Kpina, czy marzenie? Miniaturowe domki robią furorę

Miniaturowe domki, zwane przez projektanta "loftami" mają niespełna 30 metrów kwadratowych /East News
Reklama

Holendrzy dobrze znają znaczenie powiedzenia "Ciasne, ale własne". We fryzyjskim miasteczku Hurdegaryp powstało właśnie pierwsze osiedle z miniaturowymi, ekologicznymi domkami o powierzchni niespełna 30 metrów kwadratowych.

Życie na małej przestrzeni w otoczeniu jak najmniejszej liczby przedmiotów, w domu, który jest ekologiczny i jak najbardziej samowystarczalny to moda, która przywędrowała do Europy ze Stanów Zjednoczonych.  Na starym kontynencie również robi furorę - świadczy o tym ogromne zainteresowanie mediów, jakie towarzyszy przedsięwzięciu w Hurdegaryp.

Każdy z domków znajduje się na działce o powierzchni 160 metrów kwadratowych. Powierzchnia mieszkalna to 30 metrów kwadratowych, wliczając w to werandę. W środku wyodrębniono kilka pomieszczeń - kuchnię, łazienkę, sypialnię oraz pokój dzienny.

Domki zbudowano z wytrzymałych i energooszczędnych materiałów. Projektant zapewnia, że dom nie "pracuje" i nie osiada, a do wewnątrz nie dostaje się wilgoć. Twierdzi też, że może wystarczyć nawet na 50 lat użytkowania. Na dachu umieszczono czterdzieści osiem paneli solarnych, które znacznie ograniczać mają rachunki za elektryczność.

Autorem projektu jest Gerard Dijkstra, dla którego inwestycja jest spełnieniem marzeń. Choć holenderska prasa sugeruje, że niespełna 30 metrów kwadratowych w zestawieniu ze słowem "dom" to dla niektórych kpina, Dijkstra przekonuje, że metraż to w życiu nie wszystko.

"Niektórym do szczęścia potrzeba niewiele. Szczęście to dla mnie spokój, natura i spędzanie czasu z przyjaciółmi i rodziną" - zapewnia młody architekt.

Reklama

Jego osiedle w założeniu przeznaczone jest dla minimalistów i "millenialsów", czyli pokolenia urodzonego w latach 1980-2000, ale jednym z pierwszych mieszkańców osiedla w Hurdegaryp jest 58-letni Peter, który wprowadził się tam właśnie ze swoimi dwoma psami i zapewnia, że domek zapewnia wystarczającą przestrzeń życiową.

"Duża grupa młodych ludzi chce żyć we własnym komfortowym domu. Niestety, to jest trudne ze względu na wysokie raty kredytu, czy ceny wynajmu. Nasze miniaturowe lofty to połączenie niezależności i niskiej ceny. Dlatego mamy też coraz więcej starszych klientów, marzących o wolności" - opowiada Gerard Dijkstra.

Co ciekawe, domek budowany jest z gotowych prefabrykatów i na działce przyjeżdża na naczepie TIR-a. Mówiąc pół żartem - pół serio Holendrzy, którzy zdecydują się na zamieszkanie w tym minilofcie, będą mieli na swojej męskiej liście rzeczy do zrobienia już tylko zasadzenie drzewa i spłodzenie syna.


East News
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy