Oprawca Żydów w rękach Mossadu

Dokładnie pół wieku temu, 11 maja 1960 r., na mężczyznę idącego ciemnymi zaułkami robotniczych przedmieść Buenos Aires rzuca się kilka niewyraźnych postaci. Bez żadnego wystrzału czy krzyku krępują przechodnia, wciągają go do samochodu i odjeżdżają. Już po chwili agenci Mossadu cieszą się, że na podłodze ich auta leży Adolf Eichmann, jeden z największych zbrodniarzy wojennych w historii .

W ostatnich dniach III Rzeszy wśród SS-mannów, którzy starali się zmylić nadciągających aliantów, był także Adolf Eichmann. Główny wykonawca i koordynator Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej, jak naziści nazywali eksterminacje Żydów, ratował się ucieczką w mundurze lotnika Luftwaffe. Zrzucił go jednak po tym, gdy zorientował się, że tatuaż na lewym ramieniu z pewnością zdradzi jego prawdziwą tożsamość - członka SS. Niedługo później Eichmann zdegradował się do stopnia podporucznika i podszywał się pod niejakiego Eckmanna.

Spokojne życie po wojnie

Gdy trafił do amerykańskiego obozu był wielokrotnie przesłuchiwany, a także okazywany byłym więźniom, którzy szukali swoich - jakże niedawnych - oprawców. Nikt jednak nie rozpoznał Eichmanna. Jak sam wspominał po latach, myślał wtedy o samobójstwie. Zostawił swoich kolegów, również ukrywających swoją prawdziwą tożsamość nazistowskich zbrodniarzy, i uciekł z obozu. Pierwotnie planował, że na sfałszowanych dokumentach dotrze do... Palestyny.

Został jednak w Niemczech, gdzie ukrywał się w okolicach Bremy. Brytyjska strefa okupacyjna, w której Wyspiarze nie angażowali zbyt dużych sił ani środków do poszukiwania byłych zbrodniarzy, stanowiła schronienie dla Eichmanna przez pięć lat. Były SS-mann najpierw pracował jako drwal, później - za zaoszczędzone pieniądze - kupił fermę drobiu. Postanowił rzucić to przedsięwzięcie i czym prędzej wyjechać z kraju, gdy zaczęła się o nim rozpisywać prasa. Coraz głośniej mówiono bowiem w Niemczech o Eichmannie, któremu byli SS-manni przypisywali zbrodnie, jakie sami popełnili.

Reklama

Schronienie w Argentynie

Przy wydatnej pomocy ze strony biskupa Grazu - Włocha Aloisa Hudala, Eichmann otrzymał schronienie w Argentynie. Rządzony przez Juana Perona kraj oferował hitlerowskim zbrodniarzom oraz wszystkim osobom, które uciekały przed aliantami, możliwość schronienia i rozpoczęcia nowego życia. Pomoc dla byłych SS-mannów, oficerów SD, Gestapo i dziesiątek innych organizacji hitlerowskich Niemiec była możliwa dzięki porozumieniu zawartemu m.in. przez: Antonio Caggiano - argentyńskiego kardynała, Eugene'a Tisseranta - francuskiego kardynała przy Watykanie i Rudiego Freude'a - sekretarza osobistego Perona. Za wszystko płacić miała organizacja ODESSA - tajna siatka konspiracyjna założona z inicjatywy Heinricha Himmlera, która miała pomagać SS-mannom w ucieczce. Do dziś nie potwierdzono jednoznacznie, czy taka organizacja faktycznie istniała.

Zanim Eichmann znalazł się w Ameryce Południowej dotarł do włoskiej Genui, po drodze otrzymując schronienie w klasztorach franciszkańskich. Oczekując na transport do Argentyny wraz z innymi byłymi SS-manami, Eichmann otrzymał z Czerwonego Krzyża dokumenty, które umożliwiały mu podróż. Papiery był wydawane na podstawie dokumentów otrzymanych z argentyńskiej ambasady.

Adolf Eichmann przyjechał do Buenos Aires w lipcu 1950 r. i niedługo później otrzymał argentyński dowód osobisty na nazwisko Ricardo Klement. Przy pomocy byłych kolegów z SS dostał pracę w firmie budowlanej, a w 1951 r. sprowadził do Argentyny swoją rodzinę - żonę Veronikę i trojkę synów (w Argentynie urodził się im jeszcze jeden syn). Dzieci pierwotnie nie wiedziały, że przyjechały do ojca (Veronica w 1945 r. zgłosiła władzom austriackim, że rozwiodła się z mężem i poprosiła, by uznały go za martwego) i szalejąc po bezdrożach Argentyny nazywały go "wujkiem Ricardo".

W czasie gdy Ricardo Klement z Veroniką i dziećmi przeprowadzili się do Buenos Aires, w Europie trwały poszukiwania Eichmanna. Zaangażował się w nie m.in. Szymon Wiesenthal. Postęp w śledztwie nastąpił w 1956 r., kiedy najstarszy syn Eichmanna zaczął się spotykać z córką żydowskiego uchodźcy. Klaus Eichmann, który nie przebierał w słowach wyjaśniając, że Niemcy powinni dokończyć eksterminację Żydów, wyjawił także pewnego dnia, że jego ojciec był oficerem w niemieckiej armii. Żyd zorientował się, że Klaus musi być synem Adolfa Eichmanna i powiadomił o tym listownie Fritza Bauera, prokuratora generalnego Hesji. Ten natomiast przekazał sprawę Izraelowi. Wysłany do Buenos Aires agent Mossadu nie potrafił jednak odszukać Eichmanna. Trop urywał się w domu, z którego Adolf Eichmann z rodzina wyprowadził się dwa tygodnie wcześniej.

Sprawa ponownie ruszyła rok później, gdy w jednej z lokalnych austriackich gazet pojawiły się kondolencje dla Veroniki Eichmann. Był to sygnał, że kobieta utrzymywała kontakt ze swoją rodziną w Austrii. Agent wysłany do matki Veroniki dowiedział się od niej, że córka poślubiła niejakiego Ricardo Klementa. Wywiadowcza maszyna ruszyła pełna parą. Tym razem bez trudu wytropiono Eichmanna, który zatrudnił się jako spawacz w argentyńskiej fabryce Mercedesa. W zakładzie pracowało także wielu innych byłych SS-mannów.

Zobacz, jak wyglądała akacja uprowadzenia Adolfa Eichmanna:

Wielodniowa obserwacja domu Eichmanna vel Klementa potwierdziła, że hitlerowski zbrodniarz wiedzie spokojne życie w Południowej Ameryce. Dawid Ben Gurion, premier Izraela, polecił Mossadowi schwytanie i przywiezienie Eichmanna do Jerozolimy, gdzie miał stanąć przed sądem.

Isser Harel, dowódca izraelskiego wywiadu, osobiście wytypował 30 agentów Mossadu oraz Shin Betu do przeprowadzenia akcji uprowadzenia SS-manna. Władze Izraela zdawały sobie doskonale sprawę, że planowane działania gwałcą suwerenność Argentyny, więc od samego początku starano się stwarzać pozory, że państwo żydowskie nie ma z nią nic wspólnego. Agenci przylecieli do Buenos Aires z różnych stron świata.

Spotkanie w ciemnej uliczce

Ostatecznie ustalono, że Eichmann zostanie uprowadzony, gdy będzie szedł ciemną ulicą San Fernando na przedmieściach Buenos Aires w drodze z przystanku autobusowego do swojego domu. Agenci pod dowództwem Rafiego Eitana pojawili się na miejscu akcji około godziny 19.35 11 maja 1960 r. Pięć minut przed planowanym przyjazdem autobusu, w którym zawsze podróżował Eichmann. Jeden z agentów wypatrywał autobusu, dwaj udawali, że naprawiają samochód. Jeszcze inny jechał z Eichmannem w autobusie.

Adolfa Eichmanna nie było jednak w autobusie, który przyjechał na przystanek około godz. 19.40. Agenci byli bardzo skonsternowani, bowiem byłemu SS-mannowi nie zdarzały się spóźnienia w drodze z pracy.Dowodzący akcją zarządził, że agenci maja czekać na swoich miejscach. Akcję przedłużano w nieskończoność.

Ostatecznie Rafi Eitan zdecydował, że wycofają się o godzinie 20.30. Kilka minut przed tym terminem na przystanku zatrzymał się autobus. Wysiadł z niego Adolf Eichmann, który spokojnie szedł do swojego domu. Gdy przechodził obok stojącego samochodu, jeden z agentów - Zvi Aharoni - poprosił go o papierosa. Gdy Eichmann wyciągnął ręce z kieszeni został powalony na ziemię. Próbował walczyć, ale kolejny agent - Peter Malkin - ogłuszył go ciosem w potylicę.

Potajemnie przerzucony

Uprowadzony mężczyzna był przetrzymywany przez agentów przez kilka dni, w trakcie których dowiedziono ponad wszelką wątpliwość, że Ricardo Klement to Adolf Eichmann. SS-mann, zachowujący się w trakcie przesłuchania bardzo spokojnie i z chęcią odpowiadający na pytania Żydów, sam zresztą wyjawił swoją prawdziwą tożsamość.

Hitlerowski zbrodniarz został wywieziony z Argentyny 21 maja 1960 r. na pokładzie samolotu linii El-Al lecącego z izraelskim korpusem dyplomatycznym. Nim Eichmann dostał się na pokład, agenci odurzyli go narkotykami i przebrali w strój pracownika linii El-Al. O tym, kto znajduje się na pokładzie, wiedziało tylko kilka osób.

Niespełna dwa lata później Adolf Eichmann został, zgodnie z wyrokiem izraelskiego sądu, powieszony.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: tożsamość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy