Ten pasażer był jak VIP. W samolocie potraktowali go jak króla

Okazuje się, że nie trzeba być ani VIP-em, ani też prezydentem mocarstwa, aby odbyć samotny lot. Zamiast prywatnego odrzutowca wystarczy lot rejsowy. Jedyny warunek jest taki, że inni pasażerowie muszą zrezygnować. To się nazywa szczęście.

Podróż rodem z filmu

Marzyliście kiedyś o locie prywatnym odrzutowcem? Nie jest to co prawda ekologiczne i tanie, jednak spora dawka luksusu potrafi rozbudzić marzenia. Okazuje się, że do przeżycia takiej wyjątkowej przygody nie potrzeba ani góry pieniędzy, ani nawet prywatnego samolotu. Wystarczy mieć... pecha i szczęście jednocześnie.

Wszystko zaczęło się w niedzielę, gdy opóźnieniu uległ lot z Oklahoma City do Charlotte w USA. Linie lotnicze American Airlines skazały pasażerów na długie oczekiwanie - lot, który miał wystartować o 6:30, finalnie wyruszył dopiero 18 godzin później! Choć pierwotnie do samolotu ustawiała się kolejka, to przed właściwym startem oczekujący zniknęli. Nic dziwnego, wszak gigantyczne opóźnienie zmotywowało ich do szukania innych połączeń.

Reklama

Samotny pasażer, czyli VIP

Obsługa, widząc brak jakiejkolwiek kolejki oczekujących, mogła spodziewać się pustego przebiegu samolotu. Jakie było ich zdziwienie, gdy do wejścia na pokład stawiła się dosłownie jedna osoba. Był to Phil Stringer, który poczekał na opóźniony lot i zgodnie ze swoim biletem, stawił się w bramce o określonej godzinie. Był to jedyny pasażer, który wsiadł na pokład.

Co mogli zrobić pracownicy linii lotniczych? Lot i tak musiał się odbyć, a chociaż liczba pasażerów nie była zawrotna, to i tak należało dopełnić wszelkich procedur. Na przykład prezentacji bezpieczeństwa, która przybrała niecodzienną formę - stewardessa oznajmiła, że wygłasza ją specjalnie dla jedynego gościa na pokładzie. Ten mógł na dodatek wybrać dowolne miejsce i otrzymał sporo przekąsek oraz napojów. Nie miał wszak konkurencji.

Niekomfortowo, ale szalenie ciekawie

Sytuacja była dla Phila dość niekomfortowa - przynajmniej z początku, gdy uznał swoją obecność jako jedynego pasażera za niedogodność. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Obsługa samolotu przyznała, że obsługa tylko jednego pasażera jest czymś wyjątkowym i w żadnym wypadku nie był to problem - wręcz przeciwnie.

Ostatecznie wszyscy wydawali się zadowoleni z zaistniałej sytuacji. No może poza pasażerami, którzy ostatecznie zrezygnowali z lotu, bo zabrakło im cierpliwości.

Polecamy na Antyweb | Jak kupić bilet komunikacji miejskiej przez internet?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samolot | podróż | pasażerowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy