Zbudował opancerzony transporter, by zaciągnąć się do armii

Kiedy emerytowany kierowca ciężarówki Walery Kryżow zgłosił się do ukraińskich sił rządowych oferując pomoc w walce z separatystami, usłyszał, że jest za stary. 63-latek nie dał jednak za wygraną. Niebawem ponowił swoją ofertę pomocy. Tym razem jednak wrócił o wiele lepiej wyposażony...

Ta historia przypomina scenariusz odcinka "Drużyny A", z tym, że nie występuje w niej BA Barracus. W jego rolę wcielił się 63-letni emerytowany kierowca z Krzywego Rogu. Gdy rząd odrzucił jego ofertę pomocy w walce z rosyjskimi separatystami, postanowił złożyć ją ponownie. Tym razem wyposażając się w o wiele lepsze argumenty.

Waleri Kryżow to człowiek, który nigdy się nie poddaje. Aby móc pomagać swemu krajowi w trudnych chwilach, bez wahania sprzedał mieszkanie, a za uzyskane pieniądze zakupił wielką ciężarówkę. Na tym jednak nie poprzestał. Przerobił starego MAZ-a na transporter opancerzony, który przystroił ukraińskimi barwami i flagą Krzywego Rogu.

Reklama

Konwersja starego "woła roboczego" w militarny pojazd zajęła mu tydzień. Tyle czasu trwało spawanie MAZ-a, wyposażenie go w stalowe osłony i wymalowanie w wojskowe barwy. "Duch Krzywego Rogu" - bo taki napis widnieje na boku pojazdu - spodobał się na tyle, że wraz ze swoim właścicielem został wcielony do armii. Dziś służy w 40. Batalionie Obrony Terytorialnej i pilnuje, by rebelianci nie zbliżali się do miasta.

"Nikt mnie nie potrzebował, wszyscy mówili, że jestem za stary. Wtedy wróciłem z moją własną opancerzoną dywizją. No i gadka była już zupełnie inna" - mówi zadowolony z siebie Kryżow.

"Dziś szkolę rekrutów i wyjeżdżam na patrole moją ciężarówką. To piękne uczucie czuć się znów potrzebnym swojemu krajowi" - dodaje. I wyjaśnia, że decyzję podjął pod wpływem impulsu, nie konsultując jej z rodziną. Rodziną wciąż nieświadomą jego poświęcenia dla Ukrainy.

"Ludzie wciąż pytają mnie, jak moi krewni zareagowali na fakt, że sprzedałem mieszkanie. Ale ja wcale im tego nie powiedziałem. Dzieci wyprowadziły się wiele lat temu, a moja żona mieszka ze swoją matką. Ja zaś żyję teraz w moim czołgu i wszyscy są szczęśliwi" - opowiada.

Szczęśliwi, ale nie do końca. Walery jest jednym z nielicznych mieszkańców Krzywego Rogu, którego rozczarowało ostatnie postanowienie o zawieszeniu broni pomiędzy Ukraińcami a rebeliantami.

"Ja wiem, że to tak naprawdę dobre wieści dla wszystkich, ale szczerze mówiąc, bardzo chciałbym sprawdzić mój opancerzony pojazd w ogniu walki" - mówi dziarski 63-latek.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy