Ciemne chmury nad Facebookiem?

Ogólnoświatowy fenomen - tak można nazwać sieć społecznościową Facebook. Stał się on niemal drugim domem wielu nastolatków, popularnym narzędziem marketingowym i miejscem działania niezliczonych oszustów. Może właśnie to ostatnie sprawia, że na Zachodzie ludzie zaczynają odwracać się od tego portalu.

Choć trudno w to uwierzyć, użytkownik Facebooka spędza na jego stronach ok. 23 godzin tygodniowo. Wiele kont jest przy tym jednak "uśpionych" lub fałszywych, w związku z czym powyższe dane te są w rzeczywistości zaniżone. Całkowita liczba użytkowników Facebooka to 700 mln. Między innymi te dane skłoniły właścicieli portalu do wejścia na giełdę. Niektórzy eksperci zauważają jednak, że Facebook może pęknąć niczym przysłowiowa bańka mydlana.

Samobójstwo Facebooka

Coraz więcej osób popełnia tzw. facebookowe samobójstwo, czyli decyduje się na likwidację swego konta. W samych tylko Stanach Zjednoczonych na ten krok w ciągu ostatniego roku zdecydowało się ok. 6 mln ludzi. Podobną sytuację obserwuje się w Wielkiej Brytanii. Taki trend zaczyna być widoczny także w Polsce. Liczba polskich użytkowników portalu wynosi ok. 11,5 mln, jednak z miesiąca na miesiąc maleje.

Likwidacja konta na Facebooku nie jest wcale prosta. W sekcji Ustawienia znajduje się wprawdzie pozycja "Dezaktywacja konta", ale jak pokazał nasz redakcyjny test, nawet po kliknięciu w nią po pewnym czasie można się ponownie zalogować. Konto zostaje zachowane w pierwotnej formie, łącznie ze wszystkimi znajomymi, aplikacjami i zdjęciami.

Reklama

Wirtualne łzy

Możliwość skasowania swego profilu oczywiście istnieje, jej opis jest jednak głęboko schowany w dziale Pomocy. Gdy internaucie uda się w końcu do niego dotrzeć, Facebook zaczyna grać na emocjonalnej strunie.

W trakcie procesu usuwania konta pojawiają się generowane przez serwis wiadomości ewidentnie stanowiące próbę manipulacji zniechęconym użytkownikiem, by zrezygnował z wykasowania swojego profilu. Na koniec pojawia się lista znajomych, którym z pewnością będzie nas brakowało...

Raj dla oszustów

Dlaczego ten niegdyś niezwykle dynamicznie rozwijający się portal zaczyna tracić swych użytkowników? W sieci znajomych i kolegów można się łatwo sparzyć. Wiele osób, najwyraźniej zapominając, kogo mają wśród znajomych, narzekało na łamach Facebooka na swoją pracę, czego skutkiem mogła być nawet jej utrata. Globalna sieć społecznościowa jest niesamowicie szybka, a pojawiające się w niej statusy i fotografie trafiają także tam, gdzie ich autor z pewnością nie chciałby ich widzieć.

Głównym problemem serwisu stali się jednak internetowi oszuści. Są to kwestie dużo poważniejsze niż infantylne tzw. łańcuszki, tak chętnie wysyłane przez użytkowników. Na Facebooku pojawiają się także strony, które obietnicami atrakcji lub promocji zachęcają użytkownika do wejścia lub kliknięcia, a następnie automatycznie zalewają jego komputer spamem lub infekuje wirusem. Zdarza się także, że strony takie służą pozyskiwaniu danych.

Jak stracić pieniądze?

Podczas gdy na Zachodzie traci część swych sympatyków, jego popularność w krajach trzeciego świata rośnie. Meksyk, Brazylia, Indonezja czy Indie - we wszystkich tych państwa odnotowuje się gwałtowny wzrost liczby nowych użytkowników. Sęk w tym, że serwis utrzymuje się dzięki reklamom, a siła nabywcza jest w USA czy Europie Zachodniej znacznie wyższa niż w regionach rozwijających się.

Mówienie o czarnych chmurach nad Facebookiem byłoby jednak przedwczesne. Dla wielu użytkowników jest to miejsce nie tylko na kontakt i rozmowy z przyjaciółmi, spędzają tam również wolny czas, często wydając pieniądze. Tylko w tym roku na społecznościowych grach on-line Faceboom zarobi ok. 1 mld dolarów. Więszość zysku pochodzi z reklam, użytkownicy wykupują też jednak tzw. Facebook Credits, dzięki którym płacą m.in. za uczestnictwo w grach.

Strach przed konkurencją

Facebook, który nie chce utracić swej dominującej pozycji w kategorii sieci społecznościowych, stara się wprowadzać różne nowości. I tak na przykład we współpracy z firmą Skype wdrożył możliwość prowadzenia darmowych rozmów video. Dzięki temu wzmacnia też więzi z gigantem - firmą Microsoft, która obecnie kupuje operatora bezpłatnych rozmów internetowych i posiada 1,6 proc. akcji Facebooka. Skype ma dziś blisko 150 mln użytkowników, a choć darmowe rozmowy video nie są nowością w świecie Internetu, mogą dodatkowo zachęcić użytkowników do częstszego korzystania z serwisu.

W tym roku Facebook stanął przed kolejnym problemem: na rynku internetowym pojawiła się konkurencyjna sieć społecznościowa, wprowadzona przez Google. Za jej pomocą można m.in. prowadzić wideokonferencje, w których może uczestniczyć do 10 osób. Na Facebooku w podobny sposób mogą się ze sobą porozumiewać na razie tylko dwie osoby, ale założyciel i szef tej sieci zapowiedział rozwój usług w podobnym kierunku.

Poważne problemy z danymi

Wydaje się, że najwięcej kłopotów przysparza Facebookowi ochrona danych osobowych. Problemem tym zajęła się już nawet Komisja Europejska, która poziom zabezpieczenia tego obszaru na portalu określiła jako niemożliwy do zaakceptowania.

W tej dziedzinie Facebook z biegiem czasu radzi sobie coraz gorzej. Sześć lat temu ochrona danych osobowych na portalu znajdowała się na dobrym poziomie, teraz do informacji na temat użytkowników można natomiast dotrzeć stosunkowo łatwo. O wszystkim decyduje sam facebookowicz - w dziale "Prywatność" stronę można ustawić tak, by poziom bezpieczeństwa prywatnych danych był wyższy. Wielu użytkowników zapomina jednak, że Facebook naprawdę nie musi wiedzieć, gdzie pracujemy ani jaki kończyliśmy szkoły. Podstawową zasadą powinno być to, że nie umieszczamy w Internecie tego, czego nie chcielibyśmy, by o nas wiedzieli inni.

Nie na wszystko jednak użytkownicy mają wpływ. - Szacujemy, że w kwietniu 2011 wyciek informacji osobistych umożliwiło niemal 100 tys. aplikacji - stwierdziła agencja Symantec zajmująca się bezpieczeństwem internetowym. Jak się przed tym bronić? Przede wszystkim nie korzystać z podejrzanych aplikacji.

Koniec wolności słowa?

O niezwykłym sukcesie Facebooka napisano już wiele. Rzeczywiście, przy rozsądnym korzystaniu, portal ten może być niezwykle pomocny. Pozwala ludziom na pozostawanie w kontakcie, odnajdywanie dawnych przyjaciół czy łączenie się w grupy o podobnych zainteresowaniach. Może też dostarczać rozrywki.

Okazuje się, że Facebook może mieć nawet duże znaczenie społeczne. Rządy niektórych krajów, takich jak np. Syria czy Chiny, wyraźnie się go boją. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, w końcu właśnie przez stronę Marka Zuckerberga zwoływały się masowe demonstracje w północnej Afryce, Hiszpanii czy Islandii.

Szkoda, że właśnie w Chinach Facebook chce przystać na reguły wyznaczone przez tamtejszy rząd. - Być może będziemy blokować treść w niektórych krajach, ale w innych nie - zaznaczył jeden z menedżerów Facebooka Adam Conner. Cóż, miliardowy chiński rynek jest niezwykle łakomym kąskiem i prawa człowieka nie tylko w wypadku Facebooka schodzą na dalszy plan.

21 wiek
Dowiedz się więcej na temat: Facebook | portal | użytkownik | krach | Internet | upadek | społeczność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy