"Wojska Obrony Terytorialnej są potrzebne". Polacy popierają formację?

Polacy nie mają wątpliwości: Wojska Obrony Terytorialnej są w naszym kraju potrzebne. Takiego zdania jest 58 procent ankietowanych przez IBRiS dla "Rzeczpospolitej".

Przeciwny pogląd wyraziło 36 procent badanych, zaś pozostali przyznali, że nie mają na ten temat zdania.

Z sondażu wynika, że częściej za Wojskami Obrony Terytorialnej opowiadają się kobiety - 63 procent wskazań, rzadziej mężczyźni - 53 procent. Zwolennikami powołania tej formacji są głównie osoby młode w wieku 18-24 lata (65 procent wskazań) oraz do 44. roku życia.

Wyniki tych badań pokrywają się z informacjami WKU na temat rejestracji kandydatów do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej: większość z nich to osoby między 19. a 44. rokiem życia. Co trzeci kandydat ma wyższe wykształcenie.

Reklama

Jak jest?

PAP informuje, że cywile garną się do WOT, tymczasem, jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", na razie kandydatów jest jak na lekarstwo. Dlatego rekrutuje nawet kosztem wymaganych kwalifikacji. Jak podkreśla gazeta, do nowej formacji zgłaszają się głównie osoby bez pracy i te, które słabo zarabiają.

Żeby dostać się do jednostek Obrony Terytorialnej, trzeba spełnić trzy podstawowe warunki: posiadać zdolność do służby wojskowej, odbyć szkolenie i złożyć przysięgę wojskową. Pierwsi kandydaci już mają to za sobą. Każdy ochotnik powinien zgłosić się do właściwej dla miejsca zamieszkania Wojskowej Komendy Uzupełnień - tam otrzyma wszystkie niezbędne informacje.

Obrona terytorialna docelowo ma liczyć ok. 35-50 tys. żołnierzy. W ciągu kilku lat MON zamierza utworzyć 17 brygad, po jednej w każdym województwie, a na Mazowszu dwie. W pierwszej kolejności powstały brygady w województwach podlaskim, lubelskim i podkarpackim oraz cztery bataliony. Po jednym w Białymstoku, Lublinie, Rzeszowie i Siedlcach. Na razie są one jedynie skadrowane. Całością sił dowodzi gen. bryg. Wiesław Kukuła, były dowódca Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Wyznaczono też pierwszych dowódców brygad i batalionów.

Teraz dowódcy czekają na kandydatów, a tych jest ponoć jak na lekarstwo.

- Wielkiej lawiny chętnych nie ma. Zgłosiło się około 100 kandydatów, z których większość to bezrobotni - potwierdza major Cezary Pązik z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Oświęcimiu. Podobnie jest w innych regionach.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy