7 ludzkich mutantów, w których istnienie ciężko uwierzyć

​"W kulturystyce nikt nie przestaje wciskać kitu że symetria idzie z pięknym ciałem. Spytaj ludzi kogo chcieliby oglądać. Chcą patrzeć na dziwaków, ludzie kochają oglądać masę. Lubią oglądać mutantów. Dzięki temu możesz istnieć w sporcie" - mówi Gregg Valentino, jeden z największych i najbardziej naszpikowanych anabolikami mięśniaków wszech czasów. A co jeśli faktycznie ma rację? Na wszelki wypadek wolelibyśmy z nim nie zadzierać. Przed wami 7 mężczyzn, którzy stali się mutantami na własne życzenie i niekoniecznie wyszli na tym dobrze. Gdyby nie dowody w postaci zdjęć i filmów, ciężko byłoby uwierzyć w ich istnienie...

​"W kulturystyce nikt nie przestaje wciskać kitu że symetria idzie z pięknym ciałem. Spytaj ludzi kogo chcieliby oglądać. Chcą patrzeć na dziwaków, ludzie kochają oglądać masę. Lubią oglądać mutantów. Dzięki temu możesz istnieć w sporcie" - mówi Gregg Valentino, jeden z największych i najbardziej naszpikowanych anabolikami mięśniaków wszech czasów. A co jeśli faktycznie ma rację? Na wszelki wypadek wolelibyśmy z nim nie zadzierać. Przed wami 7 mężczyzn, którzy stali się mutantami na własne życzenie i niekoniecznie wyszli na tym dobrze. Gdyby nie dowody w postaci zdjęć i filmów, ciężko byłoby uwierzyć w ich istnienie...

Markus Ruehl
"Niemiecka bestia z Darmstadt". 43-latek to jeden z największych i najcięższych zawodników na scenie kulturystycznej. Gdy startował w zawodach ważył 130 kilogramów, obecnie waży około 160 kilogramów. Wszystko to przy wzroście 178 centymetrów. Co ciekawe, do 18 roku życia trenował piłkę nożną. Na ciężary przerzucił się za radą lekarza, który zajmował się jego kontuzjowanym kolanem. Ruehl odniósł wiele sukcesów na scenie sportowej, lecz w roku 2007 musiał przerwać karierę. Oficjalny powód to "zbyt intensywny tryb życia".

Reklama

Greg Valentino

Ten koleś swoją pasję przypłacił nie tylko eksplozją bicepsów (!) ale i pobytem za kratami. Po 25 latach ćwiczeń uznał, że bez sterydów nie osiągnie gigantycznych rozmiarów ciała, więc zaczął koksować. Stosował testosteron propionate i środek o nazwie Equipoise. Jednocześnie handlował nielegalnymi sterydami, za co trafił do więzienia. Obecnie jest na odwyku, lecz nie ukrywa, że najchętniej znów robiłby sobie zastrzyki każdego dnia. "Dawałbym w barki, tricepsy i bicepsy".

Moustafa Ismail
Pochodzi z Egiptu i od kilku lat figuruje w Księdze Rekordów Guinessa, jako człowiek o największych bicepsach na świecie. Największych bo mierzących 79 centymetrów! "Big Mo", jak nazywają go przyjaciele utrzymuje, że taki wynik to zasługa katorżniczych treningów i restrykcyjnej diety (każdego dnia półtora kilograma drobiu, półkilowy stek, cztery kubki migdałów, siedem litrów wody i trzy litry shake'a proteinowego). Wielu nie daje jednak wiary tym zapewnieniom i podejrzewa, że za imponującymi kształtami Egipcjanina stoi synthol, zwany też olejem śmierci.

Andreas Munzer
Najsłynniejszy kulturysta, który zmarł z powodu nadużywania sterydów. Mówili o nim "człowiek, który nie ma tłuszczu". Sam wyznawał maksymę "życie jest za krótkie, aby być małym". Przez długi czas przyjmował EPO (Erytropoetyna), jednocześnie biorąc udział w wielu zawodach. Ludzie podziwiali go, nie podejrzewając o regularne wspomaganie farmakologiczne. Munzer zmarł w 1996 roku na sali operacyjnej w wieku 31 lat. Wcześniej, po długim locie samolotem doszło do odwodnienia organizmu. Jego wątroba praktycznie się rozpadła, a żołądek wypełnił krwią.

Romario dos Santos Alves
25-latek z Brazylii, który postanowił maksymalnie uprościć sobie drogę do upragnionej sylwetki. Tą drogą na skróty był synthol. Młodzieniec był tak zdesperowany, że wstrzykiwał sobie śmiercionośny olej igłami do injekcji dla byków. "Chciałem być jak Hulk, ogromny i niezwyciężony!" - wspomina. Otrzeźwienie przyszło dopiero w momencie, gdy przez stosowanie syntholu omal nie stracił rąk. Lekarze cudem uratowali go od amputacji górnych kończyn. Romario postanowił usunąć stwardniały, zalegający w mięśniach olej, lecz nadal marzy o tym, że pewnego dnia wyrwie się ze świata ludzi małych i słabych...

Arlindo de Souza
Kolejny Brazylijczyk w tym zestawieniu. 43-latek szczyci się tym, że ma największe sztuczne mięśnie świata. Jego napompowane syntholem bicepsy mierzą 73 centymetry w obwodzie. Klatka, brzuch, nogi, plecy, barki - to wszystko się nie liczy. Najważniejsza jest "pompa w łapie". Na swoim organizmie testował już sterydy, hormony i końskie witaminy, ale dopiero nielegalnie zakupiony olej dał mu pełną satysfakcję. Arlindo wie, że to igranie z ogniem. Jakiś czas temu powodem śmierci jego przyjaciela był właśnie synthol. Od tamtego czasu odstawił truciznę na boczny tor, lecz przyznaje, że wciąż odczuwa olbrzymią pokusę ponownego wkłucia igły w biceps.


Zyzz (Aziz Shavershian)
Chłopak z plakatu, król rzeźby, kulturystyczny esteta. Urodzony w Moskwie, a wychowany w Australii Shavershian stał się prawdziwym fenomenem sieci. Młody, przystojny, wystylizowany aż do przesady. Nienaganna fryzura, mocna opalenizna, modne ciuchy. Jedni go uwielbiali, drudzy uważali, że to co prezentuje, to szczyt pozerstwa. Aziz nigdy nie przyznał się do brania sterydów. Zmarł młodo, w wieku 22 lat na atak serca w saunie, podczas wakacji spędzanych w Tajlandii.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy