Craft Beer Week: Jak piłem na festiwalu piwa

Tak jak planowałem, odwiedziłem Craft Beer Week, który odbywał się w krakowskiej "Fabryce". Bardzo chciałem opisać wszystko co się tam działo rzetelnie i ze szczegółami, ale żeby tego dokonać musiałbym nie trzeźwieć przez kilka dni. Na taki luksus nie mogłem sobie jednak pozwolić, zatem moja relacja z piwnego festiwalu będzie nierzetelna i całkowicie subiektywna.

Craft Beer Week to mówiąc w największym skrócie - festiwal piw rzemieślniczych. To tu swoimi wyrobami mogą pochwalić się małe browary i piwowarzy-pasjonaci. To również idealna okazja dla wszystkich miłośników dobrego piwa, by wybrać swoje ulubione spośród kilkudziesięciu rodzajów złotego trunku i na własnych kubkach smakowych doświadczyć rewolucji.

Mowa oczywiście o piwnej rewolucji, bo Craft Beer Week to niezbity dowód na to, że ta wciąż trwa, a bojowników o jakość i różnorodność piwa w kraju nad Wisłą wciąż przybywa. Naocznie mogli przekonać się o tym organizatorzy festiwalu, którzy już pierwszego dnia imprezy musieli zmierzyć się z dzikimi tłumami szturmującymi bramy postindustrialnego klubu "Fabryka".

Spragnionych dobrego piwa było tak wielu, że w pewnym momencie wstrzymano sprzedaż biletów, aby birofile nie stratowali siebie nawzajem krążąc po salach "Fabryki". Sukces frekwencyjny pierwszej takiej imprezy odbywającej się w Krakowie przerósł oczekiwania wszystkich. W kuluarach mówi się około dziesięciu tysiącach ludzi, którzy w piątek, sobotę i niedzielę przewinęli się przez festiwal.

Piwne rewolucje w piątkowy i sobotni wieczór nie koncentrowały się jednak tylko na Zabłociu, lecz "rozlewały" po pozostałych zakamarkach Krakowa. Ja już w piątek trafiłem na jedną z pobocznych imprez towarzyszących Craft Beer Weekowi - była to premiera zorganizowana przez ekipę Beer City, która w pubie Non Iron podpięli pierwszą beczkę swojego piwa Krak I.

Jak przystało na debiut, była oczywiście degustacja. Delektowanie się karmelowo-ziołową goryczką krakowskiego English IPA przerywały szokujące doniesienia o tłumach szturmujących bramy festiwalu. Postanowiłem więc nie przenosić się tego dnia do "Fabryki" i nieco bliżej zapoznać się z walorami Kraka pierwszego (I w nazwie oznacza numer warki).

Czas pokazał, że była to dobra decyzja. W sobotę tłumy były już mniejsze, a w niedzielę okazało się, że debiutanckie piwo z Beer City zostało docenione przez publikę mianem najlepszego na festiwalu. Tutaj ukłony i gratulacje dla piwnej załogi z Krakowa. Takiego debiutu wielu może pozazdrościć.

Koniec końców na teren "Fabryki" dotarłem dopiero w sobotni wieczór. Niestety nie miałem okazji "przybić piątki" z Tomkiem Kopyrą, zdecydowanie najpopularniejszym piwnym blogerem RP, który zdążył zmyć się już z Craft Beer Weeka, ale nie rozpaczałem. Na pocieszenie miałem setki litrów wyśmienitego piwa.

Reklama

Ruszyłem zatem na rozpoznanie festiwalowego terenu. Gdy jednak obszedłem wszystkie spowite lekkim mrokiem sale, mój entuzjazm opadł. Zdałem sobie bowiem sprawę, że spróbowanie wszystkich piw, a nawet jedynie nowości przekracza moje ludzkie możliwości. Trudno - pomyślałem - niech się dzieje wola nieba. I ruszyłem między krany w piwny wir.

Pierwsze kroki skierowałem w stronę stoiska bieszczadzkiego Ursa Maoira gdzie skusiło mnie lekkie, orzeźwiające ciemne IPA, którego nazwy w ogólnym rozgardiaszu nie zapamiętałem.   

Kolejnym przystankiem był namiot browaru Wrężel. Tam po krótkim sondażu wybrałem AIPA, czyli American India Pale Ale. Mocne, ale bardzo owocowe w aromacie i słodko-karmelowe w smaku. Bardzo pijalne i tylko mnie rozochociło. Chciałem więcej piwa!

Następne wybrałem już jednak nie na "chybił-trafił", lecz kierując się opinią jednego z gości. "Spróbuj pszenicy od chłopaków z Dukli. Jest zdecydowanie najlepsza na festiwalu" - usłyszałem. Długo nie trzeba mnie było namawiać. Wkrótce z kraniku na stoisku Browaru Dukla lał się "Ostatni Sprawiedliwy". Naprawdę dobre piwo pszeniczne, o lekko bananowym zapachu, gęstej pianie i wyrazistym smaku. Absolutnie zgodne ze stylem i godne polecenia.

Po krótkiej wizycie na stoisku Beer City, obrałem cel na okazały namiot ekipy Doctor Brew. Tam długo nie mogłem zdecydować się, czym napełnić szklankę. Młoda dama stojąca przy kranach długo i bez zniecierpliwienia opowiadała mi o ofercie browaru, serwując darmowe próbki. W końcu zdecydowałem się na Cascadian Dark Ale. Ciemne, z obfitą biała pianą i dominującym jak dla mnie smakiem kawy. Jeśli ktoś lubi taki styl - z pewnością nie będzie zawiedziony.

Ostatni piwny przystanek poprzedzony został serią towarzyskich spotkań i degustacji bliżej nieokreślonych piw, do stoiska Strefy Piwa udawałem się już lekko chwiejnym krokiem. Pamiętam jednak doskonale, słowa kolegi podającego mi pokal: "Proszę - będzie idealne na dobicie". Browar Podgórz i jego "Luzy Rajtuzy" na szczęście mnie nie dobiły, więc mogę napisać, że to kolejne dobre piwo, jakiego miałem okazję tego wieczoru spróbować.

Jak celnie zauważyli organizatorzy Craft Beer Week, piwna rewolucja nabrała takiej szybkości, że nawet najbardziej wytrwali nie są w stanie spróbować każdej nowości. Dlatego też imprezy takie jak przegląd piw rzemieślniczych są jak najbardziej wskazane i doceniane zarówno przez amatorów piwa, jak i przez tych nieco bardziej zaawansowanych birofilów.

Choć podczas krakowskiego Craft Beer Week udało mi się zaledwie liznąć wierzchołka piwnej góry lodowej, swój przegląd uważam za udany. I nie przejmuję się opiniami sceptyków, twierdzących, że ta rewolucja rozpija swoje dzieci. Do zobaczenia na następnym festiwalu!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy