Wielka ucieczka z niemieckiego obozu

Dokładnie 66 lat temu, w nocy z 24 na 25 marca 1944 r., z niemieckiego obozu jenieckiego miało uciec 200 alianckich lotników. Długim na 111 m tunelem, który znajdował się 10 m pod ziemią, na wolność przedostało się 80 oficerów. Jednak tylko trzem z nich udało się przechytrzyć nazistów...

Daleko od zabudowań, pośrodku lasów i na grząskim piaszczystym terenie w 1942 r. powstał Stalag Luft III. Był to, znajdujący się pod jurysdykcją Luftwaffe, obóz jeniecki dla lotników alianckich. Tych, którzy wcześniej uciekli lub podjęli próbę ucieczki z innych miejsc internowania.

Położony w pobliżu miejscowości Sagan (obecnie Żagań na zachodzie Polski) stalag znajdował się wystarczająco daleko od wybrzeża Bałtyku (300 km) i neutralnej Szwajcarii (600 km), by zniechęcić pilotów czy nawigatorów do ucieczki. Został tak zaplanowany i zbudowany, by uniemożliwić lub maksymalnie utrudnić ucieczkę tym, którzy się tego podejmą.

Reklama

Baraki obozu zbudowano na palach, by ich podłoga nie stykała się z gruntem. Strażnicy mogli dzięki temu zabiegowi kontrolować, czy jeńcy nie zbudowali tunelu, którego wylot znajdował się w drewnianym baraku. Niestabilny, piaszczysty grunt praktycznie uniemożliwiał kopanie tuneli bez zastosowania szalunku. Natomiast to, czy lotnicy rzeczywiście nie drążą podkopu, sprawdzał zainstalowany w stalagu system sejsmografów...

Dla chcącego nic trudnego

Pierwsza udana ucieczka ze Stalag Luft III miała miejsce w październiku 1943 r. i udowodniła, że determinacja i pomysłowość jeńców jest w stanie pokonać wszystkie niemieckie zabezpieczenia.

Przez kwartał Brytyjczycy: porucznik Michael Codner, kapitan Eric Williams i kapitan Oliver Philpot, miskami wykopali ponad 30-metrowy tunel. By sejsmografy nie wykryły podziemnych robót, ich koledzy ćwiczyli na powierzchni gimnastykę na własnoręcznie zbudowanym (w większości z drewnianych skrzyń, w jakich przychodziły paczki z Czerwonego Krzyża) koniu gimnastycznym. Co ciekawe, Brytyjczycy tylko na jednym, bardzo krótkim odcinku tunelu musieli użyć szalunku.

Oficerom udało się niepostrzeżenie wymknąć z obozu pod osłoną nocy. Williams i Codner dotarli do Sttetina (obecny Szczecin) i w tamtejszym porcie przedostali się na duński statek. Później z Danii popłynęli do Wielkiej Brytanii. Natomiast Philpot, który udawał norweskiego producenta margaryny, dojechał pociągiem do portu w Danzig (obecnie Gdańsk) i stamtąd przedostał się statkiem do Sztokholmu i następnie do Wielkiej Brytanii.

Wyczyn trójki Brytyjczyków, opisany w książce "The Wooden Horse", a następnie sfilmowany, został przyćmiony przez bardziej spektakularną ucieczkę z tego obozu, która miała miejsca niecałe pół roku później.

Ucieczka setek jeńców

Precyzyjny plan masowej ucieczki z obozu Stalag Luft III przygotował w marcu 1943 r. major Roger Bushell. Urodzony w RPA lotnik zorganizował w tajnym komitecie ucieczkowym niemal 600 osób, które zajmowały się produkcją ubrań cywilnych, podrabianiem niemieckich dokumentów, a przede wszystkim drążeniem tuneli.

Bushell, noszący w pseudonim "Big X", był świetnym przywódcą. Potrafił zainspirować i przekonać współosadzonych do słuszności swoich planów. Zaproponował jednoczesną budowę trzech tuneli, by w przypadku wykrycia któregoś przez strażników, wykorzystać dwa pozostałe i zaskoczyć tym samym Niemców, nieprzypuszczających, że w tym samym czasie drążonych może być kilka podkopów.

Najtrudniej było odpowiednio zamaskować wejścia do tuneli. Początek pierwszego podkopu - nazywanego "Tom" - znajdował się w podstawie komina, w baraku nr 123, natomiast drugiego - noszącego nazwę "Dick" - w studzience kanalizacyjnej w baraku nr 122, który służył jako umywalnia. Oba te tunele przebiegały z północnej części obozu w kierunku zachodnim. Trzeci tunel - nazywany "Harry" - przebiegał natomiast w kierunku północnym. Wejście do niego znajdowało się pod piecem w baraku mieszkalnym nr 104.

Przemyślana konstrukcja

Każdy z tuneli drążono w ten sam sposób: najpierw kopano prawie dziesięciometrowy szyb, który obudowywano szalunkiem, wykorzystując do tego głównie deski z prycz. Zejście aż 10 m pod powierzchnię stało się konieczne ze względu na sejsmografy. Dopiero po osiągnięciu tej głębokości jeńcy przystępowali do kopania podziemnego zaplecza tunelu - trzech komór, w których znajdowała się pompa powietrza, magazyn wydobytego piasku oraz warsztat z narzędziami. Dopiero później drążono tunel, którego drugi wylot miał się znajdować za płotem stalagu.

Powietrze do tunelu o wymiarach 52 cm (szerokość) na 54 cm (wysokość) pompowano przy pomocy urządzenia wykonanego z brezentowego miecha - brezent pochodził z worka na odzież. Wymiana powietrza pod ziemią odbywała się dzięki zastosowaniu rurociągu, który jeńcy wykonali z puszek po mleku w proszku.

By przyspieszyć transport piasku, w tunelach zbudowano tory, po których przesuwano wózki z urobkiem. Piasek był wydobywany na powierzchnię, gdzie około 200 jeńców rozsypywało go na terenie obozu. Odbywało się to zwykle przez przedziurawione skarpety, ukryte pod płaszczem lub w nogawce spodni. Dużą część piasku ukryto także w ogródkach, jakie mogli prowadzić jeńcy.

Wpadka "Toma"

Niemcy przeczuwali, że w obozie szykuje się jakaś duża akcja. Jednak zaangażowani w nią jeńcy byli wyjątkowo ostrożni i nie dopuszczali do siebie przypadkowych osób, które mogły być niemieckimi agentami lub zwykłymi donosicielami. Prewencyjnie Niemcy odesłali kilku lotników - podejrzewanych o drążenie tunelu - do innych obozów.

W sierpniu 1943 r. strażnicy ukryci w zaroślach znajdujących się za obozowym ogrodzeniem dostrzegli, jak z baraku nr 123, w którym znajdowało się wejście do tunelu "Tom", wynoszony jest piasek. Był to 98. podkop, jaki wykryto w obozie. Został on później wysadzony w powietrze. Po wpadce "Toma" prace nad dwoma pozostałymi tunelami chwilowo wstrzymano.

Jeńcy zrezygnowali z kopania "Dicka" po tym, jak Niemcy zaczęli rozbudowywać obóz i jego drugi wylot znalazłby się w środku nowego sektora. Niedokończony podkop wykorzystywano do składowania wydobytego piasku, którego nie dało się już - z powodu wzmożonej czujności strażników - rozrzucać po stalagu.

Prace przy "Harrym" zintensyfikowano, a tunel oświetlano elektrycznie dzięki kablowi, jaki ukradziono niemieckim robotnikom pracującym w obozie. Pięć zespołów po czterech kopaczy drążyło tunel dzień i noc. Długi na 111 m podkop, na trasie którego znajdowały się dwie - większe niż sam tunel - komory umożliwiające odpoczynek, nazwane jak stacje londyńskiego metra: "Piccadilly Circus" i "Leicester Square", był gotowy w styczniu 1944 r.

Pierwotnie ucieczkę planowano na miesiące letnie, ale z powodu zaleceń Gestapo, które uczulało strażników na wszelkie podejrzane zachowania jeńców, moment "wielkiej ucieczki" przyspieszono.

Koniecznie zobacz, w jaki sposób jeńcy budowali tunel i uciekali nim z obozu:

Ucieczka bezksiężycową nocą

Wyliczono, że zamiast planowanych 600 jeńców, w trakcie jednej nocy uciec może najwyżej 200, z czego tylko połowie mogło się to udać przed nastaniem świtu. W pierwszej setce znaleźli się organizatorzy ucieczki, jeńcy z największą historią ucieczek oraz najbardziej zaangażowani w kopanie tunelu. Osoby, które miały się przedostać na wolność w drugiej setce wyłoniło losowanie.

W trakcie wyjątkowo mroźnej, bezksiężycowej nocy z 24 na 25 marca 1944 r. przez tunel "Harry" z obozu Stalag Luft III niezauważenie wymknęło się 76 lotników. Dopiero o 4.55 rano strażnik dostrzegł 77. jeńca, który poddał się na jego rozkaz. Podobnie trzej kolejni, którzy znajdowali się już na końcu tunelu.

Ucieczkę lotników opóźniła pogoda, która spowodowała zamarznięcie wyjścia z tunelu znajdującego się poza obozem oraz alarm lotniczy, przez który wyłączone zostało oświetlenie w stalagu, czyli także w tunelu. W trakcie ucieczki w jednym miejscu tunel się zawalił a jego odbudowa zabrała mnóstwo cennego czasu.

Tylko trzem się udało

Lotnicy, którzy przedostali się poza obóz mieli problemy z odnalezieniem się w terenie i nie mogli trafić na stację kolejową w Żaganiu. Śnieg sprawił natomiast, że zostawiali sporo śladów. Niemcy zmobilizowali ogromne siły i szybko złapali 73 lotników ze stalagu.

Adolf Hitler zażądał śmierci wszystkich złapanych, a także komendanta obozu - Friedricha Wilhelma von Lindeiner-Wildau, projektanta stalagu, dowódcy strażników oraz wszystkich wartowników. Hermann Göring, feldmarszałek Keitel i generał von Graevenitz, który kierował departamentem ds. jeńców wojennych, stanowczo zaprotestowali przeciwko pogwałceniu zapisów Konwencji Genewskiej. Ostatecznie Hitler rozkazał Himmlerowi rozstrzelanie co najmniej połowy jeńców. Himmler sprawę przekazał generałowi Arturowi Nebe, później zaangażowanemu w spisek przeciwko Hitlerowi, który dokonał selekcji lotników.

W pierwszej kolejności rozstrzelano lotników z Polski i Europy Wschodniej. Łącznie zabito 50 oficerów: 21 Brytyjczyków, 6 Polaków, 6 Kanadyjczyków, 5 Australijczyków, 3 obywateli RPA, 2 Nowozelandczyków, 2 Norwegów, Belga, Czecha, Francuza, Greka i Litwina. Resztę złapanych uciekinierów oraz osoby zaangażowane w planowanie ucieczki przeniesiono do innych obozów.

Tylko trzem pilotom RAF-u udało się uciec. Dwaj norwescy lotnicy - Per Bergsland i Jens Müller - przedostali się na statek płynący do Szwecji. Natomiast Holender - Bram van der Stok - przez Francję dotarł do brytyjskiego konsulatu w Hiszpanii.

Ogromne wyzwanie setki ludzi

O skali przedsięwzięcia i geniuszu jeńców, którzy zaplanowali i przeprowadzili ucieczkę z obozu, najlepiej świadczą rezultaty inwentaryzacji sprzętu, jaką Niemcy przeprowadzili w stalagu wkrótce po tym wydarzeniu.

Zgodnie ze spisem w obozie brakowało: 4 tys. desek z prycz, 90 kompletnych łóżek piętrowych, 635 materacy, 1212 poduszek, 192 prześcieradeł, 161 poszewek na poduszki, 3424 ręczników, 1700 koców, 52 20-osobowych stołów, 10 mniejszych stołów, 34 krzeseł, 76 ław, 1370 list podłogowych i naściennych, 1219 noży, 582 widelców, 478 łyżek, 69 lamp, 246 zbiorników na wodę, 30 łopat, 300 m kabla elektrycznego, 180 m liny i 1400 puszek po mleku w proszku Klim.

"Wielką ucieczkę" opisał w bestsellerze o tym samym tytule Paul Brickhill. Choć był on jednym z jeńców Stalagu Luft III zaangażowanych w organizację ucieczki, sam z niego nie zdołał się wydostać. Losy lotników z obozu wielokrotnie również ekranizowano. Jednym z najlepszych filmów opowiadających o tym wydarzeniu jest "Wielka ucieczka" - obraz Johna Sturgesa z 1963 r., ze Stevenem McQueenem, Jamesem Garnerem oraz Richardem Attenborough w rolach głównych. Warto pamiętać, że kinowy hit sprzed lat nie jest wiernym przedstawieniem historii akcji i zawiera elementy fikcyjne. W filmie przedstawiono m.in. duże zaangażowanie amerykańskich lotników w organizację przedsięwzięcia, gdy tak naprawdę... było ono marginalne. Co więcej, w rzeczywistości żaden z uciekinierów nie był Amerykaninem, o czym w filmie "zapomniano".

Dziś w miejscu obozu Stalag Luft III jest muzeum, w którym odtworzono przebieg tunelu "Harry" oraz zbudowano jego makietę.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wolność | Niemcy | ucieczki | tunel | ucieczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy