zdecydowanie zbyt niskiej jakości, w dodatku gumowa powłoka platform nie spełnia swojego zadania w kontakcie z wodą. Podczas jazdy w butach z mokrą podeszwą, stopa po prostu ślizgała się na pedałach. Nie musimy mówić, że takie zjawisko może stworzyć zagrożenie.


Nie do końca przekonują nas również gumowe rączki kierownicy. Powinny być lepsze jakościowo (kawałki gumy potrafiły zostawać na dłoniach) i nie zaszkodziłoby, gdyby miały bardziej klasyczny kształt. Brakowało nam także tak prozaicznej rzeczy, jak koszyczek na bidon, ale wielu producentów po prostu nie wyposaża w niego swoich rowerów, więc może i Kross poszedł tym śladem.

Z wniosków racjonalizatorskich - miłym dodatkiem w dobie smartfonów byłoby znalezienie gdzieś miejsca na dodatkowe gniazdo USB, pozwalające doładować telefon podczas jazdy. Skoro jest już akumulator, możnaby było wycisnąć z niego jeszcze więcej.

Podsumowując - Kross Trans Hybrid 5.0 to z pewnością projekt, który warto docenić. W czasach, gdy coraz większą wagę przywiązuje się do ekologicznych środków transportu, ścieżka obrana przez polskiego producenta wydaje się być tą właściwą. Dlatego liczymy, że w kolejnym, poprawionym wydaniu tej obiecującej hybrydy będziemy już mogli pisać wyłącznie o zaletach. Póki co ocena +4 w skali szkolnej, ale z tendencją zwyżkową.

RW, FN

Kross Trans Hybrid 5.0

Cena: 9.999 PLN

Waga: 23 kilogramy

Materiał ramy: Aluminium 6061

Przerzutka: Shimano Deore XT

Manetki: Shimano Deore

Korby: Shimano Steps 38T

Hamulce: Shimano BR-M615 (hydrauliczne)

Opony: Schwalbe Energizer Plus GreenGuard 28x1,75

Siodełko: Selle Royal Lookin Classic Moderate

Mostek: Octopus Ahead

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy