Marcin Ciszewski: Polska nie ma elit

Polska współczesna jest zupełnie innym krajem niż ten sprzed stu lat. Jesteśmy bardzo wykrzywieni przez komunizm, podzieleni w jego ocenie oraz ocenie ostatnich dwudziestu pięciu lat. Nie mamy elit, które by o nas, obywateli, zabiegały i dbały o nasze interesy - mówi pisarz Marcin Ciszewski w rozmowie ze Sławkiem Zagórskim.

- Akcja pańskiej książki "Krüger. Szakal" toczy się m.in. we Lwowie i Wilnie to kluczowe miasta w wielu momentach polskiej historii.  Jednak sama książka nie jest powieścią stricte historyczną, mimo że rok 1918 stanowił przełom w historii kraju. Skąd pomysł osadzenia powieści w tych realiach?

- Ponieważ czas powstawania II Rzeczpospolitej to bardzo interesujący okres historyczny. Nasi przodkowie dokonali niezwykłego wyczynu:  zbudowali nowe państwo po 123 latach niewoli. Było to  państwo z nowoczesnym prawodawstwem, umiejące, dzięki wysokiemu morale elit i wielkiemu wysiłkowi całego społeczeństwa, pokonywać piętrzące się przeszkody.

Reklama

- Kilka pierwszych z brzegu: różny rozstaw torów  (w zaborze rosyjskim były szersze), całkowicie niedopasowany do siebie układ komunikacyjny, odmienne systemy prawne, różne waluty, a jeśli chodzi o armię: różne regulaminy walki i typy uzbrojenia, nawet kalibry dział czy karabinów. Państwo to było w stanie odnieść niespełna dwa lata po swoich narodzinach ogromny sukces jakim było pokonanie zmierzających na Warszawę bolszewików, co nawiasem mówiąc będzie tłem trzeciego tomu Krugera.

- Jednak pojawia się w niej wiele odniesień do postaci historycznych i ważnych wydarzeń. Pojawia się Marszałek Piłsudski, POW, Orlęta Lwowskie. Miały dać poczucie realności powieści?

- W pewnym sensie tak. Tło historyczne jest ważne, jeśli pisze się powieść dziejącą się w przeszłości. Podobnie było zresztą w moich poprzednich książkach z serii "www". Pomimo, iż fabuła dotyczyła przede wszystkim poczynań współczesnych polskich żołnierzy przeniesionych w czasy drugiej wojny światowej, właśnie te wojenne realia starałem się oddać na tyle wiernie, na ile potrafiłem.

- W Krugerze jest podobnie - nim przystąpiłem do pisania, włożyłem spory wysiłek, by odrobić lekcje.  Na każdy tom, a będzie ich cztery, przypada mniej więcej trzydzieści przeczytanych książek: pamiętników, opracowań, zbiorów map, albumów ze zdjęciami i tak dalej.

- Czy nie ma pan wrażenia, że Polacy nie potrafią świętować zwycięstw, a pochylają się nad przegranymi sprawami. Przecież wedle kroniki Jana Długosza, król nakazał wszystkim stanom, by rocznica bitwy pod Grunwaldem "była obchodzona uroczyście, jako święto w całym Królestwie Polskim". Natomiast uroczyście obchodzi się nie zwycięstwa, jak pierwsze zwycięstwo PMW pod Czarnobylem, czy wielkie pogromy jakie wcześniej urządzała husaria, a właśnie przegrane powstania.

- Nie sądzę, byśmy mieli jakąś nadmierną skłonność do świętowania przegranych. To raczej kwestia pamięci, szacunku dla zmarłych, szacunku dla ich wysiłku. Przegrane powstania czy wojny są elementem naszej historii i nie ma co zamykać na to oczu. Natomiast, oczywiście, jest ważną kwestią przypominanie o zwycięstwach. Taki, między innymi był zamysł cyklu o Krugerze.

- Zwycięstwo nad bolszewikami było bitwą o zgoła fundamentalnym znaczeniu, największym polskim zwycięstwem w ostatnich 300 latach, a kto wie, czy, jeśli weźmie się pod uwagę skutki dla Europy, nie w naszych dziejach w ogóle. Wielkie, spektakularne zwycięstwo, odniesione nie tylko bez pomocy Europy, ale niejako wbrew niej, a przecież w dosłownym sensie w jej imieniu. Paradoksem jest, że Europa nic o tym nie wie. Nie pamięta, może nawet nie chce pamiętać.

- Czy współczesna Polska będzie potrafić świętować odzyskanie niepodległości w godny sposób? W dwudziestoleciu mimo wielu konfliktów, nawet krwawych, tego dnia, podobnie jak 15 sierpnia, wszyscy stali w jednym szeregu.

- Polska współczesna jest zupełnie innym krajem niż ten sprzed stu lat. Jesteśmy bardzo wykrzywieni przez komunizm, podzieleni w jego ocenie oraz ocenie ostatnich dwudziestu pięciu lat. Nie mamy elit, które by o nas, obywateli, zabiegały i dbały o nasze interesy.

- Wielu ludzi czuje się oszukanych, wielu ludzi uważa nasze państwo za wrogie sobie, w najlepszym razie pozostaje obojętnymi. Proszę zwrócić uwagę, z Polski w ostatnich dziesięciu latach wyjechało dwa miliony ludzi. Czy wyjechaliby, gdyby ich własny kraj miał im coś sensownego do zaoferowania? Nie sądzę. Nikt, kto naprawdę nie musi, nie porzuca swego miejsca na ziemi. 

- Dlatego to, co dla  jednych jest powodem do mniej czy bardziej szczerego świętowania wyzwolenia z jarzma komunizmu, dla innych jest powodem goryczy.  Przed stu laty było inaczej: Polska stanowiła najwyższą wartość.

- Kiedyś Polska była wielokulturowa, dziś mniejszości jest mało, czy to znaczy, że paradoksalnie właśnie monokulturowość zabiła w Polakach jedność?

- Nie. Jedności nie ma z powodów wyłożonych wyżej. Nikt nie dba o usunięcia przyczyn pęknięcia. Elity są zainteresowane, w imię ochrony swoich interesów, nie w jedności a szczuciu na siebie poszczególnych grup społecznych. Wojna jest korzystna w zasadzie dla wszystkich stron konfliktu. 

- Byśmy zaczęli się "sklejać", musi pojawić się nowa elita, elita, która będzie stawiała sobie cel służenia społeczeństwu, na czele którego stoi, dbania o jego interesy, zarówno w polityce wewnętrznej jak i międzynarodowej.  Trzeba zbudować państwo, w zasadzie od fundamentów, zaprojektowane do obsługi swoich obywateli. Trudno to powiedzieć przecież o obecnym państwie.

- Skusiłby się pan na zmianę losów historii? W końcu wiele Pańskich książek opiera się na historii alternatywnej.

- Nie wiem, jak miałbym to zrobić. Nie ma takiego narzędzia. Ale owszem, gdybym miał jednorazową możliwość wysłania kogoś w przeszłość, posłałabym dobrze wyposażony oddział specjalny do Rosji w chłodne, październikowe dni poprzedzające bolszewicki przewrót i zobaczyłbym, jak potoczy się historia Rosji i świata po tym, jak zejdą z tego padołu łez towarzysze Lenin, Stalin, Zinowjew, Kamieniew, Trocki, Bucharin i inni bandyci, którzy uczynili z Rosji najbardziej agresywnego potwora w dziejach, z czego nawiasem mówiąc Rosja nie może się wyzwolić do dzisiaj. Zaryzykowałbym twierdzenie, że bez komunistów i komunizmu nie byłoby drugiej wojny światowej, a to uważałbym za bardzo korzystną dla ludzkości okoliczność. 

- Ma pan już pomysł na kolejną powieść?

Owszem. Konkretnie na dziewięć. Trzy kolejne tomy Krugera (ostatni jest już napisany, miał być pierwszym, ale będzie czwartym), dwie powieści z cyklu "meteorologicznego" z Jakubem Tyszkiewiczem ("Mgła" i "Deszcz"), swego rodzaju skok w bok od cyklu, powieść opowiadającą o losach Zuzanny Cehak w roku poprzedzającym wydarzenia z "Mrozu" (zatytułowaną po prostu "Zuzanna").

- Książkę o powstaniu warszawskim pisaną na podstawie głośnego filmu dokumentalnego wyprodukowanego przez MPW,  kontynuację cyklu "www" pt "Porucznik Jamróz" (lada chwila ukaże się słuchowisko wyprodukowane przez Audiotekę, stanowiące swego rodzaju zapowiedź książki) oraz biografię Jerzego Grobickiego, który jednak nie jest podpułkownikiem Wojska Polskiego a pisarzem, który odniósł gigantyczny sukces jako autor cyklu o oddziale wojskowym przeniesionym w czasy drugiej wojny światowej.  Taka swego rodzaju wykrzywiona, kłamliwa, autoironiczna autobiografia. I na tym chyba zakończę działalność pisarską.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama