Rufidżi - starcie Goliata z Dawidami

W historii wojen wiele jest takich starć, w czasie których oddziały z góry skazane na przegraną wygrywały bitwy. Jedną z nich było starcie w delcie Rufidżi.

Towarzystwo Niemieckiej Kolonizacji pojawiło się w Afryce Wschodniej w roku 1884, na rok przed słynną konferencją w Berlinie, w czasie której europejskie mocarstwa podzieliły się wpływami politycznymi, a co najważniejsze bogactwami naturalnymi, Czarnego Lądu.

Na terenach kupionych od sułtana Zanzibaru powstała kolonia zwana Niemiecką Afryką Wschodnią ze stolicą w portowym mieście Dar As Salaam. W czasie Wielkiej Wojny miasto to stało się bazą wypadową dla kajzerowskiej flotylli polującej na statki handlowe państw Ententy płynące przez Ocean Indyjski.

Główną siłą uderzeniową był lekki krążownik "Königsberg" wypierający 3800 ton i uzbrojony w 10 dział kalibru 10,5 cm. Wyruszył on na łowy tuż po wybuchu wojny, jednak jego pierwszy rejs trudno uznać za udany - zatopił jedynie brytyjski statek "City of Winchester", a w dodatku okazało się, że układ napędowy okrętu wymaga pilnej naprawy, co zmusiło go do ukrycia się z dala od swej bazy w Dar es Salaam i rzucenia kotwicy w rozlewiskach rzeki Rufidiżi.

Blokada

Reklama

Brytyjczycy nie chcieli i nie mogli spokojnie patrzeć jak niemiecki okręt panoszy się na ich głównym szlaku handlowym z Indii przez Kanał Sueski i dalej w kierunku wysp brytyjskich. 8 sierpnia brytyjskie krążowniki ostrzelały port Dar es Salaam, w którym posłały na dno okręt pomiarowy "Möwe".

W ramach odwetu Niemcy postanowili zaatakować aliancką bazę zaopatrzeniową, w której zapasy właśnie uzupełniał brytyjski krążownik HMS "Pegasus". Zadanie to miał wykonać naprawiony już "Königsberg". Niemcy przez pewien czas śledzili brytyjski krążownik i kiedy ten zacumował do beczki, aby przyjąć bunkier postanowili zaatakować.

Kaiserowski okręt podpłynął na odległość 5000 metrów i dosłownie rozstrzelał stojącego na kotwicy i pozbawionego możliwości manewru na płytkich wodach "Pegasusa". Po 40 minutach ostrzału jednostka poszła na dno zabierając ze sobą 33 marynarzy.

Admiralicja brytyjska była wściekła. Nie dość, że stracono krążownik, to blokada okazała się całkowicie dziurawa, mimo że zaangażowano w nią spore siły: 4 krążowniki, 2 torpedowce i 3 kutry oraz samoloty Royal Navy Air Service. Wszystko po to by usidlić jeden okręt przeciwnika.

Nadciąga ratunek

Oficerowie Admiralicji zdecydowali się przekazać dwa monitory rzeczne typu "Humber" pod rozkazy dowodzącego blokadą kontradmirała H.G King-Halla. Były to okręty rzeczne budowane w brytyjskich stoczniach dla Brazylii, gdzie miały służyć na wodach Amazonii. W wyniku kryzysu finansowego, a tym samym niewypłacalności Brazylii, przeszły one na własność stoczni Vickersa, która odsprzedała je Royal Navy.

Były to bardzo nowoczesne okręty uzbrojone w dwa działa 152,4 mm, dwie haubice 120 mm i cztery działa 47 mm. Przy długości 81 metrów wypierały 1200 ton a ich zanurzenie wynosiło zaledwie 1,7 metra.

3 czerwca 1915 roku zespół składający się z dwóch holowanych monitorów HMS "Mersey" i HMS "Severn", okrętu-bazy "Trent" i węglowca "Cendal Castle" rzucił kotwice na redzie wyspy Mafia, około 10 Mm od delty Rufidżi, która była wysuniętą bazą flotylli blokującej niemiecki krążownik.

Przygotowania

Przez kolejne trzy tygodnie przygotowywano operację nie zaniedbując najmniejszego detalu. Magazyny amunicyjne opancerzono dodatkowo stalowymi płytami o grubości 12,7 mm i workami z piaskiem. Aby zrównoważyć dodatkowy ciężar zdjęto z rufowego pokładu jedną z haubic 120 mm.

Prócz tego, w każdej wolnej przestrzeni upchnięto 9000 pustych kanistrów, które miały zapewnić pływalność nawet przy poważnym uszkodzeniu kadłuba. Na koniec okręty pomalowano na zielono, aby wtopiły się w gęsty tropikalny las. Wówczas przystąpiono do ćwiczeń współpracy z lotnictwem RNAS, którego samoloty miały kierować ogniem artylerii okrętowej.

Pierwsza krew

6 lipca wczesnym rankiem oba monitory wpłynęły na Kikunya’ę - północną odnogę Rufidżi, gdzie zajęły stanowiska ogniowe w odległości ok. 8 kilometrów od "Königsberga". W tym czasie na pełnym morzu operację osłaniały trzy krążowniki w eskorcie kutrów.

Po około godzinie od zajęcia pozycji monitory otworzyły ogień z dział głównego kalibru. Niemcy byli w stanie odpowiedzieć jedynie działami prawej burty. Jednak dzięki dobrze zamaskowanym w dżungli obserwatorom szybko uzyskali trafienia. "Mersey został trafiony w wieżę artyleryjską i burtę na linii wodnej. Zginęło 6 marynarzy.

Niemcy zlekceważyli brytyjskie okręty. W pierwszej fazie bitwy sądzili, że są to nieopancerzone kanonierki rzeczne z działami podobnego kalibru jak "Königsberg". Jednak wkrótce przekonali się, jak bardzo się mylili.

Ogień kierowany przez samoloty był coraz celniejszy i w bezpośredniej bliskości krążownika spadło 78 pocisków kalibru 152,4 mm. Co prawda tylko 3 trafiły bezpośrednio, ale uszkodzony okręt nie był w stanie wydostać się na pełne morze.

W pogoni

Brytyjczycy nie zostawili uszkodzonego krążownika samemu sobie. 11 lipca 1915 roku przeprowadzono kolejną operację przeciwko "Königsbergowi". Choć zaczęło się pechowo: HMS "Severn" dostał się niespodziewanie pod ogień niemieckiej artylerii. Na pomoc przybył mu "Marsey" i samoloty typu Farman MF.7, które zaczęły naprowadzać artylerię monitorów na cel.

Właściwie w tym momencie los krążownika został przesądzony. Monitory zaczęły spychać go w górę rzeki na płytsze wody. "Königsberg" przy zanurzeniu 5,29 metra nie był w stanie uciekać przed wolnymi, ale silnie opancerzonymi okrętami.

Monitory niczym bassety puściły się w pogoń za ranną ofiarą. Kolejne salwy trafiały kajzerowski krążownik. Wkrótce zaczął płonąć na rufie. Jego dowódca kmdr por. Looff rozkazał zalać komory amunicyjne, czym powiększył jeszcze bardziej zanurzenie. Krążownik w końcu trafił na mieliznę.

Kilkadziesiąt minut później, z uwagi na brak amunicji, Niemcy przestali strzelać. Okręt był stracony. Dowódca wydał rozkaz opuszczenia pokładu i zatopienia jednostki. Załoga osadziła okręt na dnie, wysadzając na wysokości linii wodnej dwie głowice torpedowe.

Tymczasem monitory nie próżnowały. Podpłynęły na odległość pięciu kilometrów i rozpoczęły regularny ostrzał płonącej jednostki całkowicie demolując nadbudówki i zamieniając krążownik w płonący wrak.

Na pokładzie krążownika zginęło jedynie 19 marynarzy, jednak co ważniejsze Niemcom udało się uratować większość dział pokładowych, których później użyto w walkach na lądzie.

Bassety gonią dalej

Powolne, ale niezwykle wytrzymałe monitory pozostały w Afryce do wiosny 1918 roku. Do tego czasu wspierały swym ogniem oddziały lądowe w pasie od Tangi do Lindi walnie przyczyniając się do wyparcia Niemców z Tanganiki. Później miały zostać wysłane na Dwinę, aby wspierać wojska walczące z bolszewikami. Ostatecznie trafił tam jedynie HMS "Humber".

Po zakończeniu wojny monitory służyły jako część sił pokojowych na Dunaju. "Mersey" i "Severn" zostały zezłomowane w 1923 roku. Trzeci tego typu, "Humber", został przebudowany na pływający dźwig i w tej formie pływał do końca drugiej wojny światowej.

Bitwa na Rufidżi udowodniła, że nawet niewielkimi siłami można pokonać potężnego i silnie uzbrojonego przeciwnika. W dodatku monitory kolejny raz pokazały swą przydatność w czasie działań wojennych.

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o flotyllach rzecznych.

Źródła:

Ian Buxton; "Big Gun Monitors"; Seforth Publishing 2008
Byron Farwell; 'The Great War in Africa, 1914-1918"; New York 1989

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy