Przeżyli koniec świata. Dwa razy

- Ciała leżały dosłownie wszędzie - opisuje Hiroszimę po wybuchu bomby atomowej 80-letnia Misako Katani. - Z niektórych zostały wyłącznie szkielety, inne natomiast były nabrzmiałe od padającego z nieba czarnego deszczu - dodaje. Trzy dni później Japonka raz jeszcze doświadczyła wybuchu atomowego. I przeżyła.

Trzy dni po tym, jak amerykańska bomba atomowa zniszczyła Hiroszimę sześcioletnia Kazuko Uragashira siedziała wraz z rodzicami w pociągu, który miał ich wszystkich wywieźć z ruin japońskiego miasta. Rodzina, która cudem przeżyła atomowe piekło, jechała do wujka dziewczynki absolutnie nie podejrzewając, że zbliża się kolejny termin zagłady. Wujek mieszkał w Nagasaki.

Smród palonych ciał

71-letnia dziś Uragashira pamięta, że kiedy z powodu oparzeń na nogach zwijała się z bólu w kolejowym wagonie, pociąg nagle zatrzymał się w tunelu. 300 kilometrów od Hiroszimy i ledwie kilkanaście od celu podróży.

- To było kolejne piekło - kobieta wspomina po latach. Wraz z pozostałymi pasażerami pociągu odczuła na sobie skutki wybuchu drugiej, o wiele potężniejszej, bomby atomowej zrzuconej na Japonię. Było to 9 sierpnia 1945 r.

Reklama

Mała dziewczynka zobaczyła wtedy, jak część przesuwających się z trudem po wagonie pasażerów pociągu miała "stopioną skórę odpadającą od ich ciał".

- Cały czas pamiętam smród spalonych ciał i ciche pojękiwania umierających, proszących o wodę... Nawet jeżeli będę cierpieć na demencję, to nigdy tego nie zapomnę - zarzeka się Japonka.

Dziesiątki tysięcy zabitych

Uragashira, która obecnie mieszka na niewielkiej wyspie niedaleko Nagasaki, jest jedną z nielicznych tzw. "niju hibakusha", czyli dosłownie: "osób dotkniętych dwoma eksplozjami". Mianem tym określa się w Japonii ludzi, którzy przeżyli oba wybuchy amerykańskich bomb zrzuconych na Japonię w ostatnich dniach II wojny światowej na Pacyfiku.

- Miałam olbrzymie szczęście, że nie zginęłam od razu tak, jak większość - mówi Kazuko Uragashira. - W dalszym ciągu jednak nie wiem, dlaczego tak okropna rzecz spotkała mnie dwukrotnie - dodaje po cichu.

Szacuje się, że w Hiroszimie w ciągu pierwszego dnia od eksplozji bomby nazywanej "Little Boy" ("Chłopczyk"), która nastąpiła o godzinie 8:16 6 sierpnia 1945 r., zginęło około 70 tys. ludzi. Dalsze 60 tys. umarło na skutek ran (głównie poparzeń) i choroby popromiennej.

Trzy dni po zrzuceniu "Chłopczyka" na Nagasaki spadła blisko dwukrotnie silniejsza bomba - nie bez przyczyny nazywana "Fat Man" ("Grubas"). Szacuje się, że w ciągu pierwszego dnia zabiła ona 70 tys. mieszkańców tego miasta. Gdyby nie pomyłka załogi bombowca, która zrzuciła śmiercionośny ładunek na przedmieściach Nagasaki, liczba zabitych była by o wiele większa.

Ponad pół wieku musiało minąć

Dziś przypada 65. rocznica zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Jednak dopiero po raz pierwszy w historii na uroczystościach upamiętniających ofiary bombardowania obecny będzie przedstawiciel Stanów Zjednoczonych. Gest ten odczytywany jest jako dobry omen dla powodzenia polityki rozbrojenia światowych arsenałów nuklearnych prowadzonej przez Baracka Obamę. Gwoli ścisłości należy dodać, że to właśnie Japonia była pierwszym krajem, który do tego nawoływał.

Amerykańskiemu ambasadorowi towarzyszyć będą dyplomaci z Wielkiej Brytanii i Francji. Po raz pierwszy w Hiroszimskim Parku Pokoju, miejscu gdzie corocznie odbywają się obchody bombardowania, pojawi się także Sekretarz Generalny ONZ.

Wielu Japończyków ma nadzieję, że Barack Obama osobiście odwiedzi Hiroszimę jeszcze w tym roku.

150 wyjątkowych osób

Piątkowa ceremonia odbywa się również na cześć tych, którzy przeżyli wybuch bomb atomowych i zostali tragicznie naznaczeni na całe życie. Większość z nich ma raka i choruje białaczkę.

Jak obliczono, około 150 osób doświadczyło wybuchu obu bomb atomowych. Kazuko Uragashira jest jedną z nich, ale oficjalnie jedynym człowiekiem, który przeżył eksplozję zarówno "Chłopczyka", jak i "Grubasa" był Tsutomu Yamaguchi. Zmarł on w styczniu tego roku w wieku 93 lat.

- Myślałem, że atomowe grzyby mnie gonią - powiedział w jednym z wywiadów.

Wraz z 65. rocznicą zrzucenia bomb atomowych na Japonię media zaczęły się interesować tzw. "niju hibakusha". Całkiem niedawno cały kraj raz jeszcze przeżywał historie dziewięciu takich osób, z którymi w latach 50. ubiegłego wieku rozmawiał korespondent "New York Timesa". Natomiast reżyser Hidetaka Inazuka nakręcił film z wspomnieniami "podwójnie ocalałych".

Nie zostało wiele czasu

Wielu ludzi sadzi, że zrzucenie bomb było konieczne, by zakończyć długą i krwawą wojnę. Inazuka, tak jak i wielu Japończyków, uważa, że ataki - a przynajmniej ten na Nagasaki - były nieuzasadnione, bo Cesarstwo zamierzało skapitulować.

- Hiroszima została całkowicie zniszczona, co powinno wystarczyć Amerykanom - mówi reżyser. - Powinniśmy zbadać, dlaczego zrzucono kolejną bombę - dodaje.

Jednocześnie zastrzega, że Japończycy powinni pospieszyć się z dokumentowaniem wspomnień ocalałych, bowiem średnia ich wieku wynosi 75 lat.

Problem w tym, że - zarówno "pojedynczy", jak i "podwójni" - ocaleni milczeli przez lata obawiając się dyskryminacji ich samych oraz ich rodzin przez społeczeństwo. Obecnie, jedno wystąpienie ocalałego pociąga za sobą kolejne.

- Nie mówiłam nikomu, że jestem "hibakusha" ponieważ uważałam, że nikt nie będzie chciał poślubić osoby dotkniętej takim piętnem - mówi kolejna ocalała z dwóch wybuchów 80-letnia Misako Katani.

Wspomnienia wydarzeń sprzed 65 lat są dla niej bardzo bolesne i nie pozwalają o sobie zapomnieć.

- Ciała leżały dosłownie wszędzie - mówi opisując Hiroszimę. - Z niektórych zostały wyłącznie szkielety, inne natomiast były nabrzmiałe od padającego z nieba czarnego deszczu - wspomina.

Chcą tylko zapewnienia

Pani Katani, jak dziś pamięta, kiedy kilka godzin po eksplozji "Chłopczyka" dotykała szczątek swojej 14-letniej siostry, którą znalazła w zgliszczach rodzinnego domu. W zniszczonym budynku odnalazła także spalone ciało matki.

Ojciec Japonki poprosił ją, by zawiozła szczątki siostry i matki do Nagaskai, gdzie miały zostać pochowane w rodzinnym grobowcu. Kiedy przygotowywała się do pogrzebu bliskich została ponownie napromieniowana. Wybuch "Grubasa" spowodował, że zapadła w trzydniową śpiączkę. Straciła także wszystkie włosy.

- Bomby atomowe zniszczyły moje życie - mówi krótko.

- Słyszałam, że prezydent Obama chce odwiedzić Hiroszimę, ale jego wizyta nie zmieni wiele - uważa. - Mam nadzieję, że zobowiąże się do stworzenia świata bez broni jądrowej - mówi ze smutkiem kobieta.

MW, na podst. AFP

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bomba | trzy dni | koniec świata | bomby
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy