Wielka czystka. Jak gniew Stalina dotknął społeczeństwo ZSRR?

Ponoć nie ma bardziej niebezpiecznej siły niż władca, który obawia się stracić przywództwo. Potrafi się on bowiem posunąć do niewyobrażalnych aktów przemocy i ucisku wobec ludu. Świetnym tego przykładem był Józef Stalin i rozpętana przez niego wielka czystka.

Nim jednak ów terror nastąpił, społeczeństwo Rosji, najpierw carskiej, a później radzieckiej, musiało zmierzyć się z krwawym chaosem wojny domowej, który w końcu całkowicie zmienił zarówno scenę polityczną, jak i życie codzienne obywateli. Początkowo kwestia przywództwa była sprawą oczywistą - u steru rewolucji stał Włodzimierz Lenin i to on bez wątpienia był postacią pierwszoplanową.

Niebawem podupadł jednak na zdrowiu i od marca 1923 roku, kiedy to przeżył trzeci już udar, jego stan był bliski agonii, a o pełnieniu dotychczasowych obowiązków nie było mowy. Pozostali wysoko postawieni działacze bolszewiccy już wtedy zaczęli walczyć o schedę po Leninie, a potencjalnych kandydatów było kilku: Lew Trocki, Grigorij Zinowjew, Lew Kamieniew, Nikołaj Bucharin, Jurij Piatakow i w końcu Josif Dżugaszwili, Gruzin, który w ciągu wielu lat swojej działalności rewolucyjnej przyjął pseudonim "Stalin".

Reklama

Ciężko chory Lenin, nim zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością, zdawał sobie sprawę, że na jego pozycję czyha już kilku potencjalnych dyktatorów. W grudniu 1922 roku podyktował "List do zjazdu", swój polityczny testament, w którym zrugał wszystkich wymienionych wyżej pretendentów, skupiając się jednak przede wszystkim na Trockim i Stalinie.

Temu pierwszemu zarzucił przede wszystkim zbyt dużą pewność siebie i "niebolszewizm", drugi z kolei opisany został jako postać o zbyt brutalnej naturze. Nie dziwnym wydaje się więc, że ów list nie doczekał się w końcu oficjalnego odczytu na żadnym ze zjazdów, choć niektórzy z delegatów zapoznali się z nim za zamkniętymi drzwiami. Co więcej, późniejsze posiadanie tego druku było nielegalne.

Nie można więc mówić, że "testament" Lenina doczekał się wypełnienia. Nie posłuchano też jego żony, Nadieżdy Krupskiej, która sprzeciwiała się kultowi wodza rewolucji. Ciało jej męża koniec końców zabalsamowano i wystawiono na publiczny widok w specjalnie zbudowanym mauzoleum. Zmieniano też nazwy wielu miast - na mapach pojawił się m.in. Leningrad, Uljanowsk czy Lenino (choć też przy okazji Stalingrad czy Trock).

Józef Stalin tymczasem zaczął coraz śmielej budować swoją pozycję, początkowo w sojuszu z Zinowjewem i Kamieniewem. Z czasem skupił całą władzę w swoich rękach, a czynił to po trupach, zarówno swych przeciwników, jak i byłych sojuszników. Mylne byłoby jednak przekonanie, że te rozgrywki polityczne odbiją się tylko na klasie rządzącej. Niebawem "wielka czystka" uderzy bowiem w całe społeczeństwo radzieckie.

Zakazane wersy

Rewolucja październikowa miała zmienić nie tylko ład polityczny, obalając carskie samodzierżawie i wprowadzając "władzę rad", ale także sposób funkcjonowania wielonarodowego społeczeństwa dawnego Imperium Rosyjskiego. Wkrótce zaczęła się też wędrówka ludności, która z licznych wsi przenosiła się do miast i większych ośrodków przemysłowych, gdzie obyczajowość miała ulec wielkim zmianom.

Nowe porządki przejawiały się choćby w mieszkalnictwie - w co większych miastach powstawały mieszkania wspólnotowe, będące jednym z wyrazów sowieckiego kolektywizmu. Zwyczaje świąteczne, dotychczas oparte w dużej mierze na tradycjach religijnych, miały stopniowo być wypierane przez te nowe, socjalistyczne, takie jak Święto Pracy, Święto Rewolucji czy dożynki (o odpowiednio zmienionym wydźwięku). Oczywista stawała się też walka na polu kultury, a to było już ciosem w warstwę inteligencji.

Twórczość literacka wiązała się już w latach trzydziestych z balansowaniem na ostrzu noża, bo każdy nieprawomyślny tekst, wiersz czy praca mogła wiązać się w najlepszym przypadku z zsyłką i uwięzieniem w łagrze. Zaufanie władzy także było ciężko odzyskać, o czym przekonał się Boris Pilniak.

W latach dwudziestych, a więc jeszcze zanim Józef Stalin ugruntował w pełni swoją pozycję, pisarz ten popełnił opowiadanie "Opowieść niezgaszonego księżyca", w którym to dowódca Armii Czerwonej zostaje zmuszony do poddania się operacji, w wyniku czego umiera. Odebrano to jako pośrednie oskarżenie Stalina o zamordowanie Michaiła Frunzego, wojskowego, który umarł właśnie w takich okolicznościach. Pilniak początkowo miał szczęście, bo pozwolono mu na dalszą pracę, tym razem zgodną już z "wytycznymi", ale w kulminacyjnym momencie czystek w roku 1937 został aresztowany, oskarżony o szpiegostwo i rozstrzelany.

Tak samo jak środowisko artystyczne, narażeni na gniew władzy byli też naukowcy, a często cierpieli specjaliści z, wydawać by się mogło, niezagrożonych dziedzin. O ile historia była bardzo delikatną materią do podejmowania w tych czasach, to może dziwić np. czystka przeprowadzona wśród astronomów, fizyków czy biologów. Aresztowane zostały nawet takie postaci jak Siergiej Korolow, najważniejszy twórca radzieckiej kosmonautyki, czy Andriej Tupolew, osławiony konstruktor samolotów. Jak widać kontrrewolucjonistą zostać było łatwo, a przed represjami nie chroniła nawet dotychczasowa pozycja.

Pod Czerwoną Gwiazdą

Czystki nie mogły też ominąć wojskowych, a wspomniana zagadkowa sprawa Frunzego była jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Jak na ironię, Akademia Wojskowa w Moskwie ochrzczona została właśnie imieniem dowódcy, który miał zostać zlikwidowany na rozkaz Stalina. W 1934 roku, wkrótce po zabójstwie prominentnego partyjnego działacza Siergieja Kirowa, rozpoczęła się część właściwa "Wielkiego Terroru", która w siłach zbrojnych dotknęła przede wszystkim przedstawicieli niższych hierarchii, a więc prostych żołnierzy, podoficerów, młodszych oficerów - postaci dla elit władzy w zasadzie anonimowych.

Nie oznacza to jednak, że co ważniejsi przedstawiciele wyższych kadr pozostali nietykalni i ominęły ich represje. Na początku 1935 roku aresztowany został bohater z okresu wojny domowej Witalij Primakow. Wkrótce potem represje zaczęły spadać na osoby związane z AW im. Frunzego. Aresztowano m.in. wykładowców Borisa Majstracha i Eiolfa Igneusa-Matsona (tego drugiego za obrazoburczą wypowiedź, w której powiązał sukces Hitlera z docenieniem przez jego ruch niemieckiej dumy narodowej).

Wiele mówiące wydają się też losy najważniejszych postaci Armii Czerwonej, czyli marszałków Związku Radzieckiego. W 1935 roku było ich pięciu: Michał Tuchaczewski, Aleksandr Jegorow, Wasilij Blücher, Kliment Woroszyłow i Siemion Budionny. Tylko dwóm ostatnim udało się dożyć lat po drugiej wojnie światowej, a śmierć reszty nie była bynajmniej spowodowana walką z hitlerowskim okupantem.

Najdłużej przy życiu utrzymał się Jegorow, zlikwidowany dopiero na początku lutego 1939 roku, co być może było spowodowane faktem, że uznawano go za postać bezbarwną - nie był ani wyróżniającym się dowódcą, ani administratorem. Co więcej, pozostawał w relatywnie zażyłych stosunkach z samym wodzem, ale sam Stalin twierdził, że to "dobry dowódca, ale marny komunista".

Tragedia jednych była z kolei szczęściem innych. Okres "wielkiej czystki" okazał się trampoliną dla kariery np. Jefima Szczadienki, powiązanego na przestrzeni lat z najbardziej podporządkowanymi marszałkami: Woroszyłowem i Budionnym. Między innymi dzięki takim koneksjom w końcowych latach represji był postacią podejmującą decyzje o losach tysięcy oficerów, a należy nadmienić, że był przy tym niezwykle przykładny.

Czystka w Armii Czerwonej była o tyle dotkliwa, że oprócz oczywistego uszczuplenia kadry oficerskiej, wprowadzała zamęt organizacyjny i ideologiczny. Jej ofiarami padali bowiem częstokroć uznani teoretycy wojskowi (chociażby Aleksandr Swieczin, Wasilij Chripin, Siergiej Mieżeninow, Jakow Ałksnis), których oprócz fizycznej eliminacji czekało także popadnięcie w zapomnienie - ich dzieła masowo wycofywano z obiegu, często także niszczono. Było to kłopotliwe zwłaszcza dlatego, że ciężko ad hoc zmienić całą obowiązującą teorię wojskowości. Tymczasem na horyzoncie dziejów majaczyła powoli wielka wojna ojczyźniana...

Podróż w stronę śmierci

Stalinowskie represje uderzały w liczne narody zamieszkujące Związek Radziecki. Jednym z najsłynniejszych przykładów jest z pewnością wielki głód na Ukrainie (Hołodomor), który jeszcze przed 1934 rokiem przyniósł śmierć milionom ludzi. Częstokroć zapomina się jednak o fakcie, że w granicach ówczesnego ZSRR pozostawały setki tysięcy etnicznych Polaków (według spisu z 1926 roku na samej Ukrainie było ich ok. 476 tys., choć uważa się to za dane zaniżone).

Dla władzy w Moskwie Polacy znajdujący się pod jej jurysdykcją mieli stanowić wzór dla ich pobratymców zamieszkujących II RP, co miało oczywiście wydźwięk propagandowy. Początkowo polityka Sowietów w kwestii narodowościowej była daleka od unifikacji społeczeństwa, z biegiem lat jednak odchodzono od tego modelu, a narody takie jak Polacy miały zostać jak najszybciej zsowietyzowane.

Gdy stalinowski terror wchodził w decydującą fazę, zdarzało się, że zsyłka w najbardziej niedostępne regiony ZSRR okazywała się "aktem łaski", bo dawała choć minimum szansy na przeżycie, mimo że warunki podróży i życia np. na Syberii bywały absolutnie ekstremalne. O wyjątkowym szczęściu mogą mówić członkowie Komunistycznej Partii Polski, którzy przetrwali wielką czystkę.

Szacuje się, że z całego polskiego ruchu komunistycznego przetrwało jedynie ok. 80 osób (szczęściarzami okazali się osadzeni w polskich więzieniach, chociażby Bierut czy Gomułka). Prominentni działacze KPP, członkowie Politbiura i Komitetu Centralnego, którzy odpowiedzieli na wezwanie Stalina do Moskwy, ginęli bez śladu. W 1939 roku posłano na śmierć ostatnich polskich komunistów, m.in. Werę Kostrzewę i poetę Brunona Jasieńskiego.

Ocalone od zapomnienia

Po słynnym referacie Chruszczowa na XX Zjeździe w 1956 roku i politycznej odwilży, czasy stalinizmu poddawane były szerokiej krytyce. Nie oznaczało to jednak, że można było ustalić całą prawdę o tym fragmencie dziejów Związku Radzieckiego. W praktyce było "rozgęszczanie" Wielkiego Terroru - na dokumentach, jakie trafiały do rodzin ofiar ówczesnych czystek często widniały zmienione daty zgonów (różnica mogła wynosić nawet 10 lat), za to przyczyny śmierci często określano jako naturalne.

Zmniejszanie rozmiarów terroru było widoczne zwłaszcza za czasów rządów Breżniewa, który pojmował politykę pewnej jawności działań zupełnie inaczej od poprzednika. To właśnie dlatego cenne są wspomnienia takie, jak te Nadieżdy Mandelsztam (ich drugi tom trafił ostatnio w ręce polskich czytelników), która ocaliła od zapomnienia nie tylko postać męża, ale i świadectwo okrucieństw ery stalinowskich czystek. Zapisków takich jest wiele i to one, a nie często fałszowane dane i statystyki które przechodziły przez kolejne Politbiura, stanowią o grozie i niepewności tamtych dni.

Paweł Czechowski

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0. Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Histmag.org
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy