Sterylizacje i aborcje sprawią, że będzie ich mniej

Sterylizacje za broń lub pieniądze, przymusowe aborcje, usuwanie żeńskich płodów po badaniu USG i... poprawienie jakości emitowanych nocą programów telewizyjnych. Przeczytaj, jak Chiny i Indie próbują sobie radzić z przeludnieniem.

Kilka dni temu, w indyjskim stanie Radżastan, ogłoszono początek nietypowej loterii. W konkursie, którego finał odbędzie się 30 września br., można wygrać kilka cennych nagród, m.in. samochód Tata Nano, motocykle i sprzęt AGD. Niestety, loteria nie jest przeznaczona dla wszystkich. Darmowe losy rozdawana są bowiem tylko... wysterylizowanym.

- Chcemy w ten sposób promować sterylizację - powiedział dziennikarzowi agencji Associated Press Pratap Singh Dutter, zastępca naczelnego lekarza Jhunjhunu. - Obawiamy się, że możemy nie zrealizować naszego celu 21 tys. sterylizacji rocznie, więc pojawił się taki pomysł. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach zachęcimy do sterylizacji przynajmniej 6 tys. osób - wyjaśnił lekarz.

Reklama

Nietypowe metody

W Indiach, gdzie mieszka ok.1,1 miliarda ludzi, podobne zachęty do poddania się zabiegom sterylizacyjnym nie są niczym nietypowym. Podobnie jak w Chinach (1,3 miliarda ludzi), gdzie od ponad trzydziestu lat konsekwentnie realizowana jest polityka jednego dziecka. Jamie Cook, autor artykułu "Konsekwencje kontroli urodzin w Chinach", dotarł do statystyk, które mówią, że już w latach 80-tych podwiązywanie jajowodów, wazektomie i aborcje stanowiły 35 proc. wszystkich metod "zapobiegania" ciąży.

Obozy sterylizacyjne

Loteria i możliwość wygrania samochodu to nie jedyne sposoby na przekonanie mężczyzn do trwałego pozbawienia się płodności. Suzanne L. Cohen, w raporcie "Wazketomia i programy planowania rodziny w Azji i Ameryce Południowej", wymienia także festiwale i obozy sterylizacyjne, podczas których można poddać się zabiegowi w prowizorycznych klinikach. Takie akcje, organizowane także w Malezji, Indonezji i na Sri Lance, cieszyły się w przeszłości sporym powodzeniem. W latach 1970-1971 obóz "Ernakulam" odwiedziło 78 tys. mężczyzn, rok później w obozie "Gujarat" wazektomii poddało się 200 tys. osób.

Wazektomia za pieniądze

Cohen wspomina także o zachętach finansowych. Na początku lat 50. XX wieku za ubezpłodnienie płacono w Indiach niewiele - sumy te pokrywały właściwie tylko koszty podróży. Sytuacja zmieniła się po 1956 roku - wtedy za zgodę na zabieg można było otrzymać już połowę miesięcznych zarobków. Kilkanaście lat później przeprowadzono badania, które jasno pokazały, że za masowymi wazektomiami stoją często właśnie motywy finansowe.

"Zapytani mężczyźni odpowiadali całkiem szczerze, że poddają się wazektomii dla pieniędzy (ponad 40 proc. przypadków) . Jedni potrzebowali pieniędzy nagle - "na rower", "na pokrycie kosztów związanych z pogrzebem matki", "na podręczniki szkolne dla moich dzieci". Inni mówili wprost "nie mam stałego miejsca pracy i potrzebuję pieniędzy"".

Warto dodać, że w 83 proc. przypadków wynagrodzenie otrzymane po zabiegu były równe miesięcznemu wynagrodzeniu lub wyższe.

Sterylizują ubogich

Z raportu przygotowanego przez Cohen wynika, że kraje Azji prowadziły od lat 60-tych agresywną politykę skupiającą się na sterylizacji mężczyzn ubogich. Metody były tak projektowane, żeby wysterylizować wiele osób w bardzo krótkim czasie, co często miało wpływ na warunki w jakich dokonywano zabiegów . Często oferowano mężczyznom kwoty przekraczające ich miesięczne wynagrodzenie, nie prezentując innych metod zapobiegania ciąży. Była to "jedyna skuteczna" metoda dla określonej grupy społecznej.

Na kłopoty telewizja

Kwoty równe miesięcznym dochodom lepiej przekonują mężczyzn do zabiegu, niż np. wydawanie im pozwolenia na broń palną (o czym pisze Rhys Blakely w artykule "Ghulam Nabi Azad says late-night TV will help slow India's birth rate"), jednak nie wszyscy Hindusi uważają, że przyrost naturalny może ograniczyć wyłącznie sterylizacja.

Znany indyjski polityk, Ghulam Nabi Azad, dwa lat temu ogłosił, że najlepszym sposobem na ograniczenie przyrostu naturalnego jest... elektryfikacja wsi.

- Jeżeli elektryczność byłaby w każdej wiosce, to ludzie oglądaliby do późna telewizję i od razu kładliby się spać. Nie mieliby szans na płodzenie dzieci - powiedział, cytowany przez pracującą dla magazynu "The Times" Blakely, Azad. - Kiedy nie ma prądu nie ma nic innego do roboty - trzeba płodzić - ogłosił.

Podczas wystąpienia Azad zaapelował do właścicieli stacji telewizyjnych o to, by poprawili jakoś emitowanych programów tak, aby ludzie chętniej je oglądali. Przewidując reakcję publiczności na swoje słowa polityk dodał:

- Nie myślcie, że żartuję. Jestem całkowicie poważny. Telewizja ma wielki wpływ na ludzi. To jest dobre rozwiązanie... 80 proc. przyrostu naturalnego można w ten sposób powstrzymać - przekonywał Azad.

Ubezpłodnić narkomanów

Płatnych wazektomii nie przeprowadza się wyłącznie w Azji. Jesienią 2010 roku w Wielkiej Brytanii ubezpłodniono (za jego zgodą) 38-letniego mężczyznę uzależnionego od opiatów. John (do wiadomości publicznej podano tylko imię) otrzymał za zabieg 200 funtów.

Wazektomia Johna była jednym z zabiegów ufundowanych przez anonimowego brytyjskiego darczyńcę, który wspomaga w ten sposób działania fundacji założonej przez Amerykankę Barbarę Harris. Kobieta, która adoptowała dzieci narkomanów, od kilku lat próbuje przekonać opinię publiczną, że narkomani powinni być sterylizowani, ponieważ ich dzieci ponoszą zbyt duże koszty związane z uzależnieniem rodziców.

- Byłam już krytykowana, byłam pluta - powiedziała Caroline Davies, dziennikarce "The Guardian" Harris. - Ale zwykle mówię swoim krytykom, żeby sami adoptowali dzieci kobiet, które nie mają zamiaru zrezygnować ani z narkotyków, ani z kolejnych ciąż. To takie proste - podsumowała.

John, który jako pierwszy skorzystał z programu "Project Prevention", był zadowolony z zaoferowanej mu możliwości. Dziennikarce wyznał, że pieniądze przeznaczy na opłacenie czynszu i zakupy.

- Te pieniądze przekonały mnie. Wazektomia była czymś, o czym myślałem już od dawna i na co byłem już właściwie zdecydowany. Ale nie miałem jeszcze jak tego dokonać.

Wazektomie i sterylizacje kobiet nie są jedynymi sposobami na regulowanie przyrostu naturalnego. W Azji, w szczególności w Indiach i Chinach, ogromnym problemem są przymusowe aborcje i tzw. "sex-selective abortions", czyli aborcje przeprowadzane ze względu na płeć dziecka.

Legalna aborcja pod przymusem

Według informacji, podanych przez CCN, w 2009 roku przeprowadzono w Chinach 13 mln aborcji. Część z nich była przymusowa, co potwierdzają informacje, które pojawiały się w zagranicznej prasie. Richard Spencer, autor artykułu "China woman in legal first over abortion case", opisał zabieg 20-letniej Jin Yani, która została zmuszona do aborcji w 9 miesiącu ciąży. Policjanci siłą zaprowadzili dziewczynę do kliniki aborcyjnej, ponieważ zaszła w ciążę 5 miesięcy przed ślubem, co w Chinach jest nielegalne. Mimo tego, że mąż kobiety zapłacił karę oraz dodatkowe pieniądze, jego żonie podano zastrzyk, który spowodował śmierć córki. W wyniku ciężkiego krwawienia i powikłań Jin spędziła w szpitalu 44 dni. Na koniec powiedziano jej, że nie będzie mogła już mieć dzieci.

Podobną historię opisał Warren Mass ("China Forces Abortion on Woman at 8 Months"). Cytowany przez dziennikarza Luo Yanquan powiedział, że jego "żonę, wijąca się i krzyczącą, zabrała grupa składająca się z koło dziesięciu ludzi 10 października 2010 roku. Potem żona spędziła trzy dni w klinice aborcyjnej, a następnie została przewieziona do szpitala, gdzie podano zastrzyk, który zabił dziecko".

Mimo tego, że rodzice walczą o sprawiedliwość, przypadki potwierdzonej aborcji pod przymusem są bardzo rzadkie. Z reguły nie każe się osób, które doprowadzą kobiety do klinik i tych, które przeprowadzają zabiegi.

Usuwają dzięki USG

Z aborcjami wiążą się także aborcje selektywne, bardzo popularne w krajach, gdzie synów ceni się bardziej niż córki - w Indiach, Chinach, Korei czy na Tajwanie. W Chinach rodzice wolą synów, ponieważ ci dziedziczą nazwisko, majątek i są gwarancją odprawiania rytuałów za zmarłych, ważnych w konfucjanizmie. W Indiach synowie sprowadzają do domu żony (a także ich spory posag) i mają obowiązek zajmowania się rodzicami do śmierci. W obu tych krajach dysproporcje między liczbą dziewczynek, a chłopców są coraz bardziej widoczne. Dla przykładu - w Indiach, w 1961 na tysiąc chłopców poniżej 7 r.ż., przypadało 976 dziewczynek. Dziś 914 (dane za Geetą Pandey).

Ocalałe i tak umrą

Podobnie sytuacja wygląda w Chinach, gdzie, według raportu przytaczanego przez Annę Portela w artykule "China Has 32 Million More Boys than Girls", w 2009 roku dysproporcja między mężczyznami, a kobietami poniżej 20 r.ż. wynosiła 32 mln (na korzyść mężczyzn). Jeffrey Hays, dziennikarz zajmujący się Chinami, uważa, że w grupie "zaginionych dziewczynek" znajdują się także żeńskie noworodki zabijane lub porzucane zaraz po urodzeniu, a także starsze dziewczynki, które zostały zaniedbane (zagłodzone lub nieleczone) i zmarły.

Hays, w artykule "Chiny wolą chłopców" sugeruje, że ocalałe dziewczynki są gorzej traktowane, niż ich bracia. Tezę tą potwierdzają badania, które wykazały, że dziewczynki umierają 12 proc. częściej niż chłopcy (przed ukończeniem 5 r.ż.), a na wsiach śmiertelność dziewczynek jest o 27 proc. większa. Demograf komentujący tą sytuację powiedział "Washington Post":

- Jeżeli choruje chłopiec, rodzina natychmiast wzywa lekarza. Jeżeli dziewczynka - nie robi się nic.

O tym, jak cenni są dla rodzin chłopcy, można przekonać się, pytając o imiona... dziewczynek. W Chinach bardzo popularne są bowiem imiona "Lai-di"("prosimy o chłopca"), Ziao-di ("sprowadź brata"), Yanan ("niech drugie będzie synem") i Pandi ("czekamy na chłopca").

Czego boją się mieszkańcy krajów stosujących tak radykalne metody kontroli przyrostu naturalnego? Warto przyjrzeć się liczbom. W Polsce gęstość zaludnienia na kilometr kwadratowy wynosi ok. 120 osób. W Indiach już 342, a w Chinach - 630 i stale rośnie. Niekontrolowany przyrost mógłby spowodować, że dla części ludzi mogłoby zabraknąć miejsca.

Katarzyna Pruszkowska

Podczas pisania korzystałam z następujących artykułów:

Jamie Cook "Population Control and Consequences in China"

Rhys Blakely "Ghulam Nabi Azad says late-night TV will help slow India's birth rate"

Caroline Davies "First L200 vasectomy 'bribe' paid to British drug addict"

Suzanne L. Cohen "Vasectomy and National Family Planning Programs in Asia and Latin America"

Richard Spencer "China woman in legal first over abortion case"

Jim Yardley "Today's Face of Abortion in China Is a Young, Unmarried Woman"

Warren Mass "China Forces Abortion on Woman at 8 Months"

Geeta Pandey "India's unwanted girls"

Anna Portela "China Has 32 Million More Boys than Girls"

Jeffrey Hays "Preference for boys in china"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy