Niski wzrost - zaleta czy przekleństwo?

Józef Stalin cenił sobie Wiaczesława Mołotowa nie tylko za jego bezwzględne posłuszeństwo. Radziecki minister spraw zagranicznych miał jeszcze inną zaletę - był niższy niż mierzący 162 cm generalissimus...

Niewielki wzrost był dla Stalina prawdziwym przekleństwem, tym dokuczliwszym, że wódź Kraju Rad urodziwy nie był - miał ospowatą twarz i kaleką lewą rękę. Dyktator jak ognia unikał fotografowania się z wyższymi osobami i nosił specjalne wkładki w butach, które dodawały mu kilku centymetrów. Dziś z tych zabiegów możemy się bezkarnie śmiać, ale kilkadziesiąt lat temu za drwiny z mizernego wzrostu Ojca Narodów można było trafić do gułagu... Jakkolwiek jednak mściwych reakcji Stalina nie sposób usprawiedliwić, jego przewrażliwienie na punkcie własnego wzrostu nie było niczym nadzwyczajnym.

Reklama

Mniej centymetrów, więcej samobójstw

- Jestem mały, 165 cm, i mam przechlapane. Dziewczyny się mną nie interesują, a koledzy nazywają "kurduplem". Czasami mam ochotę rzucić się z okna... - zwierza się na jednym z forów Dominik. Przesadne użalanie się nad sobą? Być może. Jednak zdaniem szwedzkich naukowców z Uniwersytetu Uppsali, to właśnie niscy mężczyźni częściej popełniają samobójstwa. Z ich ustaleń wynika, że każde 3 centymetry wzrostu więcej oznacza 9-procentowy spadek ryzyka, że mężczyzna targnie się na swoje życie. A tych wniosków nie wzięto z sufitu - skandynawscy badacze prowadzili badania na populacji 1.3 mln szwedzkich poborowych. - Niscy mężczyźni częściej spotykają się ze swego rodzaju stygmatyzacją lub dyskryminacją, które mogą nasilać ich skłonności samobójcze - mówił PAP prowadzący badania dr Patrik K. E. Magnusson.

Upokorzenia - od przedszkola do firmy

W filmie dokumentalnym "Short" (polski tytuł: "Co ci dolega? - jestem niski"), Edan Alterman, izraelski aktor i komik, prezentuje całą pulę upokorzeń i niedogodności, jakich doświadczają mężczyźni niskiego wzrostu. Alterman nie musiał wchodzić w skórę swoich bohaterów - sam jest mizernej postury, mierząc zaledwie 165 cm. Traumatyczne przeżycia "kurdupli" są więc i jego wspomnieniami.

A te sięgają wczesnego dzieciństwa. Dzieci, z typową dla siebie, bezrefleksyjną bezwzględnością, naśmiewają się ze słabszych "krasnali", biją je i poniżają. A to dopiero początek kłopotów - ewolucja tak zaprogramowała kobiety, by niskich młodzieńców uważały za mniej atrakcyjnych seksualnie. "Mali" mają więc kłopoty z nawiązaniem kontaktów damsko-męskich. Niepozorny wzrost jest też hamulcem w karierze - kwalifikacje i kompetencje mężczyzn mierzących mniej niż 170-180 cm nie budzą zaufania, rzadko kiedy powierza im się funkcje kierownicze.

Lepsi kochankowie?

Samotność, mniejsze zarobki, niższa pozycja społeczna. A do tego dochodzą kłopoty ze skompletowaniem odzieży... Nie dziwi więc, że gros małych mężczyzn traktuje swoją fizyczność jak ułomność. I że ta ułomność jest często powodem frustracji, złego samopoczucia czy stanów depresyjnych...

Ale jest też druga strona medalu - wyzwalanej przez mizerną posturę energii można odebrać autodestrukcyjny charakter. Wystarczy silna wola i determinacja, by pokonać barierę uprzedzeń i tym samym wyeksponować inne własne atuty. Dowód na to znajdujemy w sferze seksualności. Niżsi faceci bywają lepszymi kochankami, również wtedy, gdy wiążą się z wyższymi od siebie partnerkami. Tę zależność wyjaśnia psychologia ewolucyjna, tłumacząc, że mniejszy partner odczuwa większa presję, by się wykazać. Dzięki temu wielu z nich staje się mistrzami w seksualnej sztuce czy prawdziwymi kolekcjonerami coraz to nowych kochanek. Dość wspomnieć, dziś już trochę przygasłą, nieco groteskową gwiazdę pop-rockowej estrady - Prince'a, mającego "na koncie" kilkaset kobiet.

Wielki-mały Bonaparte

Jednak sfera seksualności, to nie jedyne pole, na którym niżsi mężczyźni mogą bić na głowę swoich wyższych kolegów. Silne pragnienie udowodnienia własnej wartości wielu z nich realizuje w nauce i sztuce. Woody Allen (168 cm), Pablo Picasso (162 cm), czy Immanuel Kant (który mierzył zaledwie 152 cm) - to tylko niektóre nazwiska. Jednak prawdziwą nadreprezentację niskich mężczyzn znajdujemy wśród polityków. I to nie byle jakich, bo decydujących o losach naszego świata. Wspomniany Stalin miał śmiertelnego wroga w osobie Adolfa Hitlera, wodza III Rzeszy, mogącego się pochwalić, według różnych źródeł, 165 lub 168 cm. Do potężnych mężczyzn trudno zaliczyć samego Napoleona Bonaparte, którego wzrost zresztą do dziś budzi kontrowersje. Jedni uczeni dają mu bowiem 158 inni o 10 cm więcej. Nikt jednak nie odważy się nazwać Cesarza Wszystkich Francuzów małym człowiekiem...

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stalin | Józef Stalin | niski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy