​Buddy Valastro: Jego Słodki biznes znają dziś miliony

"Wierzyłem, że jeśli uda mi się wymyślić sposób na nietypowe zdobienie tortów, to opracowałem przepis na sukces" - wyznaje cukiernik Buddy Valastro. Kreowane przez Valastro cukiernicze perełki można oglądać w programie "Słodki biznes".

Często mówisz o "amerykańskim śnie"; przyznajesz, że jesteś dowodem na to, że faktycznie istnieje. Równocześnie zaznaczasz, że do jego realizacji konieczna jest ciężka praca - gdzie tu, zatem miejsce na sen?

Buddy Valastro:
Ciężka praca opłaca się niezależnie od tego gdzie jesteś i kim jesteś. Można powiedzieć, że zaledwie garstka ludzi ma szczęście. Myślę, że sukces nigdy nie jest dziełem przypadku. Jeśli naprawdę czegoś pragniemy, to musimy być skoncentrowani na swoim celu i ciężko pracować. Czasem korzyści nie są związane z pieniędzmi, czasem jest to poczucie satysfakcji, a innym razem jest to związane z własnym rozwojem. Form gratyfikacji jest wiele. Jednak myślę, że marzenia są bardzo ważne, to klaruje nasze oczekiwania wobec życia, siebie i pozwala obrać właściwy kierunek.

Reklama

Moi rodzice przybyli do Ameryki z niczym, byli biedni. Mój ojciec często wspominając swoje dzieciństwo, opowiadał, że on i jego rodzina dzielili się na kolacje pomarańczą, bo nie było nic do jedzenia. Doskonale wiedział, czym jest bieda i głód. Choć przyjechał do Stanów z niczym, ciężką pracą udało mu się zdobyć pozycję, wzbogacić, ale również dać nam dobry start. Zawsze podkreślał, jak ważna jest pomoc innym, dzielenie się z potrzebującym, bo on sam kiedyś był tym potrzebującym. Nasze odważne marzenia i ciężka praca pozwala również budować przyszłość naszych dzieci.

Czy można powiedzieć, że tą gratyfikacją dla ciebie jest możliwość kontynuowania, realizowania marzeń twojego ojca?

- Marzeniem mojego ojca, jak i moim było zbudowanie i prowadzenie z powodzeniem naszej rodzinnej cukierni. Z czasem udawało nam się osiągać ten cel, nasza cukiernia była dobrze znana w okolicy. Jednak do sukcesu z pewnością przyczynił się program "Słodki biznes", za sprawą, którego miliony ludzi na całym świecie znają naszą cukiernię. To wręcz przerosło moje oczekiwania.

Czy w związku z tą popularnością, czasem nie czujesz się bardziej gwiazdą niż cukiernikiem?

- Cóż, za każdym razem, kiedy podróżuję po świecie, gdy wchodzę na scenę i spotykam się z fanami, faktycznie czuję się jak gwiazda rocka (śmiech). Ale przede wszystkim wciąż jestem tym zwykłym, prostym facetem. Zawsze staram się poświęcić maksimum uwagi osobom, które zechciały poświęcić swój czas i spotkać się ze mną. Bardzo zależy mi na fanach.

Kiedy słyszę od dzieci, które spotykam, że zainspirowałem je do bycia cukiernikiem i gdy słyszę, że całe rodziny poświęcają swój czas, aby wspólnie oglądać mój program - to dla mnie największa pochwała. Kiedy zaczynałem "Słodki biznes", nie ukrywam, myślałem głównie o tym, że może mi pomóc pomyślenie rozwijać rodzinny interes. Nie sądziłem, że mój program stanie się dla kogoś inspiracją i zachętą do realizacji swoich marzeń. Wiesz, co ostatnio usłyszałem od 12-letniej dziewczynki? Powiedziała, że lubi mój program, ponieważ ja się nigdy nie poddaję i to udowadnia jej, że można osiągnąć wszystko, czego się pragnie. Kiedy słyszę takie słowa z ust dziecka, rozumiem, że ten program to znacznie więcej, niż tylko pieczenie wymyślnych torów.

Jednak w twojej pracy, która wymaga precyzji zdarzają się porażki. Choć sam przyznałeś, że zawsze znajdujesz sposób, aby rozwiązać jakiś problem- czy zdarzyła ci się klęska, której nie byłeś w stanie naprawić?

- Oczywiście, pamiętam jeden taki przypadek. Robiliśmy bardzo wymyślny tort, który był repliką karuzeli ze Steel Pier w Atlantic City. Gdy dotarliśmy na miejsce, otworzyliśmy drzwi ciężarówki, okazało się, że tort jest całkowicie zniszczony. Pracowaliśmy nad tym tortem dwa dni, nie było możliwości, abym naprawił go w godzinę. Ta sytuacja zapadła mi szczególnie w pamięci, bo bardzo rzadko się zdarzają takie wypadki przy pracy. Zwykle jestem w stanie naprawić szkody - zawsze jest jakiś sposób. Jednak wtedy, było to niemożliwe.

Twoje torty częściej przypominają rzeźby, niż wyroby cukiernicze. Zastanawiam się jak udaje ci się zachować balans między smakiem, a wrażeniem wizualnym?

- Cóż, moje ciasta zawsze smakują wybornie. Ale skąd pomysł na tak szalone torty? Mój tata wypiekał wspaniałe ciasta i tory, które były wprost wyborne. Ja musiałem wymyśleć sposób na ich zdobienie, coś, co sprawi, że będą jeszcze bardziej wyjątkowe. Wierzyłem, że jeśli uda mi się to osiągnąć, to będzie mój przepis na sukces.

Wiesz, kiedy czuję pełną satysfakcję ze swojej pracy? Gdy wszyscy doceniają walory wizualne wypieków, ale zastanawiają się czy te torty smakują tak dobrze, jak wyglądają. To zaskoczenie w oczach osób, które je jedzą, to uznanie nie tylko dla wyglądu, ale przede wszystkim dla smaku - to jest jak kolejna wisienka na torcie.

Co jest tak pociągające w słodyczach, że często sięgamy po nie, kiedy chcemy poprawić sobie nastrój?

- Sam się nad tym zastanawiam, dlaczego kęs rozpływającej się w ustach czekolady, czy pyszna babeczka są w stanie poprawić nastrój. Myślę, że chodzi tu o tą chwilę słodkiej przyjemności, zapomnienia, kiedy na chwilę cała nasza uwaga koncentruje się na smaku, słodyczy i przyjemności.

Otworzyłeś również restaurację. Co jest trudniejsze - cukiernictwo czy gotowanie?

- Cóż, na życie jestem cukiernikiem - to jest coś, w czym się specjalizuję i w czym jestem dobry. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że jestem lepszym cukiernikiem niż kucharzem. Nie określiłbym siebie, jako profesjonalnego szefa kuchni. Kiedy chodzi o gotowanie, to lubię domową kuchnię. Gotowanie pozwala na pewną elastyczność. Zawsze można dodać trochę więcej soli, pieprzu, nie trzeba, aż tak precyzyjnie trzymać się przepisów, jest miejsce na pewną improwizację. To coś zupełnie innego niż pieczenie, gdzie konieczna jest precyzja. Nie można pozwolić sobie na pominięcie jakiegoś składnika - w innym razie mamy katastrofę. Mogę, zatem powiedzieć, że gotowanie mnie odpręża. To, co jest wspólne, zarówno dla gotowania i pieczenia to poczucie satysfakcji, kiedy widzimy, że to, co zrobiliśmy komuś smakuje.

Buddy Valastro - to mistrz wypieków, znany doskonale z anteny TLC. Kilkumetrowe, ruchome, wybuchające, święcące w ciemności i wyglądające, jak żywe torty to dla niego i jego "słodkiej" ekipy żadne wyzwanie. Buddy Valastro to światowej sławy cukiernik, wywodzący się z rodziny, która tym fachem trudni się od pokoleń. Jego ojciec i zarazem największy autorytet, już od najmłodszych lat, przygotowywał go do pracy w cukierni - Carlo's Bakery w Hoboken, w stanie New Jersey (USA). Jak powstają niezwykłe wypieki jego autorstwa można podglądać w każdą sobotę o godz. 18.00 w telewizji TLC w programie "Słodki biznes".

M. Dzwonnik

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy