Niszcz co chcesz! W Nottingham działa "klatka wściekłości"

W Nottingham na północy Anglii powstała pierwsza na Wyspach "klatka wściekłości". Brytyjczycy mogą w niej rozbijać niepotrzebne przedmioty, oczywiście słono za to płacąc. Jedni o tej porze roku idą z dziećmi na spotkanie ze świętym Mikołajem, inni za ręce prowadza je na demolkę.

W tym miejscu nie ma ograniczeń wiekowych i wszyscy, zarówno dzieci, jak i dorośli, mogą oddać się przyjemności unicestwiania otoczenia. Klienci dostają na głowę kask ochronny, a na oczy specjalne gogle.

Uzbrojeni w kije bejsbolowe, łomy i młotki tłuką co popadnie. Mogą na przykład przynieść z domu własne, niepotrzebne przedmioty - wówczas wejście do "klatki wściekłości" będzie tańsze.

Jeśli jednak chcą naprawdę zaszaleć, właściciel proponuje coś z karty, zupełnie jak w restauracji. Będzie nieco drożej, ale znacznie ciekawiej.

Reklama

"Skazańcy" stoją na półkach i maja swoją cenę: stara drukarka to dodatkowe kilka funtów, podobnie kosztuje rozbicie zużytego telefonu. Jak zapewnia właściciel przybytku, "zabawa jest pyszna".

- Wiem, że to trochę niekonwencjonalne, ale po wyjściu z naszego salonu ludzie czują się znakomicie- mówi 26-letni Zaac Spencer. Mamy w magazynie cały asortyment różnych przedmiotów, wiec nikomu nie powinno się nudzić. To pierwszy taki biznes na Wyspach, ale już teraz myślimy o całej sieci podobnych salonów - dodaje Spencer.

Po decyzji o Brexicie, Brytyjczycy mają ostatnio do wyładowania dużo złości, więc dobra passa Zaaca Spencera nie powinna się szybko skończyć.

Salon jest elastyczny i otwarty na różne propozycje. Oferuje też różne opcje: można niszczyć parami lub w pojedynkę, z dodatkami lub bez nich. Kwadrans takiej przyjemności kosztuje, co najmniej, 13 funtów.


Informacja własna

RMF24.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy