77-letni mężczyzna twierdzi, że jest chrześniakiem Adolfa Hitlera

Adolf Ernst Stadler / fot: CEN/monitorulsv.ro /East News
Reklama

Adolf Ernst Stadler, 77-letni emeryt mieszkający w Rumunii, oświadczył, że jego ojcem chrzestnym był Adolf Hitler. Mężczyzna miał znaleźć na to dowody w niemieckim archiwum państwowym.

Adolf Hitler żyje? Sensacyjne doniesienia z Argentyny

Pan Stadler od dziecka słyszał od matki, że jest chrześniakiem byłego niemieckiego dyktatora. W rodzinnych dokumentach nie było jednak na to żadnych dowodów.

Starania o niemiecki paszport

Skąd zatem przekonanie 77-latka, że opowieść matki nie była jedynie niewiele znaczącą anegdotą? Niedawno Adolf Ernst Stadler ubiegał się o niemiecki paszport.

Musiał skompletować informacje na temat swoich korzeni, aby udowodnić urzędnikom, że należy mu się dokument.

Reklama

W tym celu przeszukał m.in. niemieckie archiwa państwowe. Okazało się, że matka mówiła prawdę.

Obietnica wodza III Rzeszy

"W 1940 roku moja rodzina została przeniesiona z miejscowości Voievodeasa w Rumunii do Niemiec, ponieważ moi rodzice mieli niemieckie obywatelstwo. Kiedy opuścili Rumunię, mieli już dwójkę dzieci: Petera i Alfreda" - relacjonuje 77-latek.

Rodzina z dwójką małych chłopców trafiła do obozu dla etnicznych Niemców w Hohenschwangau, położonego w pobliżu granicy z Austrią. Hitler miał wcześniej obiecać, że zostanie ojcem chrzestnym pierwszego dziecka, które przyjdzie na świat w obozie.

Padło na potomka Stadlerów.

Imię po ojcu chrzestnym

"Matka powiedziała mi, że Hitler był moim ojcem chrzestnym, to dlatego mam na imię Adolf. Dyktator trzymał mnie na rękach podczas ceremonii, złożył także podpis na moim świadectwie chrztu, napisanym złotym atramentem" - dodaje mężczyzna.

Hitler miał również przekazać rodzinie pieniądze na wychowanie syna i złożyć obietnicę, że będzie się o niego troszczył. Matka małego Adolfa nie miała jednak dokumentu, potwierdzającego, kto jest jego ojcem chrzestnym.

Dowody znalazł w archiwum

"Kiedy po wojnie wróciliśmy do Rumunii, matka spaliła papiery. Bała się, że Rosjanie zrobią nam krzywdę, jeśli je znajdą. Wyobrażam sobie, że mogliśmy zostać rozstrzelani. Z tego samego powodu, kiedy ubiegała się o nowe dokumenty dla mnie, nie powiedziała, że mam na imię Adolf. Posłużyła się moim drugim imieniem, czyli Ernstem" - tłumaczy 77-latek.

Mężczyzna dokumenty potwierdzające tożsamość jego ojca chrzestnego miał znaleźć po kilkudziesięciu latach w niemieckim archiwum państwowym.

Dodajmy, że jego podanie o paszport zostało pozytywnie rozpatrzone przez urzędników. Dziś ma podwójne obywatelstwo: rumuńskie i niemieckie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy