Z młotkiem na pacjenta. Pseudoterapia, która grozi kalectwem

Rosdi Hasan i jego młotek w akcji /facebook.com/muhabsi.muhabsi /archiwum prywatne
Reklama

​Przerażeni lekarze łapią się za głowy! W internecie furorę robi wideo, na którym malezyjski kręgarz zaprzecza wszystkiemu, czego uczą na medycynie, naprawiając schorzenia kręgosłupa... młotkiem i drewnianym kołkiem.

Każdy, kto zmagał się z wypadniętym dyskiem, bądź innymi schorzeniami kręgosłupa wie, jak bolesna to przypadłość i jak specjalistycznego leczenia wymaga. Jednak Rosdi Hasan, samozwańczy chiropraktyk, ma za nic naukowe zalecenia. W swoim gabinecie stosuje własne, wielce kontrowersyjne metody.

Zamiast prześwietlenia - "macana" diagnoza palcami. Rosdi Hasan własnoręcznie sprawdza, jak rozmieszczone są kości i kręgi, następnie markerem zaznacza na plecach pacjenta "diagram" i przystępuje do działania. Za pomocą młotka i drewnianego dłuta umieszcza wszystko na swoim miejscu. Albo tam, gdzie wydaje mu się, że być powinno.

Dumny "serwisant" kręgosłupów umieszcza filmy ze swoich zabiegów w internecie. Widzimy na nich, jak w lekarskim fartuchu i gumowych rękawiczkach ostukuje plecy pacjentów, uderzając starym młotkiem i zwykłym kołkiem. Mając w świadomości fakt, że tak nieodpowiedzialna pseudoterapia może skończyć się nawet paraliżem, od oglądania pracy Rosdi Hasana przechodzą ciarki po plecach.

Jeden z malezyjskich lekarzy postanowił zabrać głos w sprawie i zainterweniować, by ostrzec potencjalnych pacjentów kręgarza.

"Wypadniętego dysku nie można wyleczyć stukaniem młotka! Co więcej, nie zobaczy się go bez prześwietlenia kręgosłupa!" - alarmuje Dr Mahyuddin.

Reklama

Dodaje również, że rysunki markerem na plecach są kompletnie amatorskie, a nawet najmniejszy błąd w uderzaniu młotkiem, może się skończyć dla pacjenta tragicznie.

Co na to sam zainteresowany? Oczywiście zaprzecza, twierdząc, że to lekarze robią więcej złego, niż dobrego swoimi praktykami. I nadal przyjmuje kolejnych pacjentów, chętnych do położenia się pod jego młotek. "Wszystko po to, aby służyć społeczeństwu" - pisze na swoim profilu na Facebooku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy