Dron uderzył w śmigłowiec. Kampania społeczna BBC

Z małych bezzałogowych statków powietrznych może korzystać każdy, jednak nie zawsze i nie wszędzie. W każdym kraju są miejsca, gdzie latanie dronami może grozić nawet więzieniem! Dlatego Brytyjczycy zorganizowali kampanię społeczną, która ma dotrzeć do amatorów latania dronem.

Brytyjskie władze od dłuższego czasu zastanawiają się nad zaostrzeniem przepisów dotyczących dronów. Ma to związek z incydentem, do którego doszło w kwietniu 2016 roku podczas lądowania pasażerskiego airbusa z 132 osobami na pokładzie - w maszynę uderzył zdalnie sterowany pojazd, latający nad lotniskiem Heathrow w Londynie. Był to pierwszy taki przypadek na Wyspach Brytyjskich.

Po tym wypadku głos w dyskusji zabrali przedstawiciele Brytyjskiego Stowarzyszenia Pilotów. Od dawna ostrzegali oni, że przy olbrzymiej liczbie sprzedawanych dronów i liberalnym podejściu do prawa ich właścicieli, taki incydent był tylko kwestią czasu.

Reklama

Wówczas piloci informowali, że tylko w grudniu miało miejsce 7 incydentów z dronami w roli głównej, z czego 4 zostały zaklasyfikowane do kategorii A, czyli jako "poważne zagrożenie kolizją". W jednym przypadku dron bardzo zbliżył się do Boeinga 737 wznoszącego się po starcie z lotniska Sunsted.

Ich zdaniem, obowiązujący regulamin jest notorycznie łamany - drony nie mogą unosić się wyżej niż 120 metrów nad ziemią i powinny być pilotowane z dala od lotnisk.

Jednym z praktycznych zabezpieczeń, jakie proponują piloci, byłoby wyposażenie urządzeń w oprogramowanie, które pomogłoby uniknąć niebezpiecznych incydentów.

Taki "elektroniczny kaganiec" automatycznie unieruchamiałby drony, jeśli znalazłyby się one w pobliżu portów lotniczych i podobnych obiektów.

Kampania BBC

Tymczasem telewizja państwowa BBC rozpoczęła kampanię uświadamiającą zagrożenia jakie niesie za sobą latanie dronem w zamkniętej przestrzeli lotniczej, np. w pobliżu lądowiska śmigłowca ratunkowego.

Incydenty w Polsce

Do pierwszego poważnego incydentu z dronem w roli głównej doszło w marcu 2014 roku nad wojskowym lotniskiem Kraków-Balice. Dron pojawił się na lądowiskiem dla śmigłowców, przylatując od strony ogródków działkowych.

Poważniejsze zdarzenie miało miejsce 20 lipca 2015 roku na lotnisku Chopina w Warszawie. Do zdarzenia doszło, gdy Embraer 195 linii Lufthansa, lecący z Monachium do Warszawy, podchodził do lądowania. Piloci wówczas zauważyli około 100 metrów od lądującej maszyny drona. Samolot wylądował bezpiecznie, jednak wieża kontroli lotów musiała zmienić kurs podejścia kolejnych 20 samolotów, póki sytuacja nie została wyjaśniona.

Na pokładzie samolotu znajdowało się wówczas 108 pasażerów i 8 członków załogi. Policja zatrzymała "pilota" drona okazał się nim 39-letni mieszkaniec okolic Piaseczna.

Do kolejnego zdarzenia na Okęciu doszło 11 czerwca 2016 roku podczas startu samolotu linii Emirates. Piloci powiadomili wówczas wieżę o obecności drona w strefie kontrolowanej lotniska. Dron znajdował się na wysokości aż 1500 metrów i przeleciał w bezpośredniej bliskości Boeinga 777.

Zderzenie

Wbrew pozorom taka zabawka może poważnie uszkodzić samolot, a nawet doprowadzić do katastrofy. Uderzenie drona w samolot, może mieć takie same skutki, jak uderzenie ptaka. Jakie to może mieć skutki, przekonała się załoga samolotu Airbus A320, który zderzył się z kluczem gęsi i po utracie obu silników musiał wodować na rzece Hudson.

Dron, podobnie jak ptak, może zniszczyć łopatki silnika turbinowego, powodując jego pożar, lub uszkodzić poszycie skrzydeł, albo kadłuba, co przy naprężeniach występujących podczas lotu może okazać się skrajnie niebezpiecznie.

W Polsce za stworzenie zagrożenia w ruchu lotniczym grozi nawet do 8 lat więzienia. Dlatego należy pamiętać, że nie można poruszać się dronem w przestrzeni zamkniętej wokół lotniska.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy