Boris Sawinkow: Wróg numer jeden Lenina i Czeka

Po przewrocie październikowym w carskiej Rosji zwycięscy bolszewicy szybko zrozumieli, że potrzebują policji politycznej do zwalczania licznych "wrogów ludu".

Lenin powierzył to ważne zadanie wypróbowanemu towarzyszowi, Feliksowi Dzierżyńskiemu, który w grudniu 1917 roku stanął na czele Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją, Spekulacją i Nadużyciami Władzy, zwanej potocznie Czieriezwyczajką lub jeszcze krócej - Czeka.

Na celowniku nowej służby (przemianowanej w 1921 roku na Państwowy Zarząd Polityczny - GPU) od razu znalazł się Boris Wiktorowicz Sawinkow (1879-1925), wsławiony w walce z caratem rewolucjonista i terrorysta, bojowiec Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. Partię tę, podobnie jak inne działające w Rosji stronnictwa, bolszewicy zdelegalizowali i Sawinkow musiał uciekać za granicę.

Reklama

Przebywał głównie w Paryżu i Warszawie, nie ustając w antybolszewickiej działalności i tworząc konspiracyjny Ludowy Związek Obrony Ojczyzny i Wolności (ros. akronim NSZRiS). Podobno planował zamachy na Lenina i Trockiego, o czym dowiedział się Dzierżyński. GPU doszła do wniosku, że tak niebezpiecznego osobnika należy czym prędzej zneutralizować.

Czekiści wymyślili diabelski plan: postanowili zwabić Sawinkowa do Rosji i tu go ująć. W 1922 roku udało im się zwerbować jego dwóch bliskich współpracowników, Leonida Szeszenię i Michaiła Zekunowa. Dzięki nim zlikwidowano praktycznie wszystkie komórki NSZRiS.

Na jej miejsce GPU powołała nową organizację o nazwie Liberalni Demokraci, która miała służyć tylko jednemu celowi - ściągnięciu Sawinkowa do ojczyzny. W Rosji miałby stanąć na czele nowej podziemnej struktury i, w rychłej przyszłości, przewodzić antybolszewickiemu powstaniu. Operacji nadano kryptonim "Syndykat".

Sprawa wyglądała na prostą tylko na papierze. Sawinkow, wytrawny konspirator, był bardzo podejrzliwy. Dlatego GPU uknuło misterną intrygę - Szeszenia napisał do jednego z ludzi z otoczenia Borisa Wiktorowicza list. W piśmie tym zawarto informację o powstaniu nowej podziemnej organizacji, której kierownictwo prosi Sawinkowa, aby stanął na jej czele. List zawiózł do Warszawy Zekunow.

Czekiści wiedzieli, że szef rozbitego NSZRiS-u dostrzeże w tej propozycji szansę na dalszą walkę ze znienawidzonymi bolszewikami. On jednak wciąż obawiał się prowokacji, dlatego należało go przekonać, że Liberalni Demokraci naprawdę istnieją. Zekunow zasugerował, aby Sawinkow wysłał do Rosji swojego przedstawiciela, który na miejscu nawiąże kontakt z działaczami konspiracji. Tak też się stało i do Moskwy udał się jego bliski współpracownik, Iwan Fomiczew.

GPU odpowiednio się przygotowało na jego przyjazd. Fomiczew spotkał się z kierownictwem rzekomej organizacji, w całości złożonej z czekistów, pokazywano mu nawet grupy bojowców gotowych do powstania. Rozmawiał też z jednym z agentów Sawinkowa, Siergiejem Pawłowskim, który bardzo go namawiał, aby przekonał szefa do powrotu do Rosji i podjęcia walki z komunistami (w rzeczywistości Pawłowski został zwerbowany przez GPU).

Tymczasem Sawinkow wciąż zwlekał, tak jakby czuł pismo nosem. Przekonała go dopiero śmierć Lenina - uważał, że po zgonie wodza rewolucji w kraju zapanuje zamęt, co stworzy okazję do działania.

Bardzo się pomylił. Po śmierci Lenina władza bolszewików pozostała niezachwiania. Sawinkow nie wiedział o tym i 15 sierpnia 1924 roku nielegalnie przekroczył polsko-sowiecką granicę. Już następnego dnia został ujęty w Mińsku i przewieziony do Moskwy. Trafił na Łubiankę, gdzie "Żelazny Feliks" złożył mu propozycję nie do odrzucenia: życie w zamian za współpracę.

Sawinkow zgodził się i podczas procesu przyznał do wszystkich zarzutów. Publicznie pokajał się za swoje winy, uznając, że straszliwie błądził, sprzeciwiając się władzy sowieckiej. Wezwał innych wrogów nowego ustroju, aby zaprzestali bezsensownego oporu. W ten sposób pogrzebał swoją legendę bezkompromisowego bojownika o wolność.

Mimo tej publicznej pokuty skazano go na śmierć, choć później wyrok zamieniono na 10 lat więzienia. Siedział na Łubiance, w dość luksusowych warunkach, ale źle znosił odosobnienie. 7 maja 1925 roku wyskoczył z okna pokoju na piątym piętrze (według innej wersji został wyrzucony przez strażników). Poniósł śmierć na miejscu.

Andrzej Goworski

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama