Polskie dzielnice grozy

Nie będziemy ukrywać, że do napisania tego tekstu skłoniły nas wasze komentarze pod zestawieniem najbardziej niebezpiecznych miast świata. 

10 najbardziej niebezpiecznych miast na Ziemi

Po jego publikacji zaczęliście do nas pisać, sugerując zebranie "do kupy" miejsc o najgorszej reputacji w Polsce. Postanowiliśmy więc porozmawiać z ludźmi z różnych miast i tak powstał nasz ranking.
Rzecz jasna nie byliśmy w stanie dotrzeć wszędzie, ale pod lupę wzięliśmy Warszawę, Kraków, Łódź, Śląsk, Trójmiasto, Wrocław, Szczecin i Poznań. Pytaliśmy ludzi, gdzie w ich miastach jest niebezpiecznie oraz co zagraża nieświadomym niczego turystom, zapędzającym się w "niewłaściwe" rejony. Odpowiedzi były różne. Niektóre pokrywały się ze stereotypowymi opiniami, niektóre wręcz przeciwnie.
Jeśli macie coś do dodania czy sprostowania - piszcie śmiało. Poinformujcie nas także, jeśli uważacie, że na liście zabrakło jakichś ważnych miejsc. Kto wie, może dzięki wam powstanie kolejn część zestawienia polskich miejsc grozy, których należy unikać? Zapraszamy zatem do lektury i konfrontacji naszych przykładów z własnymi przeżyciami.
Motywem przewodnim tego tekstu niech będą słowa Kazika Staszewskiego wyśpiewane w utworze "Nie ma litości"...

Reklama

(...) To nie przeciwko tobie - zrozum to wreszcie
Czy możesz poruszać się swobodnie po mieście?
Gdy zmrok zapadnie, masz ochotę na wędrówki...
Nie! Niebezpieczne są takie wędrówki

Bum, bum - w nocy słychać w parku strzały
Widziałem, lecz udaję że niczego nie widziałem
Na ulicy zatacza się kafar z wąsami
Być tu można tylko z jego pozwoleniami

Agresja jest wkoło podstawową zasadą
Z reguły źle się kończy, gdy zechcesz tutaj stanąć
Ja też klęczę w kałuży i krwawi mi nos,
A dziś to przecież wyjątkowo spokojna noc (...)

Trójmiasto

- Zawsze złą sławą cieszyły się: Stara Orunia, Nowy Port, Biskupia Górka i Stogi. Dużo starych budynków, często zamieszkiwanych przez patologię albo przesiedleńców, co nie płacili czynszów. Zawsze tam było jakoś tak zawadiacko. Sam się tam wychowałem, to wiem - mówi nam Kuba z Gdańska.
Piotr z Gdyni dodaje kolejne elementy do naszej układanki. - Gdynia Leszczynki czy Grabówek. Ulica Zamenhofa. Mieszkałem tam jako dzieciak i przez cztery lata w moim tylko bloku naliczyłem 5 czy 6 trupów.  Głównie "samobójstwa" z rękoma związanymi drutem kolczastym. Do tego bywało, że rano otwierasz drzwi, a tam siekiera wbita w ścianę naprzeciwko.

Gdynia Oksywie/Obłuże - tak zwany "Paged", czyli byłe osiedle kolejarzy i stoczniowców. Nieciekawa okolica... Kiedyś, wracając do domu, przechodziłem koło sklepu, a tu pod wejściem mili panowie w dresach ładują naboje do rewolweru.  Światowy rekord w biegu na 1000 metrów był mój... Poza tym w ciągu dnia brzydka, ale w miarę spokojna dzielnica.
- W Gdańsku: Orunia i Nowy Port. Wjeżdżasz z inną rejestracją niż gdańska i patrzą na ciebie jak na potencjalnego dawcę organów, felg, pieniędzy i czego tam jeszcze można chcieć. A Nowy Port nawet w piękny, letni dzień wygląda... mocno biednie. Ekstremalnie brudno, budynki zaniedbane i ogólnie tak jakoś odstraszająco - opowiada Piotr.Co na to wszystko policyjne raporty? Statystyki przeczą obiegowym opiniom. Według nich, do największej liczby zdarzeń dochodzi w centrach Gdyni, Gdańska i Sopotu. Najczęstsze zgłoszenia to wezwania do kradzieży, uszkodzeń samochodów czy zakłóceń porządku.

Łódź

- Limanka, Włókiennicza, Wschodnia, Abramowskiego - Bałuty, Śródmieście, Górna - wymienia jednym tchem Kamila, która w Łodzi mieszka od lat i prowadzi tu sklep.
- Mogą cię tam "skroić", napaść z nożem, zapytać za kim jesteś: za ŁKS czy za Widzewem? Źle odpowiesz i kłopoty murowane. Ostatnio lasce ukradli kurtkę i torbę i porzucili na drugim końcu miasta, a moją pracownicę pobili za to, że "za dobrze wyglądała". Najlepsze w tym wszystkim, że pobiła ją inna "laska" - komentuje.
Więcej do powiedzenia ma Andrzej. Rodowity łodzianin, który jednak z miasta wyjechał jakiś czas temu. Doskonale orientuje się jednak, co w łódzkiej trawie piszczy.
- W Śródmieściu złą sławą cieszą się ulice Wschodnia i Włókiennicza. To rejon, gdzie stoją stare poniszczone kamienice i mieszka tam element. To głównie rejon kibiców ŁKS i bardzo łatwo można zarobić za nic. Limanowskiego to kolejny rejon kibiców ŁKS, którzy szczycą się hasłem: "Morda nie szklanka, ŁKS Limanka".

- Inne miejsce, gdzie lepiej się nie zapuszczać to ulica Kilińskiego. W parku między Kilińskiego i Sienkiewicza napadło nas kilku gości bez żadnych pytań zaczęło nas okładać prawdopodobnie z użyciem kastetów, bo dwóch z nas skończyło w szpitalu, jeden miał drutowaną szczękę.
- Okolice targowiska Górniak były i są miejscem, gdzie kręci się wielu naciągaczy grających w trzy kary i handlujących trefnym złotem. Jeśli masz pecha, spotkasz tu też kieszonkowców.
- Bałuty, zwłaszcza stara część Bałut, okolice Rynku Bałuckiego to też niebezpieczne miejsca. Tam są stare kamienice, często zamieszkane przez biednych ludzi lub wykolejeńców z marginesu społecznego - kończy swoją opowieść Andrzej.
Raporty policji z kolei informują, że Bałuty słyną z kradzieży samochodów. Rekordowy był 2002 rok, kiedy w okolicy "Limanki", przestępczego obszaru ulic Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej, skradziono 1180 pojazdów. W tym rejonie odnotowanych jest też najwięcej napadów na tle seksualnym. Stanowią one ponad połowę wszystkich ataków w Łodzi.

Śląsk i Zagłębie

O życiu na pograniczu Zagłębia i Górnego Śląska sporo wie Jarek. W tych rejonach porusza się bowiem od 30 lat. Z chęcią informuje nas o ciemnej stronie swoich rodzinnych rejonów.- W Sosnowcu niebezpieczną dzielnicą jest z pewnością Zagórze. W skrócie mówiąc: bandytyzm, patologia, blokowiska. Każdy się boi tam wchodzić. Blokersi, handlarze dragów i kibice Zagłębia nie uznający niczego i nikogo. Bywa, że przeganiają nawet innych kibiców z Sosnowca, którzy przyjeżdżają z innych dzielnic.
- W Bytomiu nieciekawie jest przy Dworcowej. Strach tam wchodzić. Żebractwo, Romowie, przeróżne rzezimiechy.
- Katowice Szopienice. Dzielnica przy torach kolejowych. Rozpadające się familoki. Dzieciaki zbierają węgiel, a starsi po prostu kradną, wysypując go z wagonów na tory - opisuje śląską rzeczywistość Jarek.
Iwona opowiada nam o Gliwicach, mieście w którym się urodziła i spędziła większość swojego życia.
- W każdej dzielnicy Gliwic jest niebezpiecznie. Wszędzie mieszkają osoby, które mogą wystawiać swojej dzielnicy złe świadectwo. Przykłady? Osiedle Łabędy i Kopernik. Tam o awanturę nietrudno, bo zamieszkują ją kibice Górnika i Piasta. Dalej Sośnica - kopalniane, sypialniane osiedle. Następnie Osiedle Sikornik, Gwardii Ludowej.
- Jest też tzw. trójkąt bermudzki. To okolice: Franciszkańska, Błogosławionego Czesława i św. Cecylii, Sportowej, Hutniczej. Tam mieszkają niewykształceni ludzie, margines społeczny - relacjonuje.
- Wszędzie można dostać w łeb. Im starszy familok, tym gorzej. Najlepiej po prostu nie wychodzić po zmroku i nie włóczyć się po podejrzanych miejscach - podsumowuje krótko rozważania poprzedników Bartosz, mieszkaniec Katowic.




Kraków

Choć to miasto kultury i sztuki, raporty policyjne mówią też co innego. Kraków jest miastem, gdzie popełnianych jest bardzo dużo przestępstw. Walki między gangami, brutalne morderstwa, napady, kradzieże, włamania, pobicia, wymuszenia - to wszystko dzieje się na ulicach i osiedlach dawnej stolicy Polski.
Od lat za najbardziej niebezpieczną dzielnicę miasta uchodzi Nowa Huta. Czy to prawda? I tak, i nie. Choć wciąż przoduje w ilości rozbojów i bójek, to o wiele więcej kradzieży ma miejsce w centrum miasta. Rynek Główny, okolice dworca i Kazimierz - to tam najłatwiej zostać okradzionym.
Nic w tym dziwnego. Po zmroku w Krakowie najwięcej ludzi na ulicach porusza się właśnie w okolicach odwiedzanych przez turystów i bywalców lokali w Rynku. Specyficzna mieszanka "napływowej" klienteli sprawia, że w pozornie bezpiecznych miejscach może zrobić się naprawdę gorąco. Przykład? Choćby wiodąca do Sukiennic i Ratusza ulica Szewska.
- Tam do awantur dochodzi co tydzień. Tuż obok siebie znajdują się cztery popularne kluby muzyczne. Osoby, których ochrona nie wpuści do środka, bądź ci, którzy wytaczają się na zewnątrz, często szukają zaczepki u przechodniów. Nie tak dawno, gdy latem wracaliśmy z imprezy, przyczepił się tam do nas jakiś pijany gość. Zaczął szarpać i oskarżał o kradzież telefonu. Poszliśmy dalej, ale on pobiegł za nami aż do nocnego sklepu spożywczego. Zrobił istną demolkę. Był pod wpływem narkotyków, ledwo uspokoiliśmy go we trzech. A jak przyjechała ochrona, to z rozpędu pałkami dostało się i nam - opowiada Paweł, bywalec krakowskich lokali.
Swojego czasu za niebezpieczne uchodziły również Kazimierz i Stare Podgórze, ale te dzielnice w ostatnich latach znacznie się ucywilizowały. Co ważne - nie należy wierzyć tym, którzy przestrzegają przed grasującymi po ulicach kibolami. Wbrew obiegowej opinii, raczej nie zdarza się, żeby w wojnach pseudokibicowskich gangów ucierpiał ktoś postronny. Krakowianie już dawno nauczyli się, że otwarte manifestowanie klubowych sympatii może się tu źle skończyć.
Źle skończyć się może także parkowanie na cieszących się złą sławą osiedlach. Mieszkańcy Azorów do dziś pamiętają, jak wandale ukradli koła w kilku parkujących tam samochodach, a łącznie 30 uszkodzili.

Szczecin

Szczecińska dzielnica Niebuszewo przez wiele lat była znana jako przestępcze centrum miasta. Bardzo długo zajmowała pierwsze miejsce pod względem morderstw, gwałtów i napadów. W ościennych miejscowościach, jak powiedział nam jeden z mieszkańców Szczecina, krążyły legendy o tym, jak szybko można w Niebuszewie stracić zęby, a nawet życie. Niewiele jest na tyle odważnych osób, by spacerować po dzielnicy późnym wieczorem lub w nocy.

Jak w większości miejsc, najgorzej mają nowi mieszkańcy. Choć i długoletnich wybryki chuligańskie też dotykają. Na jednym ze szczecińskich forów internetowych pojawił się wpis: "Na zajęciach z samoobrony nawet się śmiejemy że na zaliczenie trzeba będzie przetrwać noc na Niebuszewie, więc to niejedna opinia że jest tam źle." Raport szczecińskiej policji za 2011 rok potwierdza dotychczasową renomę dzielnicy. Wraz z Śródmieściem, okazały się najniebezpieczniejszymi dzielnicami Szczecina.

Poznań

W Poznaniu złą sławą szczyci się Wilda. Mieszkańcy stolicy Wielkopolski twierdzą, że im głębiej się wchodzi między budynki, tym jest niebezpieczniej. W sieci krąży opowieść, jak do jednego z mieszkań na Wildzie chuligani próbowali wtargnąć siłą. Na szczęście wejściowe drzwi wytrzymały. Mieszkańcy twierdzą, że za oknami dzieją się sceny niczym z filmów akcji. Wspominają, że jakiś czas temu po dzielnicy grasował też groźny nożownik. Przerażeni mieszkańcy próbowali walczyć z przestępczością. Organizowali straże sąsiedzkie, jednak to obniżyło kryminalne statystyki tylko nieznacznie.
Oczywiście, nie jest to norma, jednak po zmroku lepiej nie wychodzić z bloku. Tak też radzą poznańscy policjanci, którzy stworzyli mapę zagrożeń. Mimo tego, że najwięcej przestępstw jest notowanych na Nowym Mieście, to jednak są to drobne kradzieże i awantury pomiędzy wracającymi z imprez. Natomiast na Wildzie można bardzo szybko spotkać się z czyjąś pięścią. Tam jest odnotowywanych najwięcej rozbojów i bójek.

Do niezbyt bezpiecznych dzielnic zaliczyć można także Jeżyce i Dębiec. Ale w porównaniu z Wildą, panuje tam istna sielanka.

Wrocław

We Wrocławiu od zawsze złą sławą cieszył się tak zwany "trójkąt bermudzki". Jest to potoczna nazwa części Przedmieścia Oławskiego. Najczęściej obszar "trójkąta bermudzkiego" zawęża się do małego obszaru zamkniętego ulicami Pułaskiego, Traugutta i Kościuszki. Jednak zgodnie z naszymi informacjami i opiniami znajomych wrocławian, "trójkąt" stał się spokojniejszy. Opowieści o "trójkącie" to prawdopodobnie resztki złej sławy, którą się kiedyś cieszyła ta dzielnica.

Obecnie niezbyt dobrą opinię mają zamieszkiwane przez dużą liczbę Romów Ołbin oraz Huby. Według policyjnych statystyk, to właśnie w tych dzielnicach jest najwięcej kradzieży i rozbojów. Podobnie złą sławą cieszy się Nadodrze, gdzie, jak to zostało określone przez znajomego lekarza pogotowia ratunkowego, jest sporo samookaleczeń. Znaczy to tylko tyle, że bójki z użyciem niebezpiecznych narzędzi nie są zgłaszane.

Warszawa

Mroczna, stara architektura warszawskiej Pragi-Północ jednych zachwyca, a innych przeraża. Według statystyk aż 45 proc. mieszkańców Warszawy uważa, że Praga-Północ jest niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza okolice ulic Brzeskiej, Stalowej, Targowej, Kijowskiej i  11 listopada.

 Policyjne statystyki mówią, że najczęstsze są rozboje, bójki, kradzieże, handel narkotykami i wymuszenia.  Na forum dotyczącym bezpieczeństwa w Warszawie znaleźliśmy wpis mieszkanki lewobrzeżnej Warszawy: "Gdy pracowałam na Pradze zdarzało się miedzy innymi: wyrywanie torebek, zrywanie łańcuszków z szyi, wybijanie szyb w samochodach, kradzież kołpaków z kół, itp. itd. Aha, wszystko to w biały dzień."

Wydawałoby się, że Mokotów zamieszkiwany przez artystów, celebrytów, znanych dziennikarzy jest oazą spokoju. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Policyjne dane mówią, że to właśnie Mokotów jest jedną z najniebezpieczniejszych dzielnic Warszawy. W 2010 roku odnotowano 4375 przestępstw. Głównie były to kradzieże samochodów, włamania i rozboje. Jak powiedział nam jeden z mieszkańców Mokotowa: "Trzeba pamiętać, że oprócz apartamentowców i drogich hoteli, na Mokotowie są jeszcze stare kamienice i bloki. A przy każdej klatce małolaty grożą policji napisami na ścianach".

Mimo że w sondzie na najniebezpieczniejszą dzielnicę stolicy drugie miejsce zajęła Praga-Południe, to policjanci twierdzą, że nie jest aż tak źle. Zajmuje ona dopiero 4. miejsce w policyjnym rankingu. Wyprzedza ją jeszcze Śródmieście. Prawdziwą plagą są handlarze narkotykami i Romowie, którzy są w czołówce statystyk dotyczących rozbojów i kradzieży. Najniebezpieczniej jest w okolicach Stadionu Narodowego.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kamienica | Wrocław | Szczecin | Gdynia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy