Zrzucili atomówkę na własnych żołnierzy...

Dokładnie 55 lat temu, 18 lutego 1955 r., na pustyni w Nevadzie rozpoczęła się operacja "Teapot". Seria 14 próbnych wybuchów jądrowych mogła wywołać raka tarczycy nawet u 13 tys. osób...

Po zakończeniu II wojny światowej Stany Zjednoczone przeprowadziły w okresie pięćdziesięciukilku lat ponad tysiąc próbnych wybuchów jądrowych. Najwięcej ze wszystkich krajów, które posiadają arsenał atomowy (drugi w kolejności był ZSRR z ponad 700 próbami, a trzecia - Francja z 210 tego rodzaju testami ). Zdecydowana większość, bo niemal 900 amerykańskich próbnych wybuchów miała miejsce na terenie ogromnego poligonu atomowego "Nevada Test Site". Zaczynający się ok. 100 km na północny-zachód od Las Vegas ogromny teren ma 3,5 tys. km kwadratowych. Oprócz pustyni i gór jest tam 1100 budynków, 643 km utwardzonych dróg, 482 km dróg ziemnych, 10 lądowisk dla helikopterów oraz dwa pasy startowe dla samolotów.

Reklama

Kompleksowe testy

To właśnie na utworzonym 11 stycznia 1951 r. poligonie atomowym przeprowadzono jedne z pierwszych kompleksowych testów broni atomowej po II wojnie światowej. Tzw. operacja "Teapot" (z ang. imbryk) składała się z 14 próbnych wybuchów atomowych o różnej sile. Przy okazji sprawdzano również wpływ wybuchu jądrowego na... żołnierzy i ich sprawność bojową. Decyzja o przeprowadzeniu testów została zatwierdzona 30 sierpnia 1954 r. przez prezydenta Dwighta Eisenhowera.

Z ziemi i z powietrza

Pierwszą próbę - oznaczoną kryptonimem "Wasp" (z ang. osa) - przeprowadzono 18 lutego 1955 r. W samo południe lokalnego czasu z bombowca B-36 zrzucono bombę Mk-12, zawierającą najlżejszy i najmniejszy jak na tamte czasy rdzeń uranowy. Ładunek, który zdetonowano na wysokości 762 stóp (ok. 230 m) nad ziemią, miał siłę 1,2 kilotony, co odpowiadało wybuchowi 1200 ton trotylu. Na ziemi, niespełna 900 m od epicentrum wybuchu, pod tworzącym się atomowym grzybem, przebywali żołnierze w czołgach i innych pojazdach opancerzonych. W ramach ćwiczeń "Desert Rock VI" sprawdzali, jak w trakcie wybuchu zachowają się ich organizmy i sprzęt.

Wkrótce po tej próbie wojskowi, zadowoleni z efektów detonacji ładunku jądrowego na niskiej wysokości, przystąpili do kolejnych. Najsilniejszy ładunek, jaki odpalono w trakcie operacji "Teapot", miał siłę 43 kiloton.

Jeden z najważniejszych testów odbył się 29 marca 1955 r. Sprawdzano wtedy wytrzymałość różnych konstrukcji budynków na wybuch bomby termojądrowej. Kilka budynków w tzw. Strefie 1, gdzie przeprowadzono test, stoi do dziś, bowiem... odpalony ładunek zamiast spodziewanych 40 kiloton miał siłę "tylko" 14 kiloton.

Ostatni test w ramach operacji przeprowadzono 15 maja 1955 r. Wybuch bomby termonuklearnej o kryptonimie "Cukinia" miał siłę 28 kiloton.

Najgorzej mieli żołnierze...

... których dowódcy wysłali na poligon, by doświadczyli na własnej skórze wybuch atomowy. Ponad 9 tys. mundurowym, zgromadzonym wtedy na terenie "Nevada Test Site", nawet przez myśl nie przeszło , że oglądanie atomowego grzyba jest śmiertelnie niebezpieczne.

Zobacz film dokumentujący operację "Teapot":

Próbne wybuchy atomowe przeprowadzone podczas operacji "Teapot" spowodowały uwolnienie do atmosfery olbrzymich ilości radu. W efekcie, według obliczeń amerykańskiego Instytutu Badań nad Rakiem, na szkodliwe promieniowanie narażonych zostało aż 41 mln cywilów - radioaktywne chmury przemieszczały się bowiem nad znaczną częścią Stanów Zjednoczonych.

Zgodnie z wyliczeniami amerykańskich ekspertów, na skutek 14 wybuchów atomowych przeprowadzonych w pierwszych miesiącach 1955 roku, zachorować na raka tarczycy mogło nawet 13 tys. cywilów. Przynajmniej 650 z nich z tego powodu zmarło.

Co się stało z żołnierzami biorącymi udział w ćwiczeniach, nie wiemy...

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: żołnierze | operacja | wybuchy | Ładunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy