"Dlaczego Prigożyn nie ruszył na Warszawę?" Rosyjscy propagandziści w amoku
Zamiast na Warszawę zdrajcy Prigożyna ruszyli na Moskwę - ubolewają rosyjscy propagandziści na antenie kanału Rossija 1. Piewcy Kremla i Putina są w szoku po ostatnim rajdzie wagnerowców na stolicę Rosji i mają dla nich jedną radę: "kula w łeb". Ostatni program czołowego dziennikarza rosyjskiej propagandy Władimira Sołowiowa przypominał pogrzebową stypę.
Sobotni rajd Jewgienija Prigożyna na Moskwę okazał się potwornym ciosem dla rosyjskich propagandzistów. Flagowy program propagandy Kremla "Wieczór z Władimirem Sołowiowem" na kanale Rossija 1 pokazał, jak bardzo decyzja tzw. wagnerowców i samego Prigożyna zaskoczyła dziennikarzy opłacanych przez Kreml.
- Wczoraj był przerażający dzień, przygotowywałem się na najgorsze - takimi słowami rozpoczął program prowadzący i widać było, że komentowanie rajdu wagenrowców na Moskwę przychodzi mu z ogromnym trudem. W pewnym momencie pojawił się nawet polski wątek, kiedy Władimir Sołowiow zauważył, że Prigożinowi i wagnerowcom pomyliły się kierunki - zamiast na Warszawę ruszyli na Moskwę.
Tuż po Sołowiowie głos zabrała kolejna, czołowa postać z rosyjskiej propagandy, wielka miłośniczka wojny i Putina dziennikarka Margarita Simonjan. Z trudem dobierając słowa powiedziała, że tego dnia po powrocie z rejsu po Wołdze nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje w Rosji. - Zbrojny bunt? Pomyślałam, że to jakiś sen - mówiła Simonjan.
Rosyjska propagandzistka dodała, że wszystkim - cytat - "normalnym ludziom chodzi o zwycięstwo nad Ukrainą i NATO", a wojna domowa takiego zwycięstwa nie zagwarantuje. Jej opis okrucieństw wojny domowej z 1917 roku był bardzo przerażający.