Albert Fish - przerażająca historia kanibala z Brooklynu

Albert Fish był wyjątkowo bezwzględnym zabójcą /East News
Reklama

W styczniu 1936 roku w nowojorskim więzieniu Sing-Sing wykonano wyrok śmierci na miłym z wyglądu staruszku. Jednak pozory mylą. Albert Fish lub, jak go nazywano, "Wampir z Brooklynu", gwałcił, zabijał i zjadał dzieci. To historia tylko dla ludzi o mocnych nerwach!

Seryjny morderca straszy 100 lat po śmierci - dowiedz się więcej!

1870 roku w Waszyngtonie w rodzinie 75-letniego handlarza nawozami Randalla Fisha urodził się chłopiec, któremu dano na imię Hamilton. Kiedy skończył pięć lat, jego ojciec - starszy o 43 lata od swej żony - zmarł na zawał serca. Matka, nie posiadając zabezpieczenia finansowego, musiała oddać syna do przytułku.

Tam rówieśnicy ciągle go zaczepiali i znęcali się nad nim. Poza tym w sierocińcu stosowano kary fizyczne, m.in. bito dzieci pasem. Hamilton lubił patrzeć, jak wymierzano razy jego współtowarzyszom, ale jeszcze bardziej podobało mu się, gdy stosowano przemoc wobec niego samego. Wtedy u chłopca pojawiała się erekcja, która często stawała się dodatkowym powodem jego prześladowania.

Reklama

Po czterech latach pani Fish znalazła pracę i zabrała syna z przytułku, jednak wszystko, czego tam doświadczył, odcisnęło piętno na jego osobowości.

Przeczucie matki

W wieku 12 lat Hamilton nawiązał kontakty seksualne z chłopakiem, który roznosił pocztę. Chodził również do łaźni publicznych, gdzie bezkarnie mógł oglądać obnażone ciała dorastających chłopców. Kiedy Fish skończył 20 lat, przeprowadził się do Nowego Jorku, żeby, jak sam twierdził, zostać męską prostytutką. Wówczas też zmienił imię na Albert.

Jego matka, przeczuwając, co się święci, postanowiła ożenić go z 19-letnią dziewczyną - miała nadzieję, że w ten sposób jej syn "wyleczy się" ze swych skłonności. Wyglądało na to, że ma rację! W rodzinie Fishów urodziło się sześcioro dzieci. Jednak Albert, jak później wyznał, dalej gwałcił małych i większych chłopców.

Wszystkie ofiary mężczyzny były ulicznikami, bez domu i opieki rodziców - dlatego policja przez długi czas nie miała pojęcia o jego przestępczej działalności. W 1903 roku, pracując jako magazynier, został przyłapany na kradzieży i trafił do więzienia. Bardzo szybko stał się znany w tamtejszym środowisku, ponieważ nawiązywał liczne kontakty homoseksualne ze współwięźniami.

Podczas odsiadki opuściła go żona, zostawiając także dzieci. Albert zajmował się ich wychowaniem, chodził do kościoła, czytał Biblię. Przez jakiś czas sprawiał wrażenie przykładnego ojca.

Pierwsza krew

Nie wiadomo, czym zajmował się Fish po wyjściu na wolność w 1905 roku. Pierwszą zbrodnię, przynajmniej tę odnotowaną przez policję, popełnił rok później. Jego ofiarą padł dziewięcioletni Thomas. Po kilku latach Fish zabił chłopca opóźnionego w rozwoju. Wtedy nie udało się odnaleźć sprawcy - przestępstwa były popełniane w różnych stanach i w  pewnych odstępach czasu, dlatego nie łączono ich ze sobą.

W lipcu 1924 roku zaginął ośmioletni Francis. Koledzy chłopca zeznali, że uprowadził go starszy mężczyzna z siwymi wąsami i w szarym płaszczu. Dzięki temu Fish zyskał pierwsze przezwisko: Szary Człowiek. Dochodzenie w tej sprawie utknęło jednak w martwym punkcie.

Po trzech latach zniknął czteroletni Billy. Przyjaciel chłopca powiedział, że podszedł do nich miły, starszy, wąsaty pan, wydawał się niegroźny, pozwolił im nawet dotknąć swoich wąsów. Z jakiegoś powodu nie powiązano ze sobą również tych dwóch porwań, mimo że opisy porywacza wskazywały na tego samego człowieka. Ciał dzieci nie znaleziono, jednak później Fish opowiadał, jak znęcał się nad nimi i zjadał ich zwłoki.

Zuchwała zbrodnia

Najgłośniejszego i najbardziej zuchwałego porwania "Wampir z Brooklynu" dokonał w czerwcu 1928 roku. Pewnego razu przeczytał w gazecie o tym, że 18-letni E. Budd szuka pracy w rolnictwie. Fish zjawił się pod wskazanym adresem i przedstawił jako farmer o nazwisku Howard.

Najpewniej jego celem było porwanie młodego człowieka, jednak zobaczywszy 10-letnią siostrę Budda, Grace, wybrał na ofiarę ją. Nie wiemy, w jaki sposób bandyta zjednał sobie sympatię członków rodziny Buddów, niemniej ci bez obaw pozwolili Grace pójść z nieznanym mężczyzną - jakoby na przyjęcie urodzinowe jego siostrzenicy.

Niestety, dziewczynki nikt nigdy więcej już nie zobaczył. Policja szukała farmera Howarda. A Fish bezkarnie kontynuował swoje krwawe dzieło...

Ofiara próżności

Żądza sławy i przekonanie o swojej nieuchwytności - te dwa czynniki zgubiły Alberta Fisha. Jesienią 1934 roku wysłał do matki Grace list, który potem wszedł do historii kryminalistyki ze względu na szokujące detale, jakie zawierał.

Fish zaczął opowieść od historii "swojego przyjaciela" Davisa, który służył jako marynarz. W 1894 roku jego statek zawinął do Chin. Po zejściu na brzeg Davis upił się i nie zdążył wrócić na pokład - musiał jakiś czas pozostać w Chinach. W owym czasie panował tam straszny głód, więc biedacy sprzedawali swoje małe dzieci na mięso, żeby wykarmić starsze.

Jego przyjaciel tak bardzo polubił ludzkie mięso, że po powrocie do Ameryki porwał dwóch chłopców, zabił ich, podzielił na części i systematycznie zjadał. Davis tak często i "apetycznie" miał o tym fakcie opowiadać, że Fish także postanowił spróbować zakazanego owocu... Trudno stwierdzić, ile było prawdy w tej historii. Być może w ten sposób zbrodniarz usprawiedliwiał swoje działania.

Po tym makabrycznym wstępie Fish przeszedł do historii Grace. Opowiadał, jak zaprowadził ją do opuszczonego budynku i rozebrał się do naga, czym bardzo wystraszył dziecko. Dziewczynka próbowała uciec, ale Fish złapał ją i zgwałcił.

"Następnie wyciąłem miękkie części, żeby zanieść je do swojego mieszkania, ugotować i zjeść... Potrzebowałem dziewięciu dni, by skonsumować całe mięso przygotowane w piekarniku". Szczegóły były na tyle straszne, że rodzice Grace uznali list za głupi i okrutny żart, niemniej zanieśli go na policję.

Postęp w śledztwie

Sprawa została przekazana śledczemu W. Kingowi. Doświadczony policjant natychmiast zauważył, że list wysłano w firmowej kopercie pewnego prywatnego stowarzyszenia. Przesłuchawszy wszystkich jego członków, King ustalił, że kilka kopert wziął sobie odźwierny i pozostawił je w mieszkaniu, z którego już się wyprowadził.

Właścicielka zeznała, że po odźwiernym mieszkanie wynajmował starszy człowiek z siwymi wąsami, ale dzień wcześniej wyjechał. Nie zdążył jednak odebrać ostatniej przesyłki od syna, więc pewnie po nią przyjdzie. King postanowił zaczekać. Zobaczywszy policjanta, Fish rzucił się na niego z brzytwą w ręku, ale na nic się to nie zdało.

Po przewiezieniu do komisariatu morderca przyznał się do wszystkiego. Poza tym rozpoznała go rodzina Buddów. W gazetach opublikowano fotografię Alberta, a niedługo potem została rozwiązana zagadka zaginięcia czteroletniego Billy’ego.

Na policję zgłosił się pasażer tramwaju, który widział w 1927 roku Fisha wraz z małym chłopcem, który cały czas płakał i chciał do mamy. Kiedy matka Billy'ego zapytała go wprost o okoliczności śmierci syna, ten, bez odrobiny wstydu, oznajmił jej, że bił dziecko do chwili, aż umarło, po czym rozczłonkował jego ciało i zjadł w ciągu czterech dni.

Fish przyznał się także do zabójstwa ośmioletniego Francisa i wskazał, gdzie należy szukać ciała dziecka. Zwłoki znaleziono dokładnie w tym miejscu, o którym mówił Wampir. Chłopiec został zgwałcony i uduszony.

Ostatnia przyjemność Fisha

Większość biegłych skłaniała się ku temu, że Albert Fish jest niepoczytalny i nie może odpowiadać za swoje działania.

Oskarżony wszelkimi sposobami zdawał się ich w tym utwierdzać, z rumieńcami na twarzy opowiadając o dokonanych przez siebie zbrodniach i tajemniczych głosach, które kierowały jego postępowaniem. Jednak nie wpłynęło to na decyzję sądu, który skazał go na karę śmierci.

Kiedy Fish dowiedział się, że umrze na krześle elektrycznym, ucieszył się na myśl o czekającej go największej w życiu przyjemności - przecież był masochistą.

Szesnastego stycznia 1936 roku usiadł na "wyznaczonym miejscu" i czekał na wykonanie wyroku. Jednak za pierwszym razem egzekucja się nie powiodła. Po kontakcie z  2000 woltów Fish ciągle jeszcze się uśmiechał. Trzeba było powtórzyć procedurę.

Dopiero podczas sekcji zwłok okazało się, że skazaniec miał w ciele 27 metalowych igieł, które stały się przeszkodą dla prawidłowego przepływu prądu...

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama