Mieszkają w kanałach Las Vegas, nie chcą wracać na górę

Są mieszkańcami jednego z najbardziej rozpoznawalnych miast świata, ale wielu z nich nawet nie pamięta, jak wyglądają słynne kasyna. Za cztery ściany nie służą im drogie apartamenty, tylko zimne betonowe ściany kanałów przeciwpowodziowych. Jakimś cudem nie wyobrażają sobie powrotu na górę.

W świetle ogromnych neonów na głównej ulicy Miasta Grzechu, słynnej "The Strip", czasami trudno jest zauważyć, że nastała noc. Są jednak w Las Vegas ludzie, którzy często nie widują nawet słońca. To mieszkańcy tamtejszych kanałów przeciwpowodziowych. 300 - 400 osób zdanych na siebie i łaskę Matki Natury. Nie wierzą oni w jaśniejszą przyszłość. Dla nich liczy się przetrwanie.

Dziennikarz Matthew O'Brien, autor książki "Beneath the Neon", od 12 lat pomaga tym, którzy wybrali życie w podziemiach. Nie tylko dokumentuje ich zmagania z rzeczywistością, jakże daleką od tej, w jakiej żyją przyjeżdżający do Vegas na wieczór kawalerski mężczyźni, ale stara się zrobić wszystko, by mogli oni wyjść z kanałów.

Reklama

W podziemiach Stolicy Rozrywki swój dom znaleźli nie tylko wykolejeńcy życiowi, ale i artyści, a nawet osoby mające stałą pracę.

- Nie jest tak źle, jak się tego spodziewałam - mówi Sharon, jedna z rozmówczyń O'Briena, która w kanałach mieszka od 2004 r. Wielu innych też zdołało przywyknąć do bezsłonecznej rzeczywistości betonowych korytarzy. Jest tam tak zimno, że niepotrzebne są lodówki, by przechowywać jedzenie. Produkty spożywcze wystarczy położyć na ziemi.

Za łóżka mieszkańcom kanałów służą najczęściej stare materace. Te przykrywa się kocami lub montuje na prowizorycznych stelażach. Sharon zrobiła sobie taki z wózka sklepowego. Za resztę sprzętów gospodarstwa domowego służą jej rzeczy pozyskane z salonów gier.

Wiele osób, które wybrały życie pod poziomem ulicy, żyje właśnie z tego, co znajdzie na należących do kasyn śmietnikach lub drobnych pozostawianych przez ich gości. "Legowiska" najsprytniejszych wyglądają tak, że gdyby nie brak prądu, to można by pomylić je z zagraconymi, ale jednak mieszkaniami.

Ricky, mieszkający za zasłoną zrobioną z sukna, które służyło niegdyś za obicie stołu krupierskiego, dzieli się z dziennikarzem smutnym, choć niestety bardzo celnym spostrzeżeniem. Wybrał kanały dlatego, że są one "pewne".

- Znam swoją przeszłość i przyszłość. Siedziałem w więzieniu i wiem, że "na powierzchni" nie dostanę już żadnej pracy, tym samym nie będę miał za co wynająć mieszkania. W kanałach nie muszę się o to martwić.

Mężczyzna żyje ze zbieractwa. O'Brien podkreśla, że jest on też tutejszym artystą. Większość napisów, nota bene będących cytatami z wielkich dzieł, które zdobią ściany kanałów, to jego zasługa. 

Nie wszyscy jednak są tak zaradni. Dlatego dziennikarz powołał do życia inicjatywę obywatelską "Shine a Light" ("Promyk światła"), która stara się zaopatrywać mieszkańców podziemi Vegas w ciepłą odzież, koce, czystą wodę oraz zapewnić im opiekę medyczną.

W idealnym świecie nikt przy zdrowych zmysłach nie zdecydowałby się na życie pod ulicą. W tym, któremu daleko do doskonałości, nie brakuje na szczęście tych, którym los pokrzywdzonych nie jest obojętny.

Michał Ostasz

---

W materiale wykorzystano cytaty z filmu dokumentalnego "Under the Strip".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy