Oddaj swoje nasienie

Banki spermy - dla jednych to hasło tak obrazoburcze, że nie przechodzi im przez usta. Dla innych - to instytucje ostatniej nadziei. Jeszcze kilkanaście lat temu o deponowaniu nasienia myślano w Polsce jak o science-fiction. Do dziś wiele się zmieniło, ale nadal daleko nam do cywilizacyjnej czołówki...

Banki nasienia powoli wpisują się w krajobraz polskich miast. Może nie jak grzyby po deszczu, ale "wyrasta" ich wiele, zwłaszcza w wielkich miastach, które są jednocześnie dużymi ośrodkami akademickimi. W sumie nic w tym dziwnego, bo tylko w takich miejscach można mówić o odpowiednim zapleczu - zarówno personelu medycznym, jak i potencjalnych dawcach, spośród których ogromny odsetek stanowią studenci.

Co w ogóle trzeba zrobić, by zostać dawcą? Spytaliśmy o to dr Mirosława Szlachcica, dyrektora krakowskiego Ośrodka Diagnostyki i Leczenia Niepłodności "Macierzyństwo".

Reklama

- Mężczyzna, który chce oddać nasienie do banku, musi przejść badania. Trzeba zrobić seminogram, by stwierdzić, czy nasienie jest odpowiedniej jakości. Następnym etapem są badania biochemiczne. Oddaje się krew do badań w kierunku chorób infekcyjnych i przenoszonych drogą płciową (HIV, HCV, OWA, HBS, CMIgM). Oznacza się również grupę krwi. Zbierany jest bardzo dokładny wywiad. Istotna jest zatem uczciwość i rzetelność osoby, która chce zostać dawcą, bo celem wywiadu jest wykluczenie ewentualnych chorób genetycznych - wyjaśnia nasz rozmówca. - Pytania w ankiecie są odpowiednio dobrane, a wywiad przeprowadza wykwalifikowany personel - zapewnia dr Szlachcic.

Wszystko o bankach spermy - przeczytaj cały wywiad z dr Szlachcicem

Satysfakcja i pieniądze

Uzyskanie pozytywnych wyników badań daje mężczyźnie status dawcy nasienia. I satysfakcję, że jego materiał genetyczny spełnia wyśrubowane normy. Ale może też dać coś jeszcze...

- Oddawanie nasienia nie jest działalnością zarobkową. Przynajmniej tak jest u nas w klinice. Dawca ma w zamian badania, które do najtańszych nie należą - zapewnia dr Szlachcic.

Ale inni już tak pryncypialni nie są. Okazuje się, że choć niektóre kliniki leczenia niepłodności niechętnie o tym mówią, bo jest to niezgodne z polskim prawem (nie można handlować materiałem genetycznym człowieka), to jednak płacą dawcy za nasienie. Przekonaliśmy się o tym, dzwoniąc do kilku takich ośrodków.

- Dawca otrzymuje pieniężną gratyfikację w wysokości 70 złotych za porcję spermy - usłyszeliśmy w jednym z nich. W innym mowa była nawet o 300 złotych.

Od czego zależy wysokość stawki? Tylko i wyłącznie od puli pieniędzy, jaką dana placówka przeznacza na ten cel.

Zasady a praktyka lekarska

Kolejne pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy częstotliwości, z jaką nasienie jednego dawcy może być wykorzystane. Czyli - ile razy jeden mężczyzna może zostać anonimowym ojcem?

- Uczciwość lekarska nakazuje, by nasienie jednego dawcy przypisane było jednej parze. Zresztą, często się tak zdarza, że para rezerwuje sobie materiał genetyczny dawcy, z którego już skorzystała, do dalszej prokreacji - mówi nasz ekspert.

Etyka lekarska często jednak przegrywa w zderzeniu z polską rzeczywistością, w której dawców jest zdecydowanie za mało. Lekarze, z pragmatycznych powodów, nie mogą dopuścić do marnowania się pozyskanego od dawcy materiału. Fakt, że został on już raz użyty, nie jest wystarczającym powodem do jego wyrzucenia. W ten oto sposób jeden mężczyzna często staje się ojcem kilkorga dzieci, nawet o tym nie wiedząc...

Ojciec wielu nieznanych sobie dzieci

No właśnie. Jednym z głównych powodów braku ochotników do bankowania spermy, jest świadomość mężczyzn, że mogą stać się tatusiami, nie mając o tym zielonego pojęcia.

"Ja osobiście miałbym opory oddając spermę. Mam już jedno dziecko i wiem, w co to nasienie się zmienia. Patrzę na to trochę inaczej. Dziwnie bym się czuł ze świadomością, że gdzieś na świecie jest moje dziecko lub dzieci, a ja nic o nich nie wiem. Myślałbym ciągle, czy mają wystarczająco dobre warunki do rozwoju, czy nie żyją w biedzie, nie potrzebują pomocy" - pisze na jednym z forów dyskusyjnych 26-letni Egon.

Nie jest to błahy powód. Tak, jak myślenie przez pryzmat religii.

"Nie oddam spermy, bo chrześcijaństwo zabrania mi się masturbować. Może i pomógłbym przez to innym, ale zakaz to zakaz" - pisze 21-letni Łukasz z Gdańska.

Myślenie o spermie w takich kategoriach świadczy o specyfice kultury, w jakiej żyjemy. Nie miejsce tu, by rozważać, czy silna polska religijność stawia nas w pozycji zacofanych względem społeczeństw zachodnioeuropejskich, czy też nie. Faktem jest jednak, że w tym przypadku (podobnie jak z in vitro), trzymanie się religijnych pryncypiów odbiera wielu bezpłodnym parom szanse na potomstwo - ich życiowe marzenie.

Wszystko o bankach spermy - przeczytaj cały wywiad z dr Szlachcicem

Nie chcemy oddawać to importujemy

A problem bezpłodnych par w dalszym ciągu się pogłębia.

- Jest duże zapotrzebowanie na dawców, no bo i problem męskiej niepłodności lawinowo wzrasta. Powodem jest chociażby upowszechnianie się niektórych, nowych zawodów. Młodzi mężczyźni pracują jako informatycy, a długotrwałe przesiadywanie przed komputerem ma swoje negatywne konsekwencje. Praca zawodowa kierowcy siedzącego długo za kierownicą, stanowi kolejną przyczynę. Stresujące warunki znajdziemy w każdej pracy, a stres robi ogromne spustoszenie w organizmie - ostrzega Mirosław Szlachcic.

Rozwiązaniem problemu wciąż za małej liczby dawców jest importowanie nasienia z Norwegii czy krajów Unii Europejskiej. Jak twierdzi nasz specjalista - nierzadko też się zdarza, że pacjenci sprowadzają sobie nasienie ze... Stanów Zjednoczonych.

To oczywiście powoduje, że cena za wykorzystanie nasienia wzrasta. A nawet w przypadku, gdy dawca jest Polakiem, niska nie jest - przeciętny koszt inseminacji, czyli wprowadzenia spermy do ciała kobiety (inseminacji! - spermą bowiem, pamiętajmy, handlować nie można - dop. MT), waha się w granicach od 1000 do 1300 zł Zatem młodzi panowie-potencjalni dawcy - może czas zrobić coś dobrego dla innych?

Magdalena Tyrała

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: banki spermy | bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy