Aleksandr Łukaszenko. Czy tworzy dynastię władców?

Aleksandr Łukaszenko po raz czwarty wygrał wybory prezydenckie na Białorusi. Jednak od kilku lat oficjalnie mówi, że jego miejsce zajmie Kola - jego najmłodszy syn. Czy Białoruś czekają rządy dynastyczne rodziny Łukaszenków?

Białoruś leży pomiędzy Polską a Rosją. W 1990 roku deklaruje ona swoją niezależność od Związku Sowieckiego. Alaksandr Ryhorawicz Łukaszenka jest jej pierwszym i jedynym prezydentem. Wprowadzając zmiany w konstytucji, stopniowo tworzy autorytarny reżim oparty na jednej osobie: jest to ostatnia istniejąca jeszcze w Europie dyktatura o inspiracji stalinowskiej.

W 2014 roku Łukaszenka świętuje 20-lecie absolutnej władzy nad Białorusią. Ma zaledwie 59 lat. Jest ojcem trojga dzieci, z których najmłodszy, pochodzący z pozamałżeńskiego związku chłopiec, wychowywany jest przez Łukaszenkę na przyszłego następcę. O tym, być może, przyszłym władcy Białorusi można przeczytać szerzej w książce "Dzieci dyktatorów", autorstwa Jean-Christophe'a Brisarda i Claude'a Quetela. Poniżej publikujemy jej fragmenty:

Reklama

Ukochany prezydent i ojciec

Łukaszenka był czterokrotnie wybrany na prezydenta (w 2001, 2006, 2010 i 2015 roku) w trakcie wyborów, które opozycja oraz międzynarodowi obserwatorzy uznali za niedemokratyczne: za każdym razem został wybrany w pierwszej turze przez około 80 procent głosów. Unia Europejska wprowadza sankcję, odmawiając mu wizy do krajów będących jej członkami. Kiedy w 1994 roku Łukaszenka staje po raz pierwszy na czele Białorusi, jest ojcem dwóch nastoletnich synów: 19-letniego Wiktora oraz 14-letniego Dmitrija.

Alaksandr Łukaszenka spotyka swoją żonę Halinę Radyjonaunę Żauniarowicz w szkole. Pobierają się w 1975 roku, kiedy są jeszcze studentami. Wiktor i Dmitrij urodzą się kolejno w 1975 i 1980 roku. Studiują stosunki międzynarodowe na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym. Starszy, Wiktor, kształci się na "dyplomatę", młodszy, Dmitrij, specjalizuje się w dziedzinie prawa międzynarodowego.

Po ukończeniu studiów obydwaj odbywają służbę wojskową w szeregach sił zbrojnych. Nawet jeśli Białoruś zachowała obowiązek służby wojskowej, nie dotyczy on osób, które ukończyły studia. Wiktor i Dmitrij odbywają jednak służbę, prawdopodobnie na prośbę ojca. Sam Alaksandr Łukaszenka odbył swoją służbę wojskową w okresie sowieckim w służbach przygranicznych.

Jego synowie kontynuują więc rodzinną tradycję. Służą w przygranicznym Specnazie (siłach specjalnych) - jednostce przeznaczonej do walki z kontrabandą oraz nielegalną migracją.

Żenią się z młodymi dziewczynami pochodzącymi z ich rodzinnego miasta Szkłowa. Starszy ma czwórkę dzieci, młodszy trójkę. Rodzinny obraz bliski jest doskonałości! (...)

Dla białoruskiego przywódcy ta cnotliwa rodzina jest atutem, nawet jeśli chodzi o jego wizerunek polityczny. Oficjalna propaganda bezustannie podkreśla moralność prezydenckiej polityki. Charyzma Alaksandra Łukaszenki ma zresztą raczej podłoże moralne niż polityczne. Łukaszenka pyszni się, kiedy przypisuje mu się "sprawiedliwość", "uczciwość", "szczerość" i "popularność".

W swoich przemowach określa on siebie jako osobę bez zarzutu, najuczciwszego z prezydentów. Postępowanie jego dzieci musi w pełni odpowiadać temu wizerunkowi. Zwracając się do dziennikarzy, Łukaszenka oświadcza:
- Mam dobre dzieci. Nikt nie zna ich w Mińsku, a to jest najważniejsze.

Największym sukcesem prezydenta, wielkiego polityka, jest fakt, że nikt niczego nie wie o jego dzieciach ani o innych członkach jego rodziny. Dowodzi to, że są oni takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni.

Ciche bogactwo

(...) Im bardziej Alaksandr Łukaszenka pociąga za czułą strunę, opowiadając o nędzy swoich dzieci, tym bardziej oddala się od rzeczywistości. Dzieci prezydenta nie są znowu aż tak nieszczęśliwe. I tak Wiktor, który jest jego doradcą, wybudował sobie w 2006 roku luksusową willę w pobliżu oficjalnej rezydencji prezydenckiej. Jej koszt nie jest znany, ale ogólnie wiadomo, że ceny domów w tej dzielnicy wahają się między 400 000 a 800 000 euro. Natomiast średnia pensja na Białorusi w 2006 roku nie przekraczała 200 euro miesięcznie.

Młodszy syn, Dmitrij, stoi na czele państwowego stowarzyszenia pod nazwą Prezydenckiego Klubu Sportowego. Organizacja ta ma na celu materialne wspomaganie sportowców. Wszelkie próby niezależnych dziennikarzy usiłujących otrzymać więcej informacji o klubie - na przykład, kto go finansuje? - spotykają się z odmową, ponieważ są nieuzasadnione. Dmitrij jest również członkiem Narodowego Komitetu Olimpijskiego Republiki Białorusi.

[Prezydent deklaruje, że nikt z rodziny nie może zajmować się biznesem - przyp. SZ], a przecież Prezydencki Klub Sportowy jest biznesem! I sam Dmitrij w przemowie transmitowanej przez kanał telewizji państwowej przyznał się, nie bez pewnej dumy, do licznych sukcesów w sferze interesów.

- Założyliśmy - jest to znany i powszechnie rozgłoszony fakt - Sport-pari [spółkę organizującą zawody sportowe oraz zakłady - przyp. SZ] i galerię handlową Belaz. Pracujemy również nad przygotowaniem pól golfowych i wyjątkowego kompleksu w pobliżu jednej z obwodnic, który nazywać się będzie Nottingham. Będą tam budynki mieszkalne oraz wyposażenie sportowe.

Koncentracja władzy

Dzieci Łukaszenki robią interesy. Nawet jeśli nie podoba się to prezydentowi. Nie zajmują się za to polityką. Przysięgam. W początkach swojego mandatu białoruski lider stanowczo zapewniał, że jako prezydent narodu nie zaakceptuje on najmniejszego przejawu nepotyzmu, że jego rodzina nie będzie uczestniczyła w życiu politycznym. W 1997 roku pewien dziennikarz zadaje pytanie:

- A członkowie pana rodziny, czy pomagają panu?

- Żartuje pan? - Alaksander Łukaszenka zachłystuje się prawie z oburzenia. Jak można przypuszczać coś podobnego? - Nikt nie widział mojej żony ani moich dzieci w gronie moich doradców. (...)

Zapamiętajmy te słowa, ponieważ zdanie Łukaszenki bardzo szybko i całkowicie ulegnie zmianie! Zaraz po ukończeniu służby wojskowej najstarszy syn Wiktor zaczyna pracować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Natychmiast mianowany zostaje pierwszym sekretarzem do spraw Europy Zachodniej. Zazwyczaj początkujący współpracownicy stopniowo wspinają się na najwyższy stopień ministerstwa: są najpierw asystentami, redaktorami, attaché, trzecim, drugim i wreszcie pierwszym sekretarzem. Syn prezydenta od razu sprawuje tę najważniejszą funkcję. Ale to nie wystarcza.

W 2003 roku Wiktor przyłącza się do państwowej firmy naukowo-produkcyjnej "Agat". Placówka ta skupia się na rozwoju wyposażenia wojskowego. Syn prezydenta odpowiedzialny jest za sprzedaż sprzętu wojskowego za granicą. Stanowisko zarazem lukratywne i niezwykle strategiczne. Dwa lata później, w 2005 roku, ojciec mianuje go doradcą prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego. W hierarchii władz białoruskich jest to funkcja przewyższająca funkcję ministra. Wiktor ma wtedy zaledwie 29 lat.

Informacje dotyczące działalności Wiktora Łukaszenki jako doradcy prezydenta do spraw bezpieczeństwa, jak również odnoszące się do samego Wiktora, są bardzo poufne. Ojciec i syn Łukaszenkowie koncentrują więc w swoich rękach władzę ekonomiczną, polityczną i wojskową w kraju. W oczach narodowej klasy politycznej utrwala się obraz dynastii Łukaszenków stojącej na czele Białorusi. (...)

Wiktor i Dmitrij odgrywają więc w pełni swoją rolę w systemie Łukaszenki. Jeden w bezpieczeństwie, drugi w interesach. Ale żaden z nich nie jest zdolny przejąć po ojcu kierownictwa kraju.

Kola, bękart dyktatora

Ale pod tym względem Alaksandr Łukaszenka jeszcze nie powiedział ostatniego słowa: w wieku 50 lat po raz trzeci zostaje ojcem. I ponownie ma syna! Nikołaj przychodzi na świat 31 sierpnia 2004 roku i jest owocem pozamałżeńskiego związku. Podkreślić należy, że szczęśliwy ojciec urodzony 30 sierpnia 1954 roku zdecyduje się w 2010 roku na zmianę tej daty w swojej biografii. Pragnąc świętować swoje urodziny w tym samym czasie co jego syn Kola, prezydent pozwoli sobie na przesunięcie daty swych urodzin na 31 sierpnia!

Jak dotąd nie istnieje żadna oficjalna informacja pozwalająca odkryć tożsamość matki Koli Łukaszenki. Prezydentowi wymyka się jedynie pewnego dnia, że matka jego syna "[jest] lekarzem". Obce media zaś otwarcie nazywają ją "cywilną małżonką" szefa białoruskiego państwa. Irina Abelskaja wcześniej już była mężatką. Z tego związku ma syna Dmitrija. Kiedy spotyka się z Łukaszenką, jest rozwódką. Z zawodu jest ona lekarzem endokrynologiem mianowanym w 2001 roku dyrektorem Republikańskiego Szpitala Zarządu Sprawami Prezydenta Republiki Białorusi, w którym leczy kierujących krajem członków nomenklatury.

W 2007 roku z nieznanych przyczyn "cywilna małżonka" pozbawiona zostaje nie tylko prestiżowego stanowiska, ale również prawa do wychowywania syna Koli. Staje się zwykłym lekarzem pracującym w centrum diagnostyki oraz zdrowia w Mińsku. Niełaska ta potrwa dwa lata, po których prezydent pozwala jej ponownie na przejęcie kierownictwa Republikańskiego Szpitala Zarządu Sprawami Prezydenta Republiki Białorusi, ale Kola nadal wychowywany jest bez swojej matki. (...)

Troskliwy tatuś

Mimo wszystko Łukaszenka bardzo szybko otwarcie zaczyna obnosić się ze swoim najmłodszym synem. Dziecko ma zaledwie cztery lata, kiedy wiosną 2008 roku oficjalnie pojawia się u boku ojca w publicznych miejscach: w subbotnik - obowiązkowy i niepłatny dzień pracy, zwyczaj wywodzący się z dawnej sowieckiej tradycji, do której powrócił Łukaszenka w 1997 roku, podczas meczów hokeja oraz służbowych podróży ojca po Białorusi, jak również za granicą. Wygląda na to, że białoruski lider nie może się obejść bez małego chłopca. On, równie twardy mężczyzna, odkrywa w sobie nieoczekiwaną ojcowską pasję.

Dwaj najstarsi synowie Łukaszenki musieli być szczęśliwi, odkrywając tę nową cechę ojcowskiego charakteru. Nieoczekiwaną miłość do dzieci... Oni, których wychowywano na modłę sowiecką, to znaczy w absolutnym braku komfortu, a zwłaszcza uczuć. Rzecz jasna, oficjalnie Wiktor i Dmitrij powstrzymują się od reakcji związanej z pojawieniem się ich nowego brata Koli na scenie politycznej. Przecież jest on jeszcze tylko dzieckiem.

Jedno jest pewne, na swojego ulubionego syna Alaksandr Łukaszenka nie szczędzi wydatków. Zwłaszcza kiedy państwo pokrywa ich koszty. W 2009 roku białoruska telewizja filmuje Kolę za kierownicą elektrycznego samochodu kosztującego około 20 000 euro, przemierzającego prezydencką rezydencję w Drozdowie. Nic nie jest za drogie, kiedy chodzi o najmłodszego z rodzeństwa Łukaszenków. Zazwyczaj wyjątkowo dyskretny, jeśli chodzi o prywatne życie, prezydent nie waha się popisywać swoim szczęściem świeżo upieczonego ojca. (...)

Praca, dom, rodzina

Wychowanie małego chłopca, niedostosowane ani do jego wieku, ani równowagi psychologicznej, nabiera szalonego tempa. Nic nie zostaje mu oszczędzone. Oficjalne wizyty, protokolarne ceremonie, polityczne przemowy, wszystko to stanowi codzienność Koli. Taka jest wola jego ojca. W sumie prezydent kieruje swoim krajem z synem na rękach. I mały chłopczyk zajmuje coraz więcej miejsca w życiu przywódcy.

Z tego też powodu znaczna liczba Białorusinów skrępowana jest obecnością Łukaszenki z jego nieślubnym synem na wielkanocnej ceremonii kościelnej oraz wygłoszoną przez niego przy tej okazji przemową na temat moralności i wartości rodzinnych. (...)

Podobnie krępująca sytuacja ma miejsce w Watykanie w 2009 roku. Po raz pierwszy z pewnością w historii Stolicy Apostolskiej, naruszając wszystkie ceremonialne konwenanse, Łukaszenka udaje się z wizytą do papieża ze swoim nieślubnym dzieckiem. Kola ofiarowuje prezent Benedyktowi XVI i otrzymuje w zamian piłkę. Jak każde dziecko w jego wieku, natychmiast pragnie ją wypróbować. Zdjęcie rozgrywającej się wówczas sceny zostało opublikowane w większości białoruskich gazet.

W trakcie negocjacji między prezydentami białoruskim i ukraińskim w Iwano-Frankowsku w listopadzie 2009 roku pięcioletnie wówczas dziecko jest obecne już od kilku godzin i wreszcie wpada w złość. Pociągając ojca za rękaw, pyta głośno: "Tato, jak długo jeszcze będziesz zajęty?". Rozczulony Alaksandr Łukaszenka uśmiecha się i szeptając kilka słów na ucho chłopcu, pomaga mu w podniesieniu stojącej na stole małej chorągiewki. Kola uspokaja się wówczas i szefowie obu państw mogą powrócić do przerwanej uprzednio dyskusji. (...)

11 kwietnia 2011 roku Kola udaje się nawet z ojcem do mińskiego metra, gdzie właśnie w wyniku wybuchu bomby zginęło 10 osób. Na portalach społecznościowych popularny jest teraz żart: należy zorganizować składkę pieniędzy na nianię, żeby prezydent wreszcie mógł poświęcić trochę czasu sprawom państwowym...

Leczenie kompleksów

Zdaniem ukraińskiego dziennikarza, Michaiła Podoliaka, który przez długi okres żył na Białorusi, skąd wypędzony został w 2004 roku:

- Kompensuje on [Łukaszenka] jedynie swoje nieszczęśliwe dzieciństwo. Był bękartem w pełnym tego słowa znaczeniu, popychano go, bito, wyśmiewano się z niego. I zamierza ofiarować temu, który formalnie także jest bękartem, swojemu nieślubnemu dziecku, wszystko to, czego sam nie otrzymał w dzieciństwie. Mamy do czynienia z charakterystycznym kompleksem freudowskim.

W trakcie konferencji prasowej w kwietniu 2007 roku, w odpowiedzi na pytanie o jego następcę Łukaszenka wypowiada godne uwagi zdania:

- Jeśli już mówimy o następcy, przygotowuję mojego najmłodszego syna na mojego następcę. Trzeba będzie trochę poczekać, jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment, historia ta dotyczy innego pokolenia.

Rok później podejmuje ten sam temat w obliczu dziennikarzy:

- Jak już powiedziałem, mój najmłodszy syn będzie prezydentem Białorusi.

Podczas swojej oficjalnej wizyty w Wenezueli w czerwcu 2012 roku Łukaszenka deklaruje również:

- Oto mój syn Nikołaj. Jego obecność tutaj oznacza, że za 20 lat ktoś będzie mógł mnie zastąpić.

______

Na razie 11 października Aleksandr Łukaszenka wygrał po raz czwarty wybory prezydenckie w Białorusi. Według wyników opublikowanych przez Centralną Komisję Wyborczą urzędujący prezydent zdobył 83,49 procent głosów. Na drugim miejscu - z zaledwie 4,42 proc. głosów - znalazła się przedstawicielka Tacciana Karatkiewicz. Czy w przyszłości Kola będzie również osiągał tak niewiarygodne wyniki?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy