Lew Trocki: Największy wróg Stalina

Stalin bez skrupułów za pomocą skrytobójstwa usuwał swoich przeciwników i konkurentów politycznych, o czym przekonał się w 1934 roku choćby Siergiej Kirow, zbyt popularny działacz partyjny - został zastrzelony. Jednak za swojego największego wroga przywódca Związku Sowieckiego uznawał Lwa Trockiego, jednego z przywódców przewrotu październikowego i twórcę Armii Czerwonej.

Ów towarzysz Lenina na dodatek uważał się za głosiciela jedynie prawdziwej idei bolszewickiej, a tego rządzący w ZSRR dyktator darować nie mógł i nie chciał. Więc w końcu nasłał na Trockiego zabójców wyszkolonych przez NKWD.

Trocki u schyłku lat 20. XX wieku przegrał ze Stalinem walkę o władzę i udał się na przymusową emigrację. Na obczyźnie aktywnie działał, stając na czele dysydenckiego ruchu "leninistów bolszewików" i publikując szereg prac i książek, w których krytykował panujące w Kraju Rad stalinowskie porządki, co oczywiście wzmagało wściekłość jego zwycięskiego rywala. Sowieckie służby specjalne próbowały zgładzić Trockiego już w 1931 roku, kiedy zamieszkał w Turcji - na wyspie Prinkipo (Büyükada) podpalono jego willę. Wtedy się nie udało, ale kolejną próbę podjęto, kiedy polityk przeniósł się do Francji. Tam także próbowano podłożyć ogień w domu pod Paryżem, w którym przebywał.

Reklama

Trocki zrozumiał, że w Europie nie jest bezpieczny. Postanowił schronić się za oceanem i w 1937 roku wyjechał do Meksyku. Zaprosili go Diego Rivera i Frida Kahlo - znane małżeństwo malarzy. Lew, który zrobił na pięknej gospodyni wielkie wrażenie, wdał się z nią w płomienny romans. Bardzo się to nie spodobało jego żonie, Natalii Siedowej, i w efekcie Trocki kupił własny dom w Coyoacán (willowa dzielnica miasta Meksyk), gdzie sowieckiego dysydenta strzegli uzbrojeni ochroniarze i policja.

Jednak Lew zdawał sobie sprawę, że Stalin o nim nie zapomniał. Miał rację, bo na miejscu już działał wysłannik NKWD, Leonid Eitingon, który pilnie baczył na każdy krok "obiektu". Stalin zaczynał się niecierpliwić. Tym razem sowieccy szpiedzy postanowili uderzyć z dwóch stron: od zewnątrz i od wewnątrz.

Najpierw spróbowano pierwszego wariantu. O świcie 24 maja 1940 roku przed willę Trockiego zajechało kilkoma samochodami ponad 20 sowieckich agentów przebranych za policjantów i wojskowych, uzbrojonych w broń maszynową.

Przekupiony ochroniarz otworzył bramę, a wtedy zabójcy wtargnęli na teren posesji. Doskonale wiedzieli, gdzie mieści się sypialnia Trockiego i wygarnęli w jej okno ze wszystkich luf.

Polityka uratowała żona, która wepchnęła go za łóżko i przykryła własnym ciałem. Mimo że do pokoju wleciało ponad 200 kul, małżonkom nic się nie stało. Zamachowcy uciekli, zaś śledztwo meksykańskiej policji niczego nie wykazało... Eitingon musiał uruchomić drugi plan.

Kilka dni po zamachu w domu Trockiego pojawił się Jaume Ramon Mercader del Rio Hernández, niezwykle sympatyczny młody człowiek, syn hiszpańskiej arystokratki, oficjalnie narzeczony Silvii Ageloff, Amerykanki pracującej dla polityka w charakterze sekretarki. W rzeczywistości był to sowiecki agent posługujący się nazwiskami Jacques Monard i Frank Jackson. Młodzieniec szybko zyskał sympatię całej rodziny zatrudniającej jego ukochaną. Odwiedzał dom Trockich coraz częściej, aż w końcu ochrona uznała go za osobę zaufaną i przestała rewidować. I o to właśnie mu chodziło.

20 sierpnia 1940 roku Mercader przyszedł z kolejną wizytą. Tym razem zamiast zabawek dla wnuka Trockiego wziął rewolwer, czekan ze skróconym trzonkiem, nóż i list, który sugerował osobiste motywy mającego nastąpić morderstwa. Gospodarz zaprosił go do gabinetu, miał przeczytać i skomentować artykuł napisany przez Ramona. Gdy Lew usiadł przy biurku i zaczął lekturę, młody mężczyzna stanął za jego plecami, wyciągnął czekan i wymierzył w potylicę Trockiego. Polityk nie zginął na miejscu tylko dlatego, że w momencie uderzenia obrócił głowę i czekan przebił czaszkę z boku. Tym niemniej ostry bolec wszedł w jego głowę na 7 cm.

Wróg Stalina konał przez 26 godzin. Jego egzekutor został ujęty. W czasie śledztwa Mercader nie przyznał się, że działał na zlecenie Sowietów. Spędził w meksykańskim więzieniu 20 lat, w 1961 roku wyjechał do ZSRR, gdzie powitano go z honorami i odznaczono Orderem Lenina i tytułem Bohatera Związku Radzieckiego. Zmarł w 1978 roku w Hawanie.

Jacek Inglot

Śledztwo
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy