Dlaczego Caracal był „taki drogi"?

Co jakiś czas pojawiają się informacje, że Caracal został przepłacony. W komentarzach można było przeczytać: "Kuwejt i Turcja (sic!) kupiły je taniej i Francuzi zarabiają na Polsce". Postaram się w bardzo prostych słowach wyjaśnić, dlaczego Polska miała "przepłacić" za Caracale i dlaczego sami sobie strzeliliśmy w stopę.

Całkowicie świadomie nie będzie to artykuł specjalistyczny, pisany dla osób znających specyfikę zakupów dla wojska, ale tekst przeznaczony dla osób, które niekoniecznie wiedzą, dlaczego jeden śmigłowiec kosztuje X, a drugi X+60 proc., choć z zewnątrz niczym się nie różnią. Pominę kwestie wymagań technicznych Wojska Polskiego, jakie były stawiane nowemu śmigłowcowi. Skupię się na finansach w sposób tak "łopatologiczny", jak jest to tylko możliwe.

Polska miała kupić 50 śmigłowców Caracal. 19 z nich miało zostać zbudowanych we Francji, przy współudziale polskich pracowników. Pozostałe 31 w Polsce, w nowej fabryce w Łodzi. Aby dotrzymać wymagań strony polskiej, brakujące 19 maszyn miało być wybudowane w Polsce z przeznaczeniem na eksport, np. do Kuwejtu, który zamówił 30 sztuk za 4,3 mld zł (1 mld euro).

Reklama

Dlaczego Kuwejt zapłacił za 30 sztuk 4,3 mld zł., a Polska miała zapłacić aż 13,3 mld zł. (w tym VAT, który wróciłby do budżetu) za 50 sztuk? Cena za polskie śmigłowce to około 60 proc. wartości kontraktu netto, pozostała część kontraktu to pakiet logistyczny i szkoleniowy, który obejmował wyposażenie baz wojskowych (dedykowane do typu wyposażenie), szkolenie techników, załóg (w tym koszt dwóch symulatorów lotu), ulokowanie w Polsce centrum serwisowego, zapas części zamiennych na 30 lat itd.

Kuwejtczycy tego wszystkiego nie potrzebowali w tak rozbudowanym stopniu. Od lat bowiem używają francuskich śmigłowców. Na wyposażeniu Sił Powietrznych Kuwejtu znajduje się 11 śmigłowców SA330 Puma i AS332 Super Puma, a także 14 SA342 Gazelle. Przez co znacznie obniżony jest koszt wprowadzenia nowego typu - nie jest potrzebne nowe wyposażenie lotniskowe, szkolenie na nowy typ jest tańsze, a przede wszystkim żołnierze są już zaznajomieni z podobnym sprzętem.

Fabryka

Kolejną sprawą, która wpłynęła na wysokość kontraktu, były plany wybudowania nowej fabryki w Łodzi. Airbus podkreślał w piśmie do premier Szydło, że zgodził się na utworzenie wraz z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi, "jedynego w Polsce państwowego zakładu produkcji śmigłowców, w którym Polska posiadałaby 90 proc. udziałów".

Część kontraktu miała sfinansować budowę linii produkcyjnej, a także transfer technologii i utworzenie centrum naukowo-badawczego. Airbus planował utworzenie w Polsce piątego filara koncernu, który miałby się zająć rozwojem nowych konstrukcji i produkcją śmigłowców. Fabryka w ponad 90 proc. miała należeć do Skarbu Państwa, w przeciwieństwie do zakładów w Mielcu i Świdniku, których właścicielem są podmioty zagraniczne.

W zakładach w Łodzi, Radomiu i Dęblinie miało powstać około 6 tys. miejsc pracy. W tym 1,2 tys. w głównych zakładach, a pozostałe u koproducentów na terenie Polski.

Wyposażenie

Polska zamówiła głównie wersje specjalistyczne - ZOP, CSAR, SAR oraz dla wojsk specjalnych. To znacznie podnosi cenę kontraktu. Wyposażenie specjalistyczne może nawet przekraczać cenę samego śmigłowca. W polskim kontrakcie jedynie 16 z 50 śmigłowców miało być stricte transportowych.

Żeby to zobrazować odniosę się do motoryzacji. Najpopularniejszym modelem samochodu sprzedawanym w Polsce w 2015 roku była Skoda Octavia. Najtańsza wersja Active 1.2 TSI/63 kW (85 KM) kosztuje 62 960 zł. Za najdroższą z wersji: kombi z silnikiem 2.0 TSI o mocy 230 KM, w której cenę są wliczone wszelkie możliwe dodatki, trzeba zapłacić 135 190 zł.

I to Skoda, i to. Można zadać pytanie: w czym więc różnica? Oczywiście, w wyposażeniu: klimatyzacja, podgrzewane fotele, mocniejsze zawieszenie, alufelgi, lepszy sprzęt audio, nawigacja itd. - to kosztuje. Wszystko to kosztuje jeszcze więcej, kiedy chcemy dokupić do posiadanego już pojazdu. A zapowiada się, że tak może się stać w przypadku zakupów, które planuje MON.

Tak samo jest ze śmigłowcem. "Goły" śmigłowiec transportowy kosztuje znacznie mniej niż wersja ZOP mająca na pokładzie urządzenia celowniczo-wyliczające, stacje hydroakustyczne, urządzenia telemetryczne, urządzenia radiolokacyjne, magnetometry, czy pławy.

Kuwejt kupił stosunkowo mało wersji specjalistycznych. Kuwejtczycy byli zainteresowani głównie wersjami transportowymi. Podczas konferencji prasowej po podpisaniu kontraktu padło jedynie stwierdzenie, że poza transportem, śmigłowce mają wypełniać "szeroki zakres misji", między innymi CSAR i ewakuacji medycznej, co oznacza, że będą doraźnie dostosowywane do innych zadań, a nie będą maszynami dedykowanymi.

Turcja

Przede wszystkim, wbrew wielu komentarzom, Turcja nie planowała zakupu Caracali, a zamówiła śmigłowce Black Hawk. Do 2021 roku ma zostać dostarczonych 109 T-70 - tureckiej wersji S-70i. Dlaczego tureckiej?

Dlatego, że Turcja kupuje właściwie "gołe" kadłuby, takie jakie są składane w PZL Mielec. Zresztą wcześniej w Mielcu złożono kadłuby 36 śmigłowców przeznaczonych dla Turcji. Śmigłowce z nowego kontraktu mają być montowane zarówno w Turcji w zakładach Turkish Aerospace Industries, jak i w USA. Kompletne wyposażenie śmigłowców ma być produkowane przez tureckich producentów. Śmigłowce w 67 proc. będą tureckie. Kompletowane w tureckich fabrykach, w które wcześniej zainwestowali Amerykanie.

Podobny mechanizm miał funkcjonować w Polsce. Mówiąc bardzo prosto, bez zagłębiania się w szczegóły: Francuzi mieli częściowo, przy współudziale Polski, sfinansować budowę fabryki, utworzyć centrum innowacyjne, po czym przekazać udziały Skarbowi Państwa. Sami liczyli na zyski z działalności polskich inżynierów pracujących nad technicznymi nowinkami.

Poseł PiS, Artur Soboń, grzmiał na Twitterze:

"Polska za 13,3 mld PLN wynegocjowała 50 Caracali. Turcja za 13,4 mld PLN wynegocjowała 109 Blackhawków. Brawo @TomaszSiemoniak i Cz.Mroczek"

Dlaczego można stwierdzić, że jest to demagogia? Ponieważ Turcy kupują śmigłowce w wersji podstawowej dla formacji policyjnych i dla celów transportowych. Ponadto nie potrzebują szerokiego pakietu logistycznego, ponieważ już mają na stanie śmigłowce z rodziny Black Hawk. Stąd różnica w cenie. Należy pamiętać, że samo dzielenie ceny przez liczbę śmigłowców nic nam nie daje! 

Caracal we Francji

W komentarzach pojawia się absurdalny argument, że nawet Francuzi nie korzystają z Caracali. Korzystają, ale wdrażają je powoli. Dzieje się tak dlatego, że sukcesywnie zastępują one Super Pumy i Cougary, które jeszcze mają bardzo duże resursy.

We francuskich siłach powietrznych jest obecnie 29 bojowych Super Pum i Cougarów oraz 12 Caracali, które wykorzystywane są w misjach podwyższonego ryzyka w Afganistanie oraz na terenie Afryki. Pozostałe 9 Caracali znajduje się w Marynarce Wojennej, gdzie pełnią zadania SAR oraz ZOP. Kolejne śmigłowce będą dostarczane w najbliższych latach zastępując wycofywane maszyny.

Pojawia się również argument, że proponowany Polsce Black Hawk w wersji S-70i sprawdził się na wojnie. Otóż nie. Armia Stanów Zjednoczonych nie posiada na wyposażeniu wersji S-70i.

Co dalej?

MON zapowiedziało zakup śmigłowców dla wojsk specjalnych z wolnej ręki w zakładach Black Hawk. Niestety, nie wiadomo, jaka to będzie wersja, ile będzie kosztować oraz jaka będzie jej wartość bojowa. Chyba nie wie tego jeszcze samo ministerstwo, gdyż nadal trwają konsultacje.

Kilka rzeczy jest pewnych. Po pierwsze, Amerykanie nie sprzedadzą Polsce śmigłowców specjalistycznych w pełni wyposażonych, ponieważ taki zakup wymaga zgody Kongresu, a taka procedura może trwać nawet dwa lata. Nie jest więc możliwe, aby do końca roku, jak obiecał min. Macierewicz, dostarczono pierwsze dwa śmigłowce. Od zgody Kongresu uzależniony jest nawet montaż wyciągarki, więc raczej nowoczesnych sonarów, awioniki czy wyposażenia pokładowego od ręki nie można dostać.

Po drugie, zakup z wolnej ręki oznacza, że nie będzie żadnego offsetu. Oznacza to, że Polska zapłaci za śmigłowce i nie uzyska nic w zamian. Nadal będą dwie prywatne, należące do zagranicznych koncernów montownie, a nie będzie fabryki należącej do Skarbu Państwa.

Pretensje o taki stan rzeczy można mieć jedynie do polityków. Tych z Platformy Obywatelskiej za sprzedanie Świdnika, i tych z PiS za sprzedanie Mielca. Teraz też można mieć pretensje do tych ostatnich za zmarnowanie szansy na budowę fabryki, która dałaby 6 tys. miejsc pracy i faktycznie należała do Skarbu Państwa. Niestety, nadal rządzi demagogia, która jest ulubioną bronią polityków.

Więcej o sprawie Caracali:

Lotnictwo morskie w rozsypce: "Nie będzie na czym latać"

Caracal nie poleci. Co dalej z polskim lotnictwem morskim?

WIĘCEJ O AUTORZE

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy