Kadyrowcy "bronili Moskwy". Nie wiedzieli, że pucz się skończył

Czeczeńscy kadyrowcy w dzień rajdu wagnerowców na Moskwę stworzyli absurdalny film, na którym pokazali, że gotowi byli bronić Moskwy przed najemnikami Prigożyna. Problem w tym, że nagrali go i wrzucili… gdy Grupa Wagnera już wracała do bazy i nikomu nic nie groziło.

W sobotni wieczór żołnierze grupy Achmat nagle ujawnili, że byli gotowi do obrony Moskwy. Na specjalnym nagraniu pozowali na jednym z mostów na obrzeżach stolicy, deklarując poparcie Putinowi. Chyba jednak ktoś zapomniał im powiedzieć, że gdy tak prężyli muskuły, "oczekując" armii Prigożyna, było już po buncie.

"Ludzie, przecież tu nikogo nie ma"

Trzeba przyznać, że na filmie bojownicy Kadyrowa wyglądają co najmniej, jakby mieli tam nagrywać czeczeńską wersję "Niezniszczalnych". Groźne miny, pompatyczna muzyka i głośne krzyczenie "Rassija", to materiał rodem z filmu akcji. Jednak właśnie akcji zabrakło, bo kadyrowcy nagrali film... po ogłoszeniu przez Prigożyna zakończenia jego buntu.

Reklama

Kanał OSINTechnical zwrócił uwagę, że ze względu na zachód słońca na filmie, kadyrowcy musieli go nagrać około 1-2 godziny po oficjalnym oświadczeniu Prigożyna. Zamiast strojenia groźnych min czeczeńscy bojownicy powinni więc tu powiedzieć sławetne słowa polskiego zawodnika MMA "Ludzie, przecież tu nikogo nie ma".

Specjalna operacja cyrkowa

Internauci od razu wyśmiali akcję kadyrowców, mówiąc, że cały film wygląda, jakby zamiast uzbrojonych bojowników, to cyrk przyjechał pod Moskwę z bandą klaunów. Część jednak zwróciło uwagę, że całość musiała być zaplanowaną akcją z przemyślaną logistyką.

Kadyrowcy może nie przyczynili się do (i tak mizernych) prób zatrzymania wagnerowców, ale przynajmniej pojawili się na tyle późno, aby w blasku zachodzącego słońca pozować na super wyszkolonych żołnierzy. Idealny dowód na to, dlaczego czeczeńską grupę Achmat nazywa się "tiktokową armią".

A może to jednak sprytna taktyka?

Niektóre nagrania w sieci pokazywały jednak, że kadyrowcy mieli nawet zetrzeć się z Grupą Wagnera w Rostowie nad Donem. Kilka materiałów sugerowało, że ich kolumna wjeżdżała do miasta okupowanego w sobotę przez armię Prigożyna. Wszyscy czekali na materiały z prawdziwej walki... i się nie doczekali.

Zaskakująco to właśnie po relacjach spod Rostowa, nagle informacje o udziale kadyrowców w pacyfikacji buntu zamilkły. Przypomnijmy, że sam ich przywódca, Ramzan Kadyrow, zapowiedział wielkie wsparcie Putina w walce ze zdrajcami. A tu nagle słuch o nich zaginął.

Widać jednak jechali do Moskwy okrężną drogą, więc nie mogli spotkać wagnerowców. Możliwe, że gdyby Prigożyn nie zawrócił swoich wojsk, grupka tiktokowych bojowników na chwilę zatrzymałaby jego pochód. Widząc pozujących kadyrowców, żołnierze Grupy Wagnera po prostu położyliby się ze śmiechu na ziemi.

Trudno jednak przesądzać o skuteczności tak zaawansowanej taktyki "walki" czeczeńskich komediantów. Dlatego widząc kogo Kadyrow wysyła do "pomocy" w zwalczeniu puczu Prigożyna, nic dziwnego, że według niektórych doniesień, Putin miał w sobotę uciec z Moskwy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kadyrowcy | wojna w Ukrainie | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy