"Życzenie Śmierci" - najmocniejsza kawa świata

"Życzenie Śmierci" to nie tylko seria klasyków z Charlesem Bronsonem ze złotej ery kaset VHS, ale i kawa, której nawet ci najbardziej "uzależnieni" od kofeiny mogliby nie dać rady.

Mike Brown miał dość pracy jako księgowy w korporacji. Zgromadzone przez lata oszczędności zainwestował we własny biznes - kawiarnię w amerykańskim miasteczku Saratoga Springs. Brown miał 30 lat i czuł, że choć spełnia swoje marzenia, to na dopiero co otwartym lokalu może finansowo "popłynąć".

Wtedy też wpadł na pomysł, by spróbować sprzedawać przez internet specjalność swojego zakładu. Jest nią niesamowicie mocna kawa Death Wish (z angielskiego: "Życzenie Śmierci").


W przeciwieństwie do innych producentów Brown wytwarza swój produkt z ziaren robusty.Przez to jego kawa ma znacznie więcej kofeiny niż standardowa Arabica. Energetyczny kopniak, jaki serwuje "Życzenie Śmierci", to jedna kwestia. Drugą jest smak. Jej pomysłodawca podkreśla, że zależy mu na tym, aby taką kawę był w stanie wypić każdy.

Reklama

Dlatego też - mimo użycia ziaren robusty - "Życzenie Śmierci" jest przyjemne dla podniebienia. Klienci podkreślają, że w tym smaku wyczuwalne są nuty czekolady i wiśni. Nie dajcie się jednak zwieść, gdyż więcej niż jedna filiżanka może poważnie wstrząsnąć waszym organizmem.

Pobudzenie, dziwne szumy w uszach, przyspieszone bicie serca i nierówny oddech, a nawet lekkie drgawki. Osoby, które nie piją na co dzień czarnego napoju, raczej nie powinny tego próbować. Ryzykanci mogą spróbować, zwłaszcza że cena "Życzenia Śmierci" nie jest zaporowa. Za 450-gramowe opakowanie opatrzone pirackim symbolem trzeba zapłacić 20 dolarów (ok. 80 zł). Co najlepsze, producent zwróci pieniądze każdemu, kto zdoła udowodnić mu, iż nie była to najmocniejsza kawa, jaką kiedykolwiek pił. Jesteście gotowi podjąć takie wyzwanie?

Mike Brown, który obecnie spija śmietankę międzynarodowego sukcesu "Życzenia Śmierci", ma też osobistą misję. Pragnie, by kawa, którą możemy kupować, była jak najlepszej jakości. Ma nadzieję, że za jego przykładem pójdą inni producenci. Na półśrodki nie powinniśmy godzić się nawet wtedy, kiedy chodzi "tylko" o to, co wlewamy do filiżanki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy