Tacy nudyści to twardziele

Na Antarktydzie powstała niedawno specyficzna, jak na panujące tam warunki pogodowe, subkultura - śnieżnych nudystów (choć niektórzy woleliby ich raczej nazywać rozebranymi morsami).

Przy średniej temperaturze sięgającej -50 stopni Celsjusza (!), przedstawiciele różnych narodowości biorą udział w nagich biegach. O najnowszych trendach opowiedział na konferencji "Antarktyczne wizje: kulturalne perspektywy południowego kontynentu", która odbyła się na Uniwersytecie Tasmańskim, niezależny naukowiec i publicysta dr Chris Cormick.

Co zrobiła pani premier?

Ujawnił on, że w tzw. biegu "Bliz Run" uczestniczą Australijczycy ze wszystkich trzech "kangurzych" stacji: Davis, Casey i Mawson. Konkurencja ta wymaga, by osoba przegrywająca zakład czy rundę gry, rozebrała się i obiegła budynek mieszkalny. To około 100 metrów, ale w takich warunkach nawet 10 m wydaje się sporą odległością.

Reklama

Nowozelandczycy ze stacji letniej upodobali sobie jezioro Vanda. Skok do lodowatej wody zapewnia członkostwo w Królewskim Klubie Pływackim Jeziora Vanda (Royal Lake Vanda Swim Club). Krążą nawet pogłoski, że przed objęciem stanowiska, jego kartę zdobyła była premier Nowej Zelandii Helen Clark.

Coś jest, choć nie ma

Amerykanie z Amundsen-Scott South Pole Station ponoć regularnie uprawiają nagie biegi po wyjściu z sauny. Śmiałek może stać się członkiem Klubu 300 (300 Club), ale musi się zdecydować na rundkę przy temperaturze poniżej minus 73 stopni Celsjusza.

Dr Cormick twierdzi, że czuł się zobowiązany, by opowiedzieć o tego typu praktykach, ponieważ są one tyleż rozpowszechnione, co nieznane szerszemu (czytaj: oficjalnemu) gronu. Historycy, pisarze i badacze polegają na oficjalnych zapiskach, ale fakt, że coś się w nich nie pojawiło, wcale nie oznacza, że dane zjawisko nie istnieje.

Anna Błońska

Kopalnia Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama