Todd Hoffman: Tylko złoto ma prawdziwą wartość

Gorączka złota to prawdziwa choroba. Można na nią zapaść w każdej chwili. Co gorsze jest niezwykle niebezpieczna: dla złota ludzie gotowi są zabijać i torturować. O blaskach i cieniach poszukiwania złota z Toddem Hoffmanem rozmawia Sławek Zagórski.

Dlaczego zdecydowałeś się nagle rzucić wszystko, zmienić swoje życie i wyruszyć na Alaskę, aby szukać złota?

Todd Hoffman: - W 2008 roku w Amerykę uderzył kryzys. Setki tysięcy ludzi straciło pracę, swoje domy, dorobek całego życia. W tym czasie prowadziłem swoją własną firmę lotniczą, która boleśnie odczuła skutki gospodarczego i finansowego krachu. Długo zastanawiałem się, ile tak naprawdę wart jest dolar, czy w sytuacji kiedy nadejdzie kolejny kryzys, to waluta mojego kraju straci jeszcze więcej? A co się stanie, jeśli oszczędności, które gromadziłem całe życie okażą się bezwartościowe? Tak już bywało w wielu krajach.

Reklama

- Co jest najlepszym zabezpieczeniem na przyszłość? Powiem ci, bracie. Złoto! Jego wartość rośnie albo nieco maleje, ale nigdy nie spada poniżej pewnego poziomu. Możesz się ze mnie śmiać, ale wierzę, że w przyszłości nasza gospodarka powróci do systemu opartego na złocie, a dolar już niedługo stanie się bezwartościowy. Zwłaszcza, jeśli nasz rząd nadal będzie drukował dolary w takim tempie! Dlatego postawiłem na złoto. Kiedyś mój ojciec zajmował się jego wydobyciem na Alasce. Wtedy mu nie poszło, zainwestował dużo pieniędzy, które stracił na zawsze. Ale nie miał też wiedzy, nie wiedział jak i gdzie szukać. Ja też byłem żółtodziobem, kiedy sześć lat temu po raz pierwszy pojechałem na Alaskę szukać złota.

- Przez pierwszy rok straciliśmy kupę kasy. Drugi sezon też zakończył się dla nas stratą, ale nie poddawaliśmy się. Wiedziałem, że w końcu nam się uda, wyjdziemy na prostą i cały ten wysiłek nam się opłaci. W tym biznesie czasem jest się na wozie, a czasem pod wozem, ryzyko nie zawsze się opłaca, ale wierzę, że ciężka praca, determinacja i wiara pomagają w osiągnięciu celu.  Zaledwie dwa lata temu byłem bliski ogłoszenia bankructwa, straciłem setki tysięcy dolarów. Ale wierzyłem, że to się tak nie skończy, że wyjdziemy na prostą. Póki co jest już znacznie lepiej. Choć nadal mi daleko do niektórych osób, które na poszukiwaniu złota dorobiły się milionów.

Co musiałeś zrobić, aby rozpocząć karierę poszukiwacza złota?

- Zasadniczo to nic. Niektórzy mogą myśleć, że zanim pojechałem na Alaskę, przeczytałem ileś tam książek na temat wydobycia złota. Cóż, może trzeba było (śmiech). My byliśmy szaleni. Nie mieliśmy prawie żadnego doświadczenia, wszystkiego musieliśmy od początku nauczyć się sami. To była bardzo ciężka szkoła, popełniliśmy wiele błędów. Ale dzięki temu co przeszliśmy, jesteśmy gotowi na wszystko. Dziękuję Opatrzności za to, że mogliśmy przeżyć tak wiele trudnych chwil.

- Dzięki temu nabyliśmy doświadczenia, jakiego inni mogliby nam pozazdrościć. Poza tym, żeby osiągnąć sukces w tym biznesie trzeba być szalonym. S-Z-A-L-O-N-Y-M! Nikt normalny nie poważyłby się na to, aby zainwestować taką ilość pieniędzy i poświęcić tyle czasu w tak niepewny interes. Poza tym jeśli chcesz zostać poszukiwaczem, musisz być twardzielem, ale przede wszystkim musisz być szalonym.

Jakich maszyn i przyrządów używacie do wydobywania złota?

- Och, trochę tego jest. Zaczynając od mis do płukania złota przez płuczki, przesiewarki, płukarki po spychacze i buldożery. Ogólnie rzecz biorąc cały ten sprzęt jest bardzo drogi, dlatego trzeba niestety sporo zainwestować, zanim wydobędziesz pierwszą grudkę złota. To są wielkie koszty, nawet jeśli tylko wypożyczasz sprzęt. Poza tym obsługa maszyn wiąże się nie tylko z ryzykiem finansowym.

- Te maszyny bywają niebezpieczne, bo są duże i ciężkie.  Jeśli je niewłaściwie ustawisz, możesz uszkodzić sprzęt, co będzie cię kosztowało dziesiątki tysięcy dolarów, a może też się zdarzyć, że cię zabije. Trzeba uważać. Pracujemy na bardzo zdradliwym terenie. Zdarza się, że koparka czy spychacz przypadkiem wpadają do dziury pełnej zamarzniętej wody. Domyślasz się jak trudno wydobyć potem ważącą 9 ton koparkę?

Jakie były twoje najgorsze doświadczenia w karierze poszukiwacza?

- Na pewno te związane z naszymi kłopotami finansowymi. Pierwsze dwa lata były naprawdę trudne, straciłem bardzo dużo pieniędzy. Kiedy zaczęliśmy wreszcie wychodzić na prostą, uznaliśmy, że więcej uda nam się zarobić na poszukiwaniu złota nie na Alasce, tylko w Ameryce Południowej. Tam straciliśmy kolejne setki tysięcy dolarów. Wydarzyło się tam naprawdę wiele rzeczy - niektórym z członków mojej ekipy grożono śmiercią, byliśmy zastraszani, pewna osoba z naszego dalszego otoczenia zginęła.  Spędziliśmy tam kilka tygodni, które pogrzebały wszystkie nasze poprzednie sukcesy na Alasce. To był koszmar. Wróciłem stamtąd bankrutem, ale ta porażka zmotywowała mnie i mój zespół do dalszej walki. Myślę, że teraz to procentuje.

Czy osiągnięcie sukcesu w tej branży to bardziej zasługa szczęścia czy doświadczenia?

- Czasem ustawiasz sprzęt w miejscu, w którym jesteś przekonany, że znajduje się bardzo duża ilość złota. Mówią ci to emerytowani poszukiwacze, którzy kiedyś szukali złota w okolicy, wszelka logika podpowiada, że tak, to jest właśnie to miejsce, gdzie zarobisz. Ty i twój zespół kopiecie, przerzucacie urobek do przesiewarki i nic. Przez cały dzień znajdujesz tylko kilka grudek złota.

- Kiedy indziej okazuje się, że ilość złota w pewnym miejscu jest znacznie większa niż zakładałeś. Dlatego myślę, że rzeczywiście, w tej pracy potrzebne jest szczęście. Tyle, że ja nie wierzę w szczęście czy przypadek. Dla mnie to kwestia wiary. Wierzę, że to Bóg rozświetla naszą ścieżkę i prowadzi nas ku naszemu przeznaczeniu. Ale oczywiście nie twierdzę, że to Opatrzność wskazuje mi, gdzie powinienem szukać złota.

To już szósty sezon GORĄCZKI ZŁOTA na Discovery. Czy myślałeś wówczas, że widzowie tak chętnie będą oglądali przygody twoje i innych poszukiwaczy z programu?

- A w życiu. Nie mieliśmy zielonego pojęcia. Nie spodziewaliśmy się, że miliony widzów na całym świecie będą tak chętnie oglądały nasze zmagania na Alasce. Nam wtedy zależało po prostu na przetrwaniu. Początki były ciężkie i choć chwilami rzeczywiście kamery nam przeszkadzały, to w ogóle nie myśleliśmy wtedy o tym, że materiał, który oni kręcą, pojawi się potem w telewizji.

- Teraz zwracamy większą uwagę na to, jak zachowujemy się w trakcie kręcenia materiału, ale nie myśl sobie, że to, co widzisz, nie jest prawdziwe. Nie jesteśmy doskonali, chcemy dobrze wypaść na ekranie, ale rzadko kiedy mamy czas o tym rozmyślać. Zależy nam, aby dzięki naszej postawie propagować wśród widzów nasze konserwatywne poglądy na życie, naszą wiarę, naszą wolność, co wcale nie jest tak często pokazywane w telewizji. Mam nadzieję, że nam się to udaje. A poza tym to po prostu bardzo fajny i świetnie zrobiony program. Nadchodzący sezon będzie najlepszym ze wszystkich. Mogę Ci to zagwarantować.

Co byś zrobił, gdyby okazało się, że twoja kariera poszukiwacza złota okazała się kompletnym niewypałem?

- Zostałbym gwiazdą NBA! Nie no, z moimi warunkami to raczej ciężko (śmiech). Nie mam pojęcia, co bym zrobił. Nie miałem nigdy planu zapasowego na wypadek niepowodzenia. Lubię wymyślać rzeczy, może mógłbym spróbować swoich sił w branży technologicznej, kto wie. Poza tym zawsze mógłbym wrócić do mojej poprzedniej branży - nadal jestem właścicielem małego lotniska. Pewnie więc tak bym skończył.

GORĄCZKA ZŁOTA  co czwartek, od 14 stycznia o godz. 21.00 na Discovery Channel!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy