Doskonała motywacja, by zmienić styl życia

W tym roku mija dekada od czasu, kiedy Gary Wolf i Kevin Kelly - redaktorzy amerykańskiego magazynu "Wired" - zaproponowali i wprowadzili do obiegu termin quantified self. Najogólniej rzecz ujmując idea kwantyfikacji życia polega na sprowadzeniu ludzkich aktywności do postaci liczb, dzięki czemu możemy je mierzyć, porównywać, przedstawiać w formie statystyk. Chodzi tu o nieustanny self-tracking, czyli monitorowanie liczby przebytych kroków, spalonych kalorii, czasu spędzonego na uprawianiu sportu, na śnie, oglądaniu telewizji czy przed komputerem.

Kwantyfikacja życia i samo-śledzenie wciąż jeszcze najbardziej kojarzone są ze sferą sportu, ale praktyki te stosowane są w odniesieniu do coraz większej liczby naszych prozaicznych, codziennych aktywności. 

Jeśli o mnie chodzi, to ruch kwantyfikacji życia znałem jak dotąd jedynie z pobieżnych lektur. Idea ta nigdy nie wydawała mi się specjalnie pociągająca. Kojarzyłem ją z udostępnianiem w mediach społecznościowych przebytych biegiem lub na rowerze tras, pokpiwając sobie niekiedy z takich praktyk. No bo niby na co komu jest potrzebne takie redukowanie samego siebie do liczb? Po co - tym bardziej - chwalić się tym publicznie?

Reklama

Ale przyszedł moment weryfikacji. Stanąłem ze zjawiskiem oko w oko - czy może raczej ręka w rękę - gdy otrzymałem do testów cienką acz elegancką opaskę na rękę Mio MiVia Essential 350. Tak zwane smartbandy (czyli opaski na rękę), oprócz smartwatchy (czyli zegarków) to obecnie najczęściej kupowane i używane technologie "ubieralne", pozwalające na codzienny self-tracking. Niewielkie, lekkie, będące ciągle przy nas (i na nas) przedmioty dające nam nieustanny wgląd w stan naszych ciał.

No właśnie - stan ciała. Od tego może zacznę. Często jest tak, że ciało chce nam coś zakomunikować, ale nie bardzo rozumiemy ten komunikat. Gdy są to ból lub zmęczenie sprawa jest jasna, ale lekki acz często się pojawiający stres lub nieregularne tętno - wraz z ich negatywnymi skutkami - nie są już tak łatwe do stwierdzenia. I tutaj z pomocą przychodzi opaska MiVia. Została ona wyposażona w cały szereg przydatnych funkcji. Sama opaska daje nam wgląd w aktualną godzinę, tętno, liczbę przebytych danego dnia kroków, dystans podany w kilometrach, czas aktywności i liczbę spalonych kalorii. Niby standard, ale przykładowo tętno mierzone jest za pomocą całkiem nowej technologii, jaką jest sensor EKG. Zapewnia ona o wiele dokładniejszy pomiar niż standardowo wykorzystywane w opaskach fitness czujniki optyczne. Producent chwali się dodatkowo, że jest to technologia opracowana przez NASA. Tym przyjemniej się jej używa!

Jak jednak wiadomo dane dostarczane przez samą opaskę to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pomiarowym sercem jest darmowa aplikacja mobilna MiVia Essential, która łączy się z opaską za pomocą Bluetooth (co najmniej w wersji BLE). Wystarczy wprowadzić na początku dane dotyczące płci, wieku, wagi i wzrostu i zacząć korzystać z dobrodziejstw cielesnej kwantyfikacji. Omawiana aplikacja sporo ich dostarcza. Wyświetla dane na temat liczby kroków czy kalorii. Pokazuje też statystyki dzienne, tygodniowe, miesięczne i roczne. Monitoruje nasz sen - godziny, czas spania, zmiany pozycji i jakość snu. Tu też dostępne są statystyki. Statystyki te - skoro o nich mowa - szczególnie mocno przemawiają do wyobraźni. Wiem, że generalnie mało śpię. Zbyt mało. Ale dopiero ta opaska i dane z aplikacji uświadomiły mi skalę problemu. I na tym polega jej główna funkcja - motywować do zmiany złych nawyków. Nie powiem, że już mi się to udało, ale przynajmniej zacząłem się starać.

Przydaje się też opcja ustawiania celów dziennych. W zależności od tego czy poruszamy się niewiele, czy też intensywnie trenujemy, można wybrać jeden z sześciu dostępnych poziomów. W przypadku, gdy nie zrealizujemy założonego celu dziennego opaska nam o tym przypomni. Poczucie winy gwarantowane. Następnego dnia będziemy się już mieli na baczności, bo przecież opaska czuwa.

Są tu też inne ciekawe i niespotykane w przypadku tego typu opasek funkcje. Na przykład obliczanie wieku fizjologicznego ANS. Przyznaję, że trochę się bałem przed pierwszym użyciem. A co jeśli pokaże mi, że jestem o 20 lat starszy niż podaje metryka?! Na szczęście aż tak źle nie było. Musze jednak powiedzieć, że jest to jedna z częściej używanych przeze mnie funkcji. Tym bardziej, że pokazuje od razu poziom stresu i pomiar energii ciała - wylicza tak zwany Health & Body Index. Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie to działa, ale i tak robi wrażenie.

Opcją sprzężoną z tymi pomiarami są ćwiczenia oddechowe. Zbyt niski poziom energii i zbyt wysoki poziom stresu można zoptymalizować za pomocą serii krótkich treningów, na które pozwala aplikacja. Nie zajmują one dużo czasu, a na pewno są przydatne. Wiele się dziś przecież mówi o zdrowotnej roli technik oddychania. Kupuję to!

Warto też zwrócić uwagę na wygląd samej opaski. Niby wszystkie są do siebie podobne, ale mam wrażenie, że ta prezentuje się szczególne elegancko. Sprzedawana w dwóch kolorach (czerń i fiolet), cienka, smukła, błyszcząca, prosta (jeden przycisk), z wymiennym paskiem - robi wrażenie wykonanej naprawdę solidnie i z dbałością o detale. Wodoszczelność na poziomie IPX7 niewątpliwie stanowi dodatkowy atut. Jak dotąd nosiłem zegarki i zastanawiałem się czy nie będzie mi czegoś brakowało na ręce, ale moje obawy rozwiały się już po kilku dniach. Zegarek leży w szufladzie do dziś.

Jeszcze jedna ważna sprawa - bateria. Otaczamy się coraz większą liczba gadżetów wymagających ciągłego doładowywania. Komórka, laptop, tablet, czytnik e-booków... Trudno to czasem wszystko ogarnąć. A tu nagle dochodzi jeszcze jeden. Trzeba jednak przyznać, że pod tym względem opaska MiVia jest niezwykle przyjazna w użytkowaniu. Jedno, trwające około godziny, ładowanie baterii spokojnie starcza na pięć dni użytkowania. W porównaniu do wymienionych przed chwilą urządzeń to naprawdę dużo!

Żeby nie było - nie ma na tym świecie ideałów. Opaska MiVia również ma swoje producenckie niedociągnięcia. Pamiętam moje rozczarowanie, gdy po raz pierwszy porównałem wyświetlaną przez nią liczbę przebytych kroków z liczbą, która przebyłem faktycznie - różnica rzędu 15%. Uspokoił mnie dopiero znajomy, pracujący w branży takich technologii, który powiedział mi, że nie istnieją krokomierze zdolne dokonywać idealnie dokładnego pomiaru. Można mieć też zarzuty do samej aplikacji, przynajmniej w wersji na Androida (jest też wersja na iOS). Zwłaszcza na początku jej używania na moim Huawei P8 Lite dość często się zawieszała lub wyłączała w najmniej odpowiednim momencie. Zdarzały się problemy z aktualizacją danych z opaski. Nie działały też powiadomienia połączeń telefonicznych czy SMS. Na plus dla producenta trzeba przyznać, że z każdą kolejną aktualizacją wspomniane problemy - poza tym z powiadomieniami - były eliminowane.

Czy zatem zostanę self-trackerem, staje monitorującym wszelkie przejawy własnej aktywności i podporządkowującym tej idei całe swoje życie? Nie sądzę. Ale używanie opaski MiVia na pewno dało mi wiele do myślenia i skłoniło do zmiany niektórych złych nawyków. Noszę ją cały czas. I wcale nie tęsknię za zegarkiem!

RT

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy