Tajniki pracy ekspertów od przesłuchań

Jak obecnie prowadzi się przesłuchania? Stare metody poszły w zapomnienie /Getty Images
Reklama

Jeden podejrzany, jedno pomieszczenie i setki pytań. Najnowsze techniki przesłuchań stosowane przez amerykańskich śledczych sprawiają, że przestępcy przyznają się do winy, nawet tego nie zauważając…

Gabriel Campos-Martinez odetchnął z ulgą. Udało się! Przez kilka dni policjanci z Los Angeles Police Department (LAPD) przesłuchiwali 35-latka w ciemnych, dusznych pomieszczeniach. Zasypywali go nieustającym gradem pytań, wciąż nalegając, by przyznał się do zamordowania swojego partnera – w końcu wszystkie poszlaki wskazywały, że to on jest sprawcą.

Śledczy nie znaleźli broni, której użyto do morderstwa, nie było też żadnych „twardych” dowodów. Dlatego podejrzany milczał tak długo, aż przypadek trafił „na półkę” jako tzw. cold case (zamrożona sprawa).

Reklama

Niedługo po tym Campos-Martinez wyjechał z Los Angeles do Teksasu, by tam zacząć nowe życie. Minęły dwa lata i mogłoby się wydawać, że jego mroczna przeszłość już zblakła. Jednak pewnego ranka mężczyzna odbiera niespodziewany telefon...

Jak skłonić mordercę do mówienia? Milcząc!

Na drugim końcu linii oficer Chuck Knolls z LAPD oznajmia, że dwóch jego kolegów jest właśnie w okolicy i chciałoby uzyskać pomoc w znalezieniu sprawcy tamtego morderstwa. Knolls prosi uprzejmie, żeby jeszcze raz opisał nowym detektywom to, co pamięta z dramatycznych wydarzeń.

Campos-Martinez zgadza się na półgodzinne spotkanie w hotelu. Nie wie jednak, że czekają tam na niego specjaliści w dziedzinie przesłuchań: Greg Stearns i Tim Marcia. Obaj w rozmowach z podejrzanymi stosują rewolucyjną technikę – metodę High Value Detainee Interrogation Group, w skrócie HIG. Na czym ona polega?

Zamiast stawiać na zastraszanie, jak to robiono przez dziesięciolecia, detektywi starają się stworzyć jak najbardziej przyjazną atmosferę. Czyli: żadnych mikrofonów, dyktafonów czy twardych krzeseł. I zamiast bombardować podejrzanego pytaniami, jak to zwykle widzimy w filmach kryminalnych, skłaniają go do opowiadania.

– Im lepiej się czuje, tym więcej opowiada. Im więcej opowiada, tym więcej szczegółów zdradza. A szczegóły można sprawdzić – wyjaśnia Stearns. Rzeczywiście, Campos-Martinez czuje się bezpiecznie i nie przez 30 minut, a przez pięć godzin opowiada o swoim związku z ofiarą oraz o dniach poprzedzających morderstwo.

Co pewien czas jeden z detektywów pod jakimś pretekstem opuszcza pokój i wraz z zespołem, znajdującym się w sąsiednim pomieszczeniu, sprawdza zeznania podejrzanego. – Przesłuchanie jest jak poker. Musisz sprawić, by druga strona uwierzyła, że ma lepsze karty od ciebie – wyjaśnia Marcia.

W końcu Campos-Martinez popełnia decydujący błąd. Opowiada o telefonach, jakie rzekomo odebrał od ofiary niedługo przed jej śmiercią. Przyjaciel miał dzwonić do niego z Meksyku. Jednak okazało się, że takich rozmów nie odnotowano w żadnych billingach. Wspomina też o roślinie, z której wywar może pozbawić człowieka przytomności.

Te dwie chwile nieuwagi sprawiają, że zamrożona sprawa znów staje się gorąca. Wkrótce Campos-Martinez zostaje skazany na 25 lat więzienia za morderstwo.

Z nowych technik przesłuchań korzysta coraz więcej detektywów, nie tylko z LAPD. Przedstawiamy tu kilka z najważniejszych zasad, dzięki którym zdobywanie informacji od świadków i oskarżonych stało się łatwiejsze niż do tej pory.

Zasada nr 1: Szanuj każdego – nawet jeśli jest potworem

Przesłuchanie przypomina łowienie ryb: trzeba starannie wybrać przynętę, której ryba nie zdoła się oprzeć. – Najistotniejszą regułą jest szacunek – wyjaśnia specjalista w tej dziedzinie, Matthew Alexander, który wydobywał informacje od ponad 1300 więźniów w Iraku.

Trzeba przy tym pamiętać, że najważniejsze są pierwsze trzy minuty rozmowy. Jeśli w tym czasie wypytującemu nie uda się wzbudzić zaufania w podejrzanym, szanse na dojście do prawdy będą topnieć w błyskawicznym tempie.

Dlatego Alexander stawia sobie zawsze te same cele: jak najszybciej znaleźć coś, co łączy go z aresztowanym, dostrzegać emocje, dawać nadzieję. Te taktykę wykorzystują także Greg Stearns i Tim Marcia z LAPD.

Zasada nr 2: Poznaj swojego wroga lepiej niż on ciebie

Przed spotkaniem z Gabrielem Camposem-Martinezem Tim Marcia i Greg Stearns tygodniami studiowali sprawę, prześwietlając całe jego życie. Również Matthew ­Alexander jest przekonany co do słuszności takiego postępowania.

– O podejrzanym trzeba wiedzieć wszystko, poznać jego pochodzenie i kulturę, a także każdą słabostkę – mówi. Jednak niezależnie od tego, ile przesłuchujący wie o przesłuchiwanym, strategia zadziała tylko wtedy, gdy więzień będzie miał poczucie, że zna śledczego.

Specjaliści nazywają tę metodę postępowania „taktyką sobowtóra”. – Wchodząc do pokoju, stajesz się inną osobą. Taką, z którą aresztowany mógłby się najszybciej zaprzyjaźnić – wyjaśnia Alexander. – Dobry śledczy jest w jednej trzeciej aktorem, w jednej trzeciej psychologiem, a w jednej trzeciej specjalistą od marketingu.

Zasada nr 3: Nie twórz fałszywych wspomnień

W Polsce zabronione, ale w USA całkiem legalne jest okłamywanie przesłuchiwanego po to, aby wywrzeć na nim presję. I tak np. śledczy może powiedzieć podejrzanemu, że dysponuje nagraniami wideo albo że ktoś widział go na miejscu przestępstwa.

Strategia ta jest ostro krytykowana przez psychologów oraz kategorycznie odrzucana przez detektywów HIG, takich jak Stearns i Marcia. Dlaczego? Im mniej stabilny charakter ma oskarżony, tym większe ryzyko, że wskutek takich kłamstw powstaną u niego fałszywe wspomnienia.

Psychologowie Julia Shaw i Stephen Porter pokazali niedawno, że jest to niezwykle łatwe. Oświadczyli uczestnikom eksperymentu, że ci w dzieciństwie popełnili drobne wykroczenie. „Oskarżeni” najpierw odpierali te zarzuty, gdy jednak pokazano im sfałszowane akta rzekomo dokumentujące to zajście, zaczynali wątpić.

Ostatecznie psychologom udało się skłonić aż 71 procent badanych do przyznania się do czegoś, czego w rzeczywistości nie zrobili. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, słaby psychicznie podejrzany w krzyżowym ogniu pytań i oskarżeń rzeczywiście może wziąć na siebie winę za niepopełnioną zbrodnię. A wtedy prawdziwy sprawca pozostanie na wolności.

Badania DNA pokazały, że w USA w latach 1971–2002 doszło do co najmniej 125 przypadków przyznania się do przestępstwa przez osoby niewinne. – Dlatego aresztowanemu należy przekazywać jak najmniej informacji – a jeśli już, to tylko prawdziwe – wyjaśnia Alexander.

Zasada nr 4: Zwracaj uwagę na każdy szczegół – obu wersji

Sukcesy metod HIG doprowadziły w końcu do przełomu w psychologii przesłuchań. Aktualne poradniki dla policjantów zalecają: „Pozwól, by to podejrzany opowiadał. Skinieniem głowy okazuj zainteresowanie tym, co mówi. Nie przerywaj toku jego wypowiedzi”.

Stosując te reguły, można przeanalizować, jakimi szczegółami oskarżony „ozdobił” swoją historię. Przedtem detektyw powinien poprosić przesłuchiwanego o opisanie jakiegoś błahego wydarzenia, niezwiązanego z przestępstwem, tak aby nie musiał kłamać. Sterns i Marcia zapytali Camposa-Martineza o to, jak poznał ofiarę.

Jego odpowiedź posłużyła jako wzorzec prawdy, do którego detektywi mogli porównać zachowanie aresztowanego i sposób budowania przez niego zdań w czasie składania właściwych zeznań. To bardzo istotne, bowiem badania psychologiczne dowiodły, że historie prawdziwe zawierają o wiele więcej szczegółów niż zmyślone.

Co więcej, śledczy powinien kazać opowiedzieć cały ciąg wydarzeń także od tyłu, czyli w odwrotnej chronologii. Dzięki temu będzie mógł zestawić ze sobą nagrania obu wersji i wyłowić różnice. – Im ich więcej, tym większe prawdopodobieństwo, że podejrzany kłamie – twierdzi Alexander.

Zasada nr 5: unikaj strategii „dobry i zły glina“

Badania wykazały, że zadziwiająco mało skuteczna okazuje się strategia „dobrego i złego policjanta”. Dlaczego? W trakcie składania zeznań podejrzany, niezależnie od tego, czy jest winny, czy nie, znajduje się pod ogromną presją. Agresywny i dominujący „zły glina” dodatkowo potęguje jego stres.

– Wystarczy „dobry glina” – mówi specjalista z nowojorskiej policji, Jerry Giorgio. Powód? Przy kimś sympatycznym oskarżeni czują się lepiej – a ludzie mówią więcej, gdy są zrelaksowani. – Aresztowany powinien mieć szansę opowiedzenia swojej wersji historii. Zły glina jest niczym korek w wannie, zatrzymujący w niej wodę. Gdy tylko przesłuchiwany znajdzie się pod presją, przestaje mówić – wyjaśnia Alexander.

Zgadzają się z tym także znani nam już specjaliści od przesłuchań: Marcia i Stearns. Detektywi w delikatny sposób nakłaniają swoich rozmówców do zastosowania techniki TED (Tell, Explain, Describe, czyli: opowiedz, wyjaśnij, opisz).

Kiedy liczy się każda informacja, jaką można uzyskać od oskarżonego, obowiązuje zasada: mowa jest złotem, a milczenie jest zupełnie bezwartościowe.

Zasada nr 6: Nie każdy nerwowy podejrzany kłamie

Niespokojny podejrzany niekoniecznie jest winny – brzmi banalnie, jednak śledczy w trakcie przesłuchań często zapominają o tym, jakże prawdziwym, stwierdzeniu.

Potwierdziły to badania psychologa Saula Kassina z Centrum Naukowego Bronfmana w USA: jedna grupa uczestników popełniła udawaną kradzież, druga była „niewinna”, zaś tych wyznaczonych na „śledczych” Kassin losowo informował, że większość pytanych jest niewinna albo winna.

Wynik eksperymentu: w obu scenariuszach śledczy wywierali większą presję na osoby „niewinne” niż na „winne”, ponieważ zakładali, że nerwowość nieprzyznających się do przestępstwa świadczy na ich niekorzyść. Dlatego intensyfikowali swoje wysiłki w celu wymuszenia na nich stosownego zeznania.

Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy